Sochan punktuje, San Antonio Spurs przegrywa
Jeremy Sochan zdobył dziewięć punktów dla San Antonio Spurs, a jego drużyna przegrała na wyjeździe z Chicago Bulls 95:114 w meczu ligi NBA. To trzecia z rzędu i 23. w sezonie porażka koszykarzy z Teksasu, którzy wygrali dotychczas cztery spotkania.
Sochan rozpoczął grę w pierwszej piątce i przebywał na parkiecie 34 minuty. W tym czasie trafił cztery z ośmiu rzutów z gry, w tym jeden z dwóch za trzy punkty. Jego statystyki uzupełnia siedem zbiórek, dwie asysty i przechwyt; popełnił też jeden faul.
ZOBACZ TAKŻE: Enea Stelmet Zastal z pierwszym domowym zwycięstwem
Przez trzy kwarty zespół reprezentanta Polski dotrzymywał kroku "Bykom", ale w ostatniej przewaga gospodarzy wzrosła, m.in. dzięki dwóm "trójkom" już na początku tej odsłony.
W szeregach Spurs na wyróżnienie zasłużyli Devin Vassell - 21 punktów oraz wchodzący z ławki Zach Collins - 14 i dziewięć zbiórek.
Numer jeden tegorocznego draftu, Francuz Victor Wembanyama, który ostatnio zmagał się z opuchniętym stawem skokowym, uzyskał siedem punktów i miał pięć zbiórek, co jest jego najsłabszym osiągnięciem w sezonie.
- Z moją kostką wszystko w porządku, po prostu zdarzają się takie mecze - przyznał 19-latek.
Coby White z dorobkiem 22 pkt był najskuteczniejszy wśród gospodarzy, a 21 dodał DeMar DeRozan. Ekipa z San Antonio z bilansem 4-23 zamyka tabelę Konferencji Zachodniej, a Bulls (13-17) są na 11. pozycji na Wschodzie. Najsłabszym zespołem tej konferencji i całej ligi są Detroit Pistons.
"Tłoki" przegrywając we własnej hali z Utah Jazz 111:119 doznali 25. porażki z rzędu, czym śrubują klubowy rekord. Jeszcze jednej brakuje im, by wyrównać dwa najbardziej niechlubne osiągnięcia w historii ligi - Cleveland Cavaliers z sezonu 2010/11 i Philadelphia 76ers z 2013/14. Ten drugi zespół przegrał też 28 kolejnych spotkań, ale na to "zapracował" w rozgrywkach 2014/15 i 2015/16.
Cade Cunningham z 28 pkt i 10 asystami był najlepszym graczem gospodarzy, a punkt mniej uzyskał najskuteczniejszy wśród zwycięzców Kelly Olynyk. W drużynie z Salt Lake City (11-18 i 12. lokata na Zachodzie) po raz kolejny zabrakło kilku czołowych koszykarzy, m.in. Fina Lauriego Markkanena czy Jordana Clarksona.
Choć na trybunach zasiadło ponad 18 tys. kibiców, którzy wypełnili halę w 89 proc., to w pewnym momencie dali wyraz swojemu niezadowoleniu, skandując pod adresem właściciela Toma Goresa i jego firmy Platinum Equity: "Sprzedać klub, sprzedać klub".
- Muszę być bardzo ostrożny w doborze słów, bo jedno za dużo może zrobić ogromną krzywdę. Jednak nie sposób mi sobie wyobrazić, że wskutek naszych strat i własnych zbiórek rywale zdobywają w meczu 50 punktów. To jakieś niewiarygodne liczby - przyznał trener Pistons Monty Williams.
Kolejny mecz czeka jego drużynę w sobotę na wyjeździe z Brooklyn Nets.
- Nie jesteśmy jak słabi jak nasz bilans 2-26. Mam nadzieję, że stać nas, żeby się pozbierać i to wszystko odwrócić, że możemy grać dużo lepszą koszykówkę - podsumował Cunningham.
Przejdź na Polsatsport.pl