Ma dobrą radę dla polskich skoczków. Wskazuje Niemców. "To nie wzięło się z niczego"

Dariusz OstafińskiZimowe
Ma dobrą radę dla polskich skoczków. Wskazuje Niemców. "To nie wzięło się z niczego"
fot. PAP
Ma dobrą radę dla polskich skoczków. Wskazuje Niemców. "To nie wzięło się z niczego"

Ryoyu Kobayashi wygrał Turniej Czterech Skoczni, a najlepszy z Polaków Kamil Stoch skończył prestiżową imprezę na 15. miejscu. Na 17. uplasował się Piotr Żyła, a w sumie w czołowej trzydziestce TCS mamy czterech naszych zawodników. Nie tak to jednak miało wyglądać. Po fatalnej inauguracji sezonu w Ruce mówiło się, że TCS będzie przełomem. – Szału nie było, ale chyba jednak, z pewnych względów, można mówić o przebudzeniu i światełku w tunelu – analizuje były skoczek Jakub Kot.

Dariusz Ostafiński, Polsat Sport: Wiele od naszych skoczków przed Turniejem Czterech Skoczni nie oczekiwaliśmy.


Jakub Kot, były skoczek, ekspert: I szału nie było. Tak, jak pan jednak zauważył, nikt na fajerwerki nie liczył. Już po Engelbergu stało się jasne, że pod choinką niczego nie znajdziemy. Każda ocena, w której twardo stąpaliśmy po ziemi, mówiła jasno, że po pierwszej części sezonu, która może nie była katastrofą, ale brakiem formy na pewno, nie możemy mieć wielkich oczekiwań.

 

ZOBACZ TAKŻE: Zawody w Wiśle i Szczyrku bez wielkiego gwiazdora? Pilne wieści z Norwegii


I też ich nie mieliśmy.


Patrząc jednak na formę naszych w turnieju, możemy mówić o przebudzeniu, czy światełku w tunelu. Dno za nami, zaczęliśmy się odbijać. Parę plusów jest. Zresztą cieszmy się z małych rzeczy, bo jak inaczej zbudować energię i uśmiech. Poza wszystkim my naprawdę jesteśmy na krzywej wnoszącej.


Gdzie pan widzi krzywą i te plusy?


Jak popatrzymy na wyniki Zniszczoła i Wąska, to mamy dwa duże plusy. Jak na wyniki pozostałych, to też. Brakuje nam miejsca w dziesiątce, ale nasi już oddają dobre skoki. Na razie pojedyncze, ale jednak. Konsekwentnie, cierpliwie, budujemy formę.


Mogę się z panem zgodzić, ale mam jedno zastrzeżenie. My na tej krzywej wznosimy się powoli, a przed nami turniej polski, gdzie już naprawdę chciałoby się czegoś więcej.


Ja bym się nastawiał na kolejny mały kroczek, ale z drugiej strony będziemy w Polsce. Będzie euforia, bo u siebie i kto wie, gdzie nas to poniesie? Jak jednak powiedziałem, mam wątpliwości, czy wystarczy to na absolutną czołówkę? Forma najlepszych nie spadnie. Według mnie optymistyczny scenariusz, to dwóch naszych w dziesiątce, a czterech w dwudziestce. Nie nastawiajmy się na to, że w polskich turniejach będziemy jeść wielką chochlą. Będzie powolne wspinanie.


A czy pan zna już odpowiedź na pytanie, co właściwie stało się z polskimi skoczkami? Bo w pewnym momencie zaczęło się mówić, że przeciążeni i jak odpoczną, złapią świeżość, to wtedy się zacznie. Czy to na pewno to?


To jest dobre pytanie. Czy przeciążenie, czy jakieś inne błędy, to pewnie dowiemy się w marcu, jak już będzie takie finalne podsumowanie. W każdym razie z tego co mówią zawodnicy, czy sztab, to trudno coś wywnioskować. Dostajemy sprzeczne sygnały. Raz skoczkowie mówią, że ich błędy wynikają z przeciążania, innym razem, że są świetnie przygotowani. Trener to powtarza, a potem zwalnia człowieka odpowiedzialnego za przygotowanie. Ja bym jednak powiedział, że przyczyn niepowodzeń jest kilka. Najważniejsza jest zawsze technika skoku i ona szwankuje. Sprzętowo też jednak początkowo zostaliśmy z tyłu, bo jednak teraz pojawiły się nowe kombinezony, a to oznacza, że szukamy.


I po Insbrucku, była, prawie że euforia, bo Stoch był blisko dziesiątki. Wtedy wielu pomyślało, że wreszcie coś znaleźliśmy.


Może nie aż tak, ale w sumie Kamil i tak wyrósł na lidera tej kadry. Drugim jest Olek Zniszczoł. Przebudził się Paweł Wąsek, który w pierwszej części turnieju chodził przybity, smutny, z głową spuszczoną w dół. Teraz jednak poszedł do przodu. Problem jest z Dawidem Kubackim i Piotrem Żyłą, bo u nich mamy fale. Stać ich na przebłysk geniuszu, a za chwilę na bardzo słaby skok.


Dobrze, że pan wspomniał Zniszczoła i Wąska, bo to są jakieś inne nazwiska niż te, które wciąż maglujemy.


Już to sobie kiedyś powiedzieliśmy, że problemem naszym nie jest to, że źle skoczy Stoch, Żyła i Kubacki, ale brak wachlarza możliwości. Taki mają Austriacy, gdzie jest mnóstwo talentów i tam jest siła. Oni mają system i to działa, bo ta ich kadra jest szeroka