To był wielki skandal! Dziekanowski: Legia powinna o tym alarmować dużo wcześniej
- Takie problemy, jak wysyłanie przez Alkmaar polskich kibiców po bilety do Hagi, Legia powinna wcześniej zgłaszać i o nich alarmować, być bardziej aktywną. Wówczas by do tego nie dochodziło. Osoby odpowiedzialne za organizację w klubie powinny o to zadbać – powiedział nam Dariusz Dziekanowski, który dla Polsatu Sport ocenił występy Legii w Lidze Konferencji, a także kolejne afery w PZPN-ie.
Michał Białoński, Polsat Sport: Legia Warszawa spisała się na medal. Pokonując AZ Alkmaar awansowała do fazy pucharowej Ligi Konferencji. Jednocześnie zrewanżowała się Holendrom za niemiłe przyjęcie i potraktowanie prezesa Dariusza Mioduskiego. Jak pan to ocenia?
ZOBACZ TAKŻE: Kryzys Legii Warszawa nie wziął się z niczego. Dariusz Dziekanowski wskazał powody
Dariusz Dziekanowski, były napastnik Legii, król strzelców Ekstraklasy z 1988 r., mistrz Polski z 1994 r., 63-krotny reprezentant Polski: Ja bym tych dwóch spraw nie łączył. Jeśli chodzi o tę sportową, Legia w tym dwumeczu bardzo dobrze się zaprezentowała. Pamiętajmy o tym, że Alkmaar to półfinalista poprzedniej edycji Ligi Konferencji, który przegrał dopiero z West Hamem. Trzeba przyznać, że pomimo tego, iż przez pierwsze 35 minut Alkmaar był częściej przy piłce, jego kultura gry była na wyższym poziomie, to jednak Legia była bardziej konkretna, skuteczna.
Ja bym pochwalił przede wszystkim jej defensywę, która spisała się bardzo dobrze. Zwłaszcza Steve Kapuadi, Rafał Augustyniak i Radovan Pankov. Do tego w ofensywie popisali się: Paweł Wszołek, który miał udział przy pierwszej bramce, a przy obu trafieniach błysnął Josue. Josue zrobił to, czego od niego oczekujemy, był bliżej bramki przeciwnika, dzięki czemu mógł obsługiwać podaniami zawodników ofensywnych i zaskoczyć rywala w polu karnym. Josue nie powinien być za często w defensywie, mam na myśli rozgrywanie piłki od tyłu, tam, gdzie to robią obrońcy. Jego atuty predestynują go do tego, aby grać dużo wyżej. Portugalczyk ma faktycznie dobre ostatnie podanie.
Podkreślam jednak, że nie mieszałbym spraw boiskowych z tymi pozaboiskowymi.
Ale Legia dobrze się zachowała, bo nie chciała się rewanżować na kibicach z Holandii, tylko przekazała Alkmaarowi należną pulę biletów. To AZ zrezygnował z jej rozprowadzania. Natomiast w odpowiedzi na to, co działo się w Holandii, nie było pomysłów wysyłania kibiców Alkmaar po bilety np. do Radomia.
Myślę, że takie problemy, jak wysyłanie przez Alkmaar polskich kibiców po bilety do Hagi, Legia powinna wcześniej zgłaszać i o nich alarmować, być bardziej aktywną. Wówczas by do tego nie dochodziło. Osoby odpowiedzialne za organizację w klubie powinny o to zadbać.
Dariusz Dziekanowski: W lidze Legii brakuje determinacji i koncentracji
Gdy rozmawialiśmy pięć tygodni temu, wyraził pan zdanie, że Legia ma na tyle szeroką kadrę, by poradzić sobie na trzech frontach. Tymczasem odpadła z Fortuna Pucharu Polski, po starciu z Koroną, a w lidze przegrała u siebie ze Stalą Mielec, z zamykającym tabelę ŁKS-em ledwo zremisowała.
Brakuje determinacji, koncentracji, odpowiedniego podejścia zawodników. Widzę, że mobilizują się na bardzo ważne mecze. Gdyby w lidze zamienili determinację na przyjemność gry z teoretycznie słabszymi przeciwnikami, to na pewno Legia na tym by skorzystała pod względem punktowym, poziomu gry. Myślę, że tu jest największy problem zawodników. Do tego, żeby osiągnąć pewne sukcesy na arenie międzynarodowej, potrzebna jest także dominacja w lidze.
Oczywiście, marzymy o tym, żeby Legia wygrała Ligę Konferencji, ale będzie o to szalenie trudno. Natomiast liczymy na to, że drużyna Kosty Runjaicia dojdzie bardzo wysoko w tych europejskich rozgrywkach, a w Ekstraklasie będzie rywalizowała o to, żeby w kolejnym sezonie mieć szansę bić się o Ligę Mistrzów! Apetyt na to mają Legia i Lech, gdyż to one dysponują największymi budżetami, co daje im możliwość robienia najlepszych transferów, czy to krajowych, czy zagranicznych. Nie powinna mieć miejsca sytuacja, że Legia pokonuje trzeci zespół Holandii, a w Ekstraklasie ma problemy w rywalizacji z ekipami, które niespodziewanie zdominowały ligę, jak Śląsk i Jagiellonia. To obrazuje tylko słabość klubów o największym potencjale.
