To nie był rok Roberta Lewandowskiego
Trzeba głęboko sięgnąć pamięcią, by znaleźć rok w polskiej piłce, gdzie Robert Lewandowski nie łapałby się nawet do czołowej trójki najlepszych graczy. Rzeczywistość dla kapitana biało-czerwonych jest nieubłagana, i wcale nie dlatego, że inni mocno się wybili, ale dlatego, że on sam znacząco obniżył loty.
Historia zatoczyła koło, właściwie wracamy do momentu, w którym mamy olbrzymi problem, kto był najlepszym polskim piłkarzem ostatnich miesięcy. Lewandowski zdominował wszelkie futbolowe plebiscyty przez ponad dekadę. Choćby w tym najistotniejszym branżowo, organizowanym przez tygodnik „Piłka Nożna”, od 2011 roku oddał pierwszeństwo tylko raz, w 2018 roku, którego punktem kulminacyjnym był nieudany mundial w Rosji.
Może nawet i wtedy Lewandowski mógł sięgnąć po ten niewątpliwy zaszczyt, ale w poczuciu wielkiego rozczarowania środowisko poszukiwało bohatera pozytywnego, a takim – abstrahując od jego dyspozycji na tym turnieju - jest przez całą swoją karierę Łukasz Fabiański. Tym razem rzeczywistości aż tak naciągnąć się nie da i choć docenić należy, że czołowy polski piłkarz ostatnich dekad gra na co dzień w Barcelonie, to nie jest już aż tak wielki mandat, by poza dyskusją uznawać go wciąż za nr 1 pośród wszystkich polskich piłkarzy.
ZOBACZ TAKŻE: Cristiano Ronaldo pobił swój rekord! Niesamowite osiągnięcie
Nie jest to żadna złośliwość, ani uznanie Lewandowskiego jedynym winnym ponurego roku reprezentacji Polski. Ale tak samo jak przez wiele lat był on twarzą nielicznych, ale jednak wzlotów kadry, tak teraz jest symbolem całej tej sportowej degrengolady, która zmierza do braku kwalifikacji na imprezę, na którą jedzie pół Europy. Oczywiście wszystko jest jeszcze możliwe, marcowe baraże wciąż pozostawiają otwartą furtkę na turniej w Niemczech, ale w ogólnej ocenie Lewandowskiego i spółki za rok 2023 nie zmienia to absolutnie nic. Perypetie 35-latka w Katalonii, jego coraz mniejszy wpływ na drużynę narodową, ale też i metryka, z którą przecież mierzy się każdy sportowiec, są okolicznościami mocno niesprzyjającymi.
Oczywiście przywilejem każdego kibica jest ocenić odchodzące 12 miesięcy po swojemu, ale chyba próżno szukać tych, którzy we wszelkich plebiscytach bezkrytycznie podniosą rękę za RL9. Na marginesie, zupełnie inny wymiar i charakter ma ten organizowany przez „Przegląd Sportowy”, dociera bowiem do szerokiego grona kibiców nie tylko piłkarskich, a wśród tych Lewandowski wciąż jest jednym z najistotniejszych sportowców w ogóle.
Inna sprawa, że spełnia się tym samym złowieszcza przepowiednia, że po Lewandowskim nastąpi ziejąca pustka. Może jeszcze nie w tym roku, bo mistrzostwo Włoch Napoli wyraźnie stawia w gronie tegorocznych faworytów na piłkarza roku Piotra Zielińskiego. Kandydatura ta nie wymaga szczególnej rekomendacji, to jeden z najistotniejszych graczy mistrza Serie A, zapewne bohater jednego z najbardziej wyczekiwanych transferów, choć i jemu ciążą tegoroczne klęski reprezentacji.
Z pozycją nr 2 i 3 w polskim futbolu jest już dużo większy kłopot, nawet na poziomie detali statystycznych trudno rozstrzygnąć, czy więcej zdziałał Sebastian Szymański, czy jednak Przemysław Frankowski. To idąc dalej niekończące się dyskusje, czy istotniejsza jest postawa w klubie, czy wykorzystywanie reprezentacyjnych szans. Czy trudniej jest błysnąć w lidze tureckiej, czy jednak we francuskiej. Nie są to jednak dylematy dotyczące piłkarzy, którzy mieściliby się w setce najlepszych graczy w Europie, właściwie wracamy do momentu, w którym gra dla przyzwoitego zachodniego klubu staje się legitymacją do plebiscytowych splendorów w kraju.
Tak więc można coraz śmielej domniemywać, że Lewandowski powoli schodzi ze szczytu. Pytanie tylko, czy na ten moment polska piłka jest gotowa. Jeśli nie, tak jak przed wielu laty będziemy mieli co roku zabawę w typowaniu piłkarza roku. Tyle że będzie to zabawa w oparciu o zasadę „na bezrybiu i rak ryba”.
Przejdź na Polsatsport.pl