Iwanow: Bóg się rodzi, nadzieja truchleje. Wielkanoc będzie inna?
Wsłuchując się we wszelkiego rodzaju piłkarskie podsumowania kończącego się roku, analizując głosy ekspertów, zarówno byłych zawodników jak i dziennikarzy, włos na głowie się jeży i staje dęba. Nawet wchodząc w świąteczny czas, przez który zawsze powinien przebijać nastrój spokoju i nadziei, naszej reprezentacyjnej piłce prognozuje się wejście w trudną epokę. Czy faktycznie powinniśmy się szykować na okres smuty, przygotowywać się na chude lata?
Po tym, co wydarzyło się w 2023 roku, być może trudno o optymizm. Brak wiary w awans do EURO 2024, który znacząco wpłynie na poprawienie koniunktury, jest wszechobecny. Przejście dwustopniowych barażów jawi się jako cel nieosiągalny, choć przecież wcale nie ma żadnej gwarancji, że na finał będziemy musieli wybrać się do Cardiff, mimo że Walia jest zdecydowanym faworytem rywalizacji z Finami. Wyspiarzy pokonywaliśmy przecież dwukrotnie w 2022 roku w Lidze Narodów i choć za każdym razem z trudem, to jednak sześć punktów ekipa Czesława Michniewicza była w stanie na tym rywalu uzyskać. Teraz jakiegokolwiek przeświadczenia, że mamy szanse, nie stwierdzam. Narodowa drużyna straciła wszelkie zaufanie. A przecież – jeśli pokonamy Estonię – pojedziemy do Walii, z całym szacunkiem, „tylko” do Walii. A nie na Wembley, żeby zagrać z Anglią czy na Stade De France na starcie z „Trójkolorowymi”.
ZOBACZ TAKŻE: Skandal po meczu tureckich gigantów! Afera goni aferę
Jeśli nawet awansujemy na mistrzostwa Europy, to - jak słyszę - nie mamy czego tam szukać. W grupie z Francją, Austrią czy Holendrami. Spadniemy w rankingach, więc szczęśliwe i korzystne losowania nas ominą, zdecydowanie trudniej będzie więc w eliminacjach. Przez ostatnie kilka lat zostaliśmy rozpieszczeni – zamiast narzekać na styl i i dość częste odpadanie w grupach, może powinniśmy doceniać fakt, że regularnie na dużych imprezach jednak się pojawialiśmy. Ostatnio znaleźliśmy się nawet w najlepszej szesnastce mundialu. A i tak wróciliśmy z Kataru z podkulonym ogonem, tylnym wyjściem z Okęcia, zdekompletowani, bo spora część reprezentacji uciekła na wakacje i w atmosferze niedomówień, afer i skandali. Niektóre wychodzą jeszcze na jaw dopiero teraz. Dwanaście miesięcy od zakończenia mistrzostw świata.
Im większe oczekiwania, tym większe … rozczarowania. Często się z tym zderzaliśmy, dmuchając balonik do granic możliwości. Dziś tego nie ma, a określenie „dmuchanie w balonik” kojarzy się nam już nie z metaforycznym użyciem tego określenia. Więc skoro jest tak źle, to przecież gorzej być nie może. A lepiej na pewno. Baraże gramy krótko przed Wielkanocą. Najważniejszym chrześcijańskim świętem, które ma nam przypominać nie tylko o męce, ale i zmartwychwstaniu. To idealnie pasuje do tego, co może nas czekać. To idealny czas, by karta się odwróciła. Ale by tak się stało, nie wystarczy tylko wiara. Choć i ona się przyda.