Tak Thurnbichler naprawia skoki Stocha. "Zaczyna się panika. To nieporozumienie!”

Michał BiałońskiZimowe
Tak Thurnbichler naprawia skoki Stocha. "Zaczyna się panika. To nieporozumienie!”
fot. PAP
Trener Thomas Thurnbichler robi, co może, by poprawić formę Kamila Stocha. Doświadczony trener Kazimierz Długopolski (w środku) diagnozuje problem "Orła z Zębu"

- Jak nie ma wyników, to się zaczyna panika. W skokach tak jest zawsze i ta reguła dotyczy nie tylko naszej reprezentacji. Dziwię się temu, że Kamil Stoch został odesłany do Austrii na treningi. Przecież mógł zostać w Zakopanem, by potrenować na skoczni K-70, a nie męczyć organizm w ośmiogodzinnej podróży do Austrii na dwa dni treningów. Gdyby tam został jeszcze tydzień, to rozumiem, a tak, to było nieporozumienie! – grzmi doświadczony trener, dwukrotny olimpijczyk Kazimierz Długopolski.

Michał Białoński, Polsat Sport: Co się dzieje w królestwie polskich skoków? Dlaczego ono tak ostatnio podupadło?

 

Kazimierz Długopolski, olimpijczyk z Sapporo i Lake Placid, trener młodzieży w skokach narciarskich: Podejrzewam, że poszło coś nie tak w przygotowaniach. Zauważył to też prezes Adam Małysz, który zwracał uwagę na fakt, że dojazd do progu naszych zawodników nie daje gwarancji na to, że będą dobre skoki. Też mi się wydaje, że to jest między innymi ten problem.

 

ZOBACZ TAKŻE: Dawid Kubacki nie poddał się Thurnbichlerowi! "Uparłem się"

 

Skoro oni przez całe lato trenowali wszyscy na jedno kopyto w takim dojeździe, to masz babo placek!

 

Nie jest martwiącym zjawiskiem fakt, że trzej mistrzowie świata, rutyniarze: Kamil Stoch, Dawid Kubacki i Piotr Żyła coraz głośniej podważają decyzje trenera Thomasa Thurnbichlera? W Kuusamo mówili, że wprowadza za dużo zmian naraz, a ostatnio Dawid Kubacki nie zgodził się na wycofanie z Pucharu Świata, co Thurnbichler zaordynował Stochowi.

 

Sytuacja jest prosta: jak nie ma wyników, to się zaczyna panika. W skokach tak jest zawsze i ta reguła dotyczy nie tylko naszej reprezentacji. Wiemy, jak rozdmuchane były oczekiwania. Z przedsezonowych wywiadów słyszeliśmy, że wszystko pójdzie dobrze, a teraz okazuje się, iż jest klapa. Teraz będą szukać różnych pomysłów na wyjście z dołka – ten ma taki, a inny ma siaki. Robi się mentlik w głowie. Nie wiem, czy sztab szkoleniowy faktycznie ma skuteczny pomysł.

 

Czy odesłanie Kamila Stocha na treningi do Austrii było trafionym środkiem zaradczym?

 

Dziwię się temu. Przecież Kamil mógł zostać w Zakopanem, by potrenować na skoczni K-70. Dla Polskiego Związku Narciarskiego wynajęcie austriackich skoczni nie jest istotnym kosztem, ale podróże to niepotrzebny wysiłek dla organizmu. To nie jest to samo, co wyskoczyć z Zakopanego do Szczyrku, tylko jazda przez siedem-osiem godzin w jedną stronę. Po to tylko, żeby potrenować przez dwa dni? Gdyby tam Kamil i inni skoczkowie posiedzieli tydzień, to bym ten ruch zrozumiał. Wyjazd na dwa dni, to moim zdaniem nieporozumienie. Wierzymy jednak, że sztab szkoleniowy wie, co robi.

Kazimierz Długopolski: Młodzież nie doszlusowała

Zaskoczył pana fakt, że w dobie obowiązywania hasła "odmładzanie kadry A", w miejsce Kamila Stocha i Aleksandra Zniszczoła do Klingenthal pojechali 32-letni Maciej Kot i 29-letni Andrzej Stękała? Na dodatek ten drugi debiutował tam w skakaniu na śniegu, a nie wypadł wiele gorzej od Pawła Wąska.

 

Dokładnie tak było, ale tu bym nie szukał błędu trenera Thurnbichlera. My naprawdę nie mamy na kogo podmieniać, zwłaszcza jeśli chodzi o młodszych zawodników. Młodzież nie doszlusowała. Kot i Stękała są jednak lepsi od młodych.

 

Zniszczoł zapalił promyk nadziei, zajmując drugie miejsce na Pucharze Kontynentalnym w Lillehammer.

