Jaki rok 2024 w lekkoatletyce? Wyskoczy ktoś taki jak Dawid Tomala
Rok igrzysk olimpijskich to jak zwykle szczególne nadzieje dla lekkoatletycznego świata. Mamy dwoje kandydatów do medalu w Paryżu, ale zdaniem Artura Partyki, wicemistrza olimpijskiego z Atlanty, powinniśmy liczyć się z miłym zaskoczeniem.
Na ostatnich igrzyskach w Tokio polscy lekkoatleci wywalczyli aż dziewięć z 14 medali zdobytych przez reprezentację Polski, w tym wszystkie złote, które odebrali uczestnicy sztafety mieszanej 4x400 m, Anita Włodarczyk i Wojciech Nowicki w rzucie młotem oraz Dawid Tomala w chodzie na 50 km. W związku z tym także przed imprezą czterolecia w Paryżu rosną oczekiwania polskich kibiców. Organizacje badawcze, zajmujący się prognozowaniem medalowych szans, najczęściej wskazują, że reprezentacja Polski sięgnie po 11 medali, a więc wróci do wyniku z Rio de Janeiro, Londynu i Pekinu. Wśród lekkoatletów największe szanse daje się Natalii Kaczmarek i Wojciechowi Nowickiemu, a więc srebrnym medalistom ostatnich mistrzostwa świata w Budapeszcie. Były to zresztą jedyne medale wywalczone przez polską reprezentację. Nadzieją jest oczywiście sztafeta mieszana, broniąca złota.
Zobacz także: Horrendalne ceny podczas IO w Paryżu. Kibice niezadowoleni
A jak najbliższe 12 miesięcy widzi ekspert Polsatu Sport Artur Partyka?
Właściwie każda rozmowa o przyszłości w lekkoatletyce związana jest z igrzyskami w Paryżu.
Mam z tym pewien kłopot, bo wcale nie w roku olimpijskim, jakim był 2023, królowa sportu zafundowała nam nadmiar emocji, wrażeń i rekordów świata. Już w sezonie halowym Holenderka Femke Bol pobiła rekord na 400 m, a Etiopczyk Lamecha Girma na 3000 m. Na otwartym sezonie lekkoatleci zaczęli nam się rozkręcać od samego początku. Amerykanin Ryan Crouser pchnął kulą 23,56 m na miarę rekordu globu, Kenijka Faith Kipyegon wykręciła we Florencji na 1500 m niesamowite 3.49,11. Znów Girma w Paryżu na 3000 m z przeszkodami osiągnął niedostępny dla nikogo wynik 7.52,11. Już na finiszu, w finałowym mityngu Diamentowej Ligi w Eugene niebywały Armand Duplantis poprawił swój rekord biorąc wysokość 6,23 m. Choćby z tego powodu, że w ubiegłym roku sypnęło tyloma rekordami, nie spodziewałbym się podobnych osiągnięć w 2024. Maksymalnie dwa-trzy najlepsze wyniki w historii, choć oczywiście wszystko jest możliwe. Najprędzej zakładałbym poprawianie się tych, o których wspomniałem, choćby Kipyegon czy Girmy. Ten ostatni w swojej konkurencji będzie ostro rywalizować z Marokańczykiem Soufianem El Bakkalim, będą śrubować wyniki.
Nie stawiasz na nikogo spoza tego grona?
Mam swoich faworytów, właściwie faworytkę, pomijaną Jamajkę Sharickę Jackson. Na dystansach sprinterskich jako pierwsze do wygranej zawsze traktuje się jej rodaczkę Shelly-Ann Fraser-Pryce czy Amerykankę Sha’Carri Richardson, a moim zdaniem to właśnie Jackson jest najbliższa pobicia 21,34 s nieodżałowanej Florence Griffith-Joyner na 200 m. Liczę również na Amerykankę Sydney McLaughlin-Levrone, która w skutek kontuzji kolana poświęciła zeszły sezon, by jak najlepiej przygotować się do igrzysk. Przypomnijmy, że to rekordzistka świata na 400 m przez płotki z 2022 roku. W jej przypadku może dojść do zbliżenia się do granicy 50 s.
Twoim zdaniem maratończycy już doszli do ściany, jeśli chodzi o wyniki?
U mężczyzn mamy rekord świata Kenijczyka Kelvina Kiptuma z października w Chicago, który wynosi 2:00.35, więc sądzę, że symboliczna bariera dwóch godzin zostanie złamana przy jednej z najbliższych okazji. U kobiet rekord padł trochę wcześniej w Berlinie, Etiopka Tigist Assefa zeszła poniżej 2:12, więc tu będzie trudniej. Na tym najdłuższym dystansie nie spodziewałbym się przełomowych wyników na igrzyskach w Paryżu, bo tam trasa nie będzie najłatwiejsza.
