Największa katastrofa od 15 lat! Thurnbichler stąpa po grząskim gruncie

Michał BiałońskiZimowe
Największa katastrofa od 15 lat! Thurnbichler stąpa po grząskim gruncie
PAP
Trener Thomas Thurnbichler próbuje ratować sytuację, jak może. Nadziei nie daje nawet Dawid Kubacki (z prawej), który rok temu bił się o Kryształową Kulę

Aż dziw bierze, że rok temu metody trenera Thomasa Thurnbichlera dały całkiem nowe życie naszym skoczkom, a teraz … Austriak stąpa po cienkim gruncie. Nie ma w drużynie ani jednego lidera, na którym można by budować nadzieję przed Turniejem Czterech Skoczni i polskimi konkursami Pucharu Świata w Wiśle, Szczyrku i Zakopanem. Tak słabo Polacy nie skakali od 2008 r., gdy ich lider Adam Małysz wchodził w jesień kariery, a Kamil Stoch dopiero się rozkręcał.

Od 2008 r. polscy skoczkowie nie prezentowali się tak słabo!

15 lat w sporcie to szmat czasu, a szczególnie w skokach, gdzie nowinki technologiczne ścigają się z tymi regulaminowymi. W 2008 r. Adam Małysz miał już na koncie cztery Kryształowe Kule za zwycięstwo w klasyfikacji generalnej, ale okres 2007/2008 miał już słabszy – skończył na 12. Miejscu w „generalce”. U progu nowego sezonu w Ruce był 14. na inaugurację, ale później szło już dużo gorzej. Kamil Stoch dopiero się przebijał i zajmował miejsca pod koniec piątej dziesiątki, pierwsze punkty w PŚ wywalczył dopiero w Innsbrucku, czyli podczas TCS.

 

Łukasz Rutkowski na ogół przepadał w kwalifikacjach, zapunktował tylko raz, gdy by 27. w Engelbergu. Na kolejne punkty musiał czekać do PŚ w Zakopanem, gdzie był 24. Piotr Żyła i Stefan Hula obudzili się również dopiero na Wielkiej Krokwi, gdzie zdobyli pierwsze punkty w sezonie. Polski Związek Narciarski rozpaczliwie szukał następcy „Orła z Wisły” i dopiero w 2011 r. wypalił Stoch, wygrywając trzy konkursy w drugiej części sezonu.

 

ZOBACZ TAKŻE: Kamil Stoch: To był dobry dzień

Mistrzowie świata Kamil Stoch, Dawid Kubacki i Piotr Żyła najlepsze mają za sobą, a młodych nie widać

Teraz mamy znacznie większy problem, gdyż trójka dojrzałych mistrzów świata najlepsze lata ma już za sobą, a młode pokolenie skacze jeszcze z butelką mleka w kieszeni, jak mawiał o niedojrzałych piłkarzach Franciszek Smuda.

 

Trener Thomas Thurnbichler wdraża środki naprawcze, obozy treningowe, jak ten ostatni w Zakopanem, ale kryzys jawi się dużo głębszym niż wydawało się na początku sezonu. Wówczas do przeziębienia większości naszych skoczków doszły kłopoty z sylwetką dojazdową.

 

Dawid Kubacki jeszcze w ubiegłym sezonie niósł na plecach odpowiedzialność za wynik. Długo walczył o Kryształową Kulę z Halvorem Egnerem Granerudem, a drugie miejsce w klasyfikacji generalnej stracił tylko przez kłopoty prywatne, które wymusiły jego nieobecność na ostatnich czterech konkursach. Ale teraz pogubiony technicznie jest również Dawid. Gdy w Lillehammer nie zapunktował, był dopiero 33., na rolę nowego lidera wyrósł Piotr Żyła, którego komplementował za regularność nawet prezes Adam Małysz. „Wewiór” potwierdził to tylko raz, gdy zajął 11. miejsce w Klingenthal, ale teraz i on zaginął w labiryncie szczegółów technicznych skoku. 22. i 34. miejsce w Engelbergu, to nie lokaty, o jakie chodzi Piotrowi i nam wszystkim.

Skoczkowie sami obniżyli poprzeczkę oczekiwań

Kamil Stoch, po czterech dniach treningów w Austrii i Zakopanem, wrócił do Pucharu Świata i z Engelbergu wrócił z 21. i 23. miejscem. Pomyśleć, że rok temu niektórzy utyskiwali, gdy w Szwajcarii zajął ósme miejsce.