 

Cieszy mnie to. Problem w tym, że jak przyjdzie mu oddać takie same skoki na Pucharze Świata, to zaczną się włączać w głowie "myślenice". A jak już głowa zaczyna kombinować, to nogi na ogół przestają pracować. Taka jest zasada. Zresztą dotyczy nie tylko Olka Zniszczoła. Maciek Kot i Andrzej Stękała potrafili dobrze skakać w treningu, a gdy przyszedł konkurs, to ich nie było.

 

Na domiar złego Maciej Kot w niedzielę oddał tylko jeden skok, bo podczas kwalifikacji został zdyskwalifikowany, za zbyt obszerny kombinezon w okolicach brzucha.

 

Chłopcy zwykli mawiać, że mają kombinezon "na limicie", wobec czego zdarzają się dyskwalifikacje podczas kontroli i wtedy jest problem. Na kontroli nie ma "zmiłuj się". Wystarczy przekroczyć limit o centymetr i jest po sprawie. Dlatego lepiej jest mieć trochę zapasu, a nie "jechać" na limicie.

 

Na obronę trenera Thurnbichlera można przytoczyć kalendarz – Turniej Czterech Skoczni dopiero za ponad dwa tygodnie, a polskie konkursy PŚ w Wiśle, Szczyrku i Zakopanem, dopiero za miesiąc. Być może wówczas ma przyjść forma po ciężkich treningach?

 

Widzę szansę na poprawę. Naszym chłopakom, szczególnie Kubackiemu i Żyle, nie brakuje dużo do dobrego skakania. Na pewno słabiej skakać nie mogą, dlatego powinno być tylko lepiej.

Długopolski: Adam Małysz nie lubił się z Kruczkiem. Dlatego zatrudniono Lepistoe

Czy Kamil Stoch, u schyłku kariery, nie powinien spróbować pracy z indywidualnym trenerem? Hannu Lepistoe dał drugie życie Adamowi Małyszowi, gdy "Orzeł z Wisły" miał 32 lata, doprowadzając go do brązowego medalu MŚ i trzeciego miejsca w klasyfikacji generalnej PŚ.

 

Wtedy była całkiem inna sytuacja – kadrę naszych skoczków objął Łukasz Kruczek, z którym Adam się nie lubił. Dlatego Małysz postawił się, miał taki charakter i zażądał trenera Lepistoe. Adam nie pękał. Czy Kamil powinien iść śladem Adama? Przypomnę, że rok temu uznawaliśmy Thomasa Thurnbichlera za dobrego fachowca, a teraz będziemy szukać kogoś innego?

 

Problem zaczął się już latem. Letnie Grand Prix było kiepskie w wykonaniu naszych zawodników.

 

Faktycznie, Piotr Żyła i Dawid Kubacki zajęli czwarte i piąte miejsce. Zawody wygrał Bułgar Vladimir Zografski.

 

Piotrek ze Zniszczołem dobrze poskakali podczas zawodów w Szczyrku i na tym się skończyło. Letnie problemy trochę przykryło zwycięstwo Dawida na Wielkiej Krokwi podczas Igrzysk Europejskich, ale na małym obiekcie było fiasko. Ja liczyłem na to, że Dawid dobrze wjedzie w zimę, był najbliżej dobrego skakania, ale i on stracił formę. Na dodatek ostatnio zaczął go brać nerw i gubi się. Patrząc na ostatni skok w Klingenthal, widać, że to było siłowe, brakowało płynności z progu, żeby się dać ponieść, tylko tak chaotycznie wszystko zostało wykonane. Widać, że chciał za wszelką cenę oddać dobry skok, aż na siłę, ale niestety tak się nie da. Dobre skoki to są te, które przychodzą niejako same, na luzie. Technika z siłą nie idą w parze.

 

Może ów brak pewności wkrada się przez podważone zaufanie do trenera?

 

Na pewno w takich sytuacjach rodzą się myśli: "A może ktoś inny nas naprowadzi na właściwe tory", ale nie wiem, czy to jest dobra droga. Poza tym, śledzi pan Kamila. On przez ostatnie lata nie był w nadzwyczajnej formie. Czasem jeszcze do pierwszej "dziesiątki" wskoczył i olimpiada w Pekinie naprawdę nieźle mu wyszła. To były najlepsze wyniki w sezonie.

 

Na dodatek Kamil, który wciąż chciałby wygrywać, czuje się zmęczony psychicznie. Fizycznie na pewno jest wszystko dobrze, on ma naprawdę dryg i do pracy i do skakania na zawodach. Ale głowa, po tysiącach skoków, naprawdę ma prawdo być zmęczona.

 

Tym bardziej, że od ostatniego zwycięstwa Stocha w Pucharze Świata miną wkrótce trzy lata. Od ostatniego miejsca na podium, w Klingenthal, minęły dwa lata. W skokach to szmat czasu.