Pewnie widziałeś medalowe prognozy na Paryż. Reprezentacji Polski wieszczy się 11 medali, z czego w lekkoatletyce jest dwoje faworytów – Natalia Kaczmarek i Wojciech Nowicki. Oboje zdobywali jedyne medale na niedawnych mistrzostwach świata w Budapeszcie.
Jeśli chodzi o ogólną liczbę medali dla Polski, jestem przekonany, że będzie ich więcej niż 11, natomiast możemy pożegnać się z myślą o powtórzeniu wyniku z Tokio, gdzie pośród 14 medali w ogóle lekkoatleci sięgnęli po cztery złota, dwa srebra i trzy brązowe medale, a więc dziewięć krążków.
Spójrzmy na faworytów, o których wspomniałeś. Natalia, choć w sztafetach sięgnęła po dwa medale, indywidualnie będzie miała bardzo trudno. Rywalki są piekielnie mocne. Shaunae Miller-Uibo z Bahamów, z nieoczywistych postaci Irlandka Rhasidat Adeleke, która jest moją cichą faworytką. Swój poziom utrzyma z pewnością Dominikanka Marileidy Paulino, aktualna mistrzyni świata i wicemistrzyni olimpijska. W konkurencji rzutu młotem, możemy być pewni Wojtka, zresztą tak jest od czasu igrzysk olimpijskich w Rio de Janeiro, gdzie zdobył brąz. Stał się olimpijskim specjalistą, jak Paweł Fajdek w mistrzostwach świata, kiedy zdobywał pięć tytułów z rzędu. Paweł również jest głodny, na pewno marzy mu się podium tak jak w Tokio. Więc liczę tu na dwa medale dla Polski. Z rywali najwyżej stawiałbym na mistrza świata, Kanadyjczyka Ethana Katzberga, choć to 22-latek, najmłodszy zawodnik w czołówce, więc forma może być u niego zmienna.
Pamiętajmy, że zawsze na igrzyskach olimpijskich są niespodzianki i taka być może nam się przytrafi. No bo kto się spodziewał, że w Tokio sięgnie po złoto nasz chodziarz Dawid Tomala, kto liczył na nasza sztafetę mieszaną 4x400 m, która ograła wszystkich rywali? Mam tu takiego cichutkiego kandydata, a jest nim Norbert Kobielski w skoku wzwyż, który podczas finałowego konkursu Diamentowej Ligi w Eugene zajął drugie miejsce z rekordem życiowym 2,33 m. Ale to tyle na jego temat, żeby tylko nie zapeszyć. Dodam, że konkurencja ta przynosi wiele niespodzianek, a Norbert uwierzył, że może skakać naprawdę wysoko. Z dużym zaciekawieniem obserwuje walkę wieloboistki Adrianny Sułek o wyjazd na igrzyskach. Jest niesamowita, podziwiam ją, kiedy oglądam jak trenuje będąc w bardzo zaawansowanej ciąży. Czy zdąży z formą. Może być trudno, ale liczę, że właśnie ona stanie się jedną z liderek w naszej królowej sportu.
Kto jeszcze z Polaków może zaskoczyć w 2024 roku?
Rozbudziliśmy apetyty po Tokio. Starsi mistrzowie odchodzą na sportowe emerytury, młodzi nie są jeszcze gotowi bić się o najwyższe cele, co pokazały mistrzostwa świata w Eugene w 2022 roku i zeszłoroczne mistrzostwa w Budapeszcie, skąd przywieźliśmy odpowiednio cztery i dwa medale. Jesteśmy w ścisłej europejskiej czołówce, ale na świecie, gdzie dominuje USA, Jamajka, kraje afrykańskie, musimy zagospodarowywać nisze. Mamy moment korekty, tak to mogę ująć.
Decyzją MKOl na igrzyskach w Paryżu mają wystartować sportowcy z Rosji i Białorusi pod neutralną flagą, ale nie będzie wśród nich lekkoatletów, bo nie wyraził na to zgody prezydent World Athletics Sebastian Coe.
Cieszy mnie, że na czele światowej lekkoatletyki stoi ktoś taki jak Sebastian Coe i ma tak precyzyjne zdanie na ten temat. Decyzja MKOl kładzie się cieniem na całym ruchu olimpijskim, widać weszły w grę zupełnie inne względy. W dyskusji tej wrócę do wydarzenia sprzed kilku dni, kiedy polski szachista Jan Krzysztof Duda rozgrywając partię przeciwko rosyjskiemu zwolennikowi wojny w Ukrainie odmówił podania mu ręki. Niech ten symboliczny gest, ta spontaniczna reakcja jest najlepszym komentarzem, może nawet drogowskazem dla sportowców rywalizujących na igrzyskach w Paryżu.
Przejdź na Polsatsport.pl