Dariusz Dziekanowski: Kombinowanie na tym etapie to słabsze podejście psychologicznie
Mówi pan, że Legia może zajść dalej w Lidze Konferencji. W barażu trafić może na: Olympiakos Pireus, Ajax Amsterdam, Betis Sewilla, Sturm Graz, Royale Union Saint-Gilloise, Maccabi Hajfa, Servette Genewa i FK Molde. Chyba żaden z tych zespołów nie jest poza zasięgiem Legii?
Dla każdego zawodnika gra z Ajaksem czy Betisem powinna stanowić wyzwanie. Kombinowanie na tym etapie, żeby pójść na łatwiznę, trafić na teoretycznie łatwiejszego rywala, to psychologicznie słabsze podejście, czy to zawodników, czy całego klubu i mam nadzieję, że tego nie ma. Legia pokonała u siebie Alkmaar i Aston Villę. O tych meczach będzie się pamiętało! Kto będzie pamiętał o dwóch wygranych ze Zrinjskim Mostar? Prawie nikt o tym nie rozmawia. Dlatego teraz trzeba liczyć na to, że pokona się Ajax, Betis, czy Olympiakos.
To nie jest Real Madryt, Bayern Monachium czy Manchester City. To są kluby, które nie dominują w swoich krajach, rywalizują w Lidze Konferencji, bo nie zakwalifikowały się nawet do Ligi Europy. Jako były piłkarz i kibic Legii marzę o tym, aby warszawianie trafili na silniejszych. Legia pokazała, że potrafi grać z najlepszymi. Dowiodła tego w meczu z Alkmaar, że potrafi zaprezentować się solidnie z tyłu, więc stawiajmy poprzeczkę może nie wyżej, ale też nie obniżajmy jej! Przepraszam, ale czy my marzymy o tym, żeby znowu oglądać rywalizację polskiego klubu ze Sturmem Graz?
Ze Sturmem poradził sobie na wyjeździe Raków, natomiast w miniony czwartek został "rozstrzelany" przez rezerwową jedenastkę Atalanty 0-4. Jest pan tym bardzo zawiedziony? Przecież niższa porażka dawała mistrzom Polski awans do fazy pucharowej Ligi Konferencji.
Atalanta jest zespołem, który – jak widzimy – ma szerokie zaplecze. To jeden z czołowych klubów we Włoszech, a w tym kraju poziom jest naprawdę bardzo wysoki i kluby z Serie A bardzo dobrze sobie radzą nawet w Lidze Mistrzów. Wiemy o tym, że nie tak dawno temu Atalanta była wielką atrakcją Champions League i z przyjemnością się ją oglądało. Widzimy, że decyduje o tym nie tylko pierwsza "jedenastka", ale ogólnie dobór zawodników w klubie z Bergamo jest bardzo dobry. Do tego stopnia, że ci z ławki rezerwowych pukają bardzo mocno do pierwszego zespołu.
Legia też powinna dążyć do tego, aby mieć taką "dwudziestkę", by rotacje w składzie nie zaniżały poziomu, a każda zmiana sprawiała trenerowi przyjemny kłopot. Ambicje i umiejętności zmienników powinny wywoływać u trenera ból głowy. Dlatego szkoda, że w meczu z Alkmaarem szansy nie dostali młodzi Igor Strzałek, czy Filip Rejczek. Szkoda, że nie mamy takich "strzałów" z ławki rezerwowych, jakie ma Atalanta. W niej rezerwowi nie zaniżają poziomu, a nawet pchają do przodu zespół, rozwijają go, wpływają mobilizująco na podstawowych piłkarzy. Dzięki temu cały zespół unika przestojów, jakie się zdarzają Legii. W Bergamo szeroka kadra nie pozwala nikomu na chwilę słabości.
Dariusz Dziekanowski: Jakub Kwiatkowski nie pasował do PZPN-u
Gdy rozmawialiśmy ostatnio, użył pan sformułowania, że prezes Kulesza robi duży bałagan w PZPN-ie, a piłkarze to widzą. Na potwierdzenie pana słów długo nie trzeba było czekać. Ostatnio "Gazeta Wyborcza" rzuciła nowe światło na odejścia Paula Sousy. Ujawniła, że prezes był nietrzeźwy, przez co nie stawił się na wcześniej umówionym spotkaniu z selekcjonerem Sousą. To mogło zepsuć relacje na linii selekcjoner – prezes.
Na usprawiedliwienie ucieczki Sousy do Brazylii taka wymówka dobrze wygląda, że on był poważny, w odróżnieniu od prezesa. Jeżeli faktycznie doszło do takiej sytuacji i prezes tak się zachował, to trzeba powiedzieć, że było to bardzo naganne i nie do przyjęcia. Na podsumowanie, żeby się nie rozwodzić, mogę powiedzieć tylko jedno: faktycznie, Jakub Kwiatkowski nie pasował do tego grona, które teraz funkcjonuje w Polskim Związku Piłki Nożnej.
Przejdź na Polsatsport.pl