 

O ile trzech mistrzów świata próbuje się odnaleźć, o tyle pozostałych naszych skoczków dzieli do nich przepaść. Do niedawna Paweł Wąsek był wielką nadzieją, ale teraz? Trudno go tak określać. Sam nie daje podstaw do tego. W ośmiu konkursach zdołał zapunktować tylko raz, za 23. miejsce w pierwszym konkursie w Lillehammer, by z drugiego wypaść przez przygodę z zagubionymi butami. Buty się odnalazły, ale technika skoku nadal pozostaje w ciemnym lesie.

 

W nieszczęściu Thurnbichler ma to szczęście, że trzej mistrzowie nie wpadają w panikę. Po prostu dostosowali oczekiwania do formy, jaką obecnie prezentują.

 

- To już jest zupełnie inny poziom. Rozmawiamy po dwóch skokach konkursowym, a nie po jednym kwalifikacyjnym, co jest sporym plusem jak dla mnie – nie krył Kamil Stoch przed kamera Skijumping.pl.

 

- W Engelbergu zrobiłem krok naprzód, to fajna baza do dalszej pracy – dodał Dawid Kubacki.

 

Przypomnę tylko, że jeszcze w ubiegłym sezonie Kamil utyskiwał na każde miejsce poza czołową „dziesiątką”. Zresztą aspiracje przynależności do ścisłego topu potwierdził w 10 konkursach grudniowych i styczniowych (od Titisee-Neustadt do Sapporo), gdy tylko raz, w drugich zawodach w Engelbergu, wypadł poza czołową „dziesiątkę”. Teraz, na sześć podejść, nie jest w stanie ani razu wbić się do top 10. Zresztą nie tylko on, bo także żaden inny z naszych śmiałków w tym sezonie. Tak źle nie było od ponad 15 lat!

Lato było słabe, ale nawet ono nie zwiastowało takiej katastrofy

Gdyby po słabym lecie, które obronił tylko Kubacki złotym medalem na Wielkiej Krokwi, podczas Igrzysk Europejskich, ktoś zawyrokował przed sezonem: „Jedynym miejscem w pierwszej dwudziestce, jakie w ośmiu konkursach PŚ wywalczą nasi skoczkowie będzie 11. pozycja Żyły w Klingenthal”, prezes Małysz zareagowałby jednoznacznie: „Uszczypnijcie mnie! To musi być koszmar!”

 

Thurnibichler zaczyna stąpać po wyjątkowo grząskim gruncie. Ten dołek formy Stocha i Żyły nie może być pochodną li tylko PESEL-u, wszak wkrótce obaj skończą 37 lat. Po prostu w przygotowaniach poszło coś nie tak i to bardzo. Poza faktem, że po ciężkich treningach nasi zawodnicy mają się z czego odbić, dosłownie i w przenośni, trudno znaleźć powody do optymizmu przed Turniejem Czterech Skoczni i styczniowymi polskimi konkursami. Odnalezienie techniki i automatyzmu skoku to skomplikowany proces, który może długo trwać i niekoniecznie przynieść dobre owoce.

Polacy przegrywają z kretesem Puchar Narodów 

Sezon trwa raptem od 23 dni, więc jeszcze się na dobre nie rozkręcił, a pewne jest jedno:  Puchar Narodów już przegraliśmy z kretesem. Od 2016 r. kibice emocjonowali się tą klasyfikacją, gdyż nasi skoczkowie walczyli o miejsce na podium. Teraz są na siódmym miejscu, za plecami nawet Japonii i Szwajcarii, z dorobkiem zaledwie 158 pkt i stratą 1519 pkt do prowadzących Niemców.

 

- Nawet jeśli tego nie widać na liście wyników w Engelbergu swoje skoki poprawili zarówno Dawid, jak i Piotr i Kamil. Nie pozostaje nam nic innego, jak wykorzystać najbliższe tygodnie na ustabilizowanie formy i uzyskanie świeżości fizycznej, jak i mentalnej – próbuje wlać odrobinę optymizmu w narodzie Thomas Thurnbichler. Aż wciska się do głowy przebój T. Love "Jest super, więc o co ci chodzi". Sęk w tym, że przed poprzednimi konkursami również zapowiadał, iż trzyma rękę na pulsie, jednak wyniki tego nie potwierdzały.

Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie