Kowalski: Żal patrzeć na grę Roberta Lewandowskiego
Nowy rok, nowe otwarcie? W przypadku Roberta Lewandowskiego na razie nic z tego. Co prawda jego Barcelona pokonała na Wyspach Kanaryjskich Las Palmas 2:1, ale Polak po prostu był na boisku.
I niestety nic więcej. Król strzelców poprzedniego sezonu La Liga właściwie pełnił rolę statysty, w najlepszym razie straszaka, ale jednak zupełnie niegroźnego. Naprawdę żal było patrzeć, jak RL9 się męczy się na boisku. Nic mu nie wychodziło, podania do niego nie dochodziły, a jak piłka do niego docierała, to z reguły tylko po to, aby odbić się od 35-latka.
Zobacz także: Selekcjoner reprezentacji Polski pożegnał się z posadą
W pierwszej połowie przy świetnej grze gospodarzy (było 1:0), Barca nie oddała nawet strzału na bramkę. Po przerwie mistrzowie Hiszpanii grali już lepiej. Przy bramce na 1:1, Lewandowski miał nawet jakiś udział, bo obrońca Las Palmas Saul Coco wybijał piłkę, która odbiła się od głowy naszego asa, trafiła do Sergiego Roberto i następnie Ferrana Torresa, który strzelił gola
Można by powiedzieć, że była to „asysta trzeciego stopnia”, ale tak naprawdę przypadkowość i pewna nawet komiczność całego zdarzenia to była kwintesencja Barcelony z ostatnich miesięcy w pigułce. Od września ubiegłego roku jeśli zespół Xaviego wygrywa, to różnicą tylko jednego gola. Przepycha mecze, urywa punkty w ostatniej chwili.
Tak było i tym razem. Bo w 93 minucie rezerwowy Holender Daley Sinkgraven odepchnął w polu karnym Ilkaya Guendogana i ten wykorzystał „jedenastkę”.
Hiszpańscy dziennikarze barwnie porównują obecną Barcę do wyczerpanego człowieka, który mimo wszystko jest zdeterminowany i trzymając się płotu krok po kroku posuwa się do przodu. Dzięki temu naprawdę słabo prezentująca się drużyna ma tylko siedem punktów straty do prowadzącego Realu Madryt i w perspektywie grę w kolejnej rundzie Ligi Mistrzów.
Krytykowany trener Xavi, który raz traci kontrolę nad drużyną, a raz ją zyskuje, miota się w kwestiach personalnych. W Las Palmas wreszcie zdjął z boiska Lewandowskiego. W 72 minucie zastąpił go Joao Felix. Zdarzyło się to dopiero trzeci raz w tym sezonie, a ósmy odkąd Polak trafił do stolicy Katalonii.
Najważniejsze wydarzyło się jednak pięć minut później. Za Torresa na boisku zameldował się, że Vitor Roque, Brazylijczyk ściągnięty właśnie po to, aby zastąpić Polaka. Jego debiut był całkiem udany.
18-latek był pełen werwy i powinien nawet strzelić gola, ale zmarnował idealną sytuację już przy stanie 2:1.
Komentator dziennika „As” Alfredo Relano napisał, że Roque przez kilkanaście minut „ważył więcej” niż Lewandowski przez 72
„Xavi dał już posiedzieć na ławce Felixowi, Torresowi, a teraz wysyła tam Lewandowskiego. Trener przepisał syrop ławkowy świętym krowom z Barcelony” – skwitował.
Ciekawe, czy kuracja zadziała…
Przejdź na Polsatsport.pl