 

Ambicje na pewno nadal są, bo jeśli nazywasz się Kamil Stoch, to musisz mieć ambicje wejścia do czołówki, walki o podium, a jeśli nie wychodzi, to każda nieudana próba źle wpływa na psychikę. Nie chcę być złym wróżbitą, ale obawiam się, że Kamil ze swoim skakaniem już nie pójdzie do przodu. W znaczącym stopniu nie podciągnie go już żaden trener na świecie. Owszem, ktoś mógłby zmienić jakieś niuanse, ale nie do tego stopniu, aby Kamil mógł skakać na miarę własnych oczekiwań. Raczej to jest niemożliwe. Przykro mi to mówić, ale tak to widzę.

 

Niemcy odskoczyli wszystkim po zmianie butów.

 

Nie demonizowałbym tego czynnika. Buty aż tak bardzo nie decydują o jakości skoków. W zeszłym sezonie, pod względem sprzętu, nasi skoczkowie byli do przodu w stosunku do konkurencji.

 

Za to Stefan Horngacher pokazuje trenerską klasę. Przynosił efekt, pracując z Polakami, to samo jest, gdy wziął się za Niemców.

 

Ale w zeszłym roku był krytykowany. Teraz jego metody zadziałały, ale na jak długo, to też nie wiadomo. Dobrze sezon zaczęła też Austria, również Słoweńcy powoli się dobijają do czołówki. Oni mają wybitne talenty, młodych chłopców.

Długopolski: Jarosław Krzak to pomyłka. Pupilek PZN-u

Dlaczego takich talentów u nas nie widać? PZN próbuje wskrzesić Jarosława Krzaka, który ma 23 lata i nie zadebiutował nawet w Pucharze Świata, a w zeszłym sezonie jego najlepszym wynikiem było 19. miejsce w Pucharze Kontynentalnym.

 

To jest pomyłka, wie pan. To jest pupilek Polskiego Związku Narciarskiego, który dostaje ciągle szansę, jakiej wcześniej lepiej rokujący chłopcy nie dostali.

 

21-letni Jan Habdas zajął 25. i 36. miejsca w inauguracyjnych zawodach Pucharu Kontynentalnego. Trudno się zachwycać takimi występami.

 

Nasza młodzież nie poszła do przodu ani o centymetr, choć w ubiegłym sezonie, podczas MŚ juniorów wypadła obiecująco.  

 

To prawda, Habdas zdobył w Whistler brązowy i srebrny medal.

 

Ale w lecie tej młodzieży już nie było widać. Powiem panu coś, co wynika z mojego doświadczenia: tym chłopcom Bozia dała dryg, talent, ale też trzeba mieć szczęście, żeby trafić na ludzi, którzy umieją poprowadzić karierę. Jeśli trafisz na kiepskich fachowców, to zmarnują ów talent. Ja to porównuję do lekarza – każdy chce wyleczyć pacjenta, ale nie każdemu się to udaje, niektórzy, niechcący, zaszkodzą, bo nie trafią z kuracją. Tak samo jest z trenerami. Niektórym się wydaje, że dane metody są najlepsze, a jednak chłopcy cofają się po nich w rozwoju.

 

Widzi pan szansę na poprawę naszych skoczków w Engelbergu?

 

Cudów nie będzie, ale myślę, że doczekamy się lepszych skoków niż te w Klingenthal.

 

Może się doczekamy, że zapunktuje wreszcie czterech Polaków, a nie tylko dwóch?

 

Dokładnie, tym bardziej, że teraz nie jest tak o to trudno. Zmniejszyły się limity skoczków z każdej nacji. Gdyby Austriacy i Niemcy wystawili więcej niż po pięciu-sześciu skoczków, to jeszcze trudniej byłoby się przebić do "trzydziestki".

 

Za czasów trenera Horngachera wprowadzaliśmy czterech skoczków do "dziesiątki", wygrywaliśmy Puchar Narodów.

 

Dokładnie tak było. Byliśmy postrzegani jak potęga, na równi z obecnymi Niemcami czy Austriakami. Teraz jesteśmy w dołku, ale takie są koleje sportu: raz na wozie, raz pod wozem. Ja też przewidywałem, że jak nam ta stara wiara się wykruszy, to zrobi się przepaść dzieląca nas od najlepszych. I to się zaczyna dziać. Musimy poczekać parę lat na nowe pokolenie, ale nie jestem pewien, czy doczekamy mistrzów pokroju Stocha, Kubackiego, Żyły. W tej dekadzie nas na to nie stać. Jeśli tylko wytrwają sponsorzy, będzie finansowanie szkolenia, bo to też jest ważne, to się odrodzimy!

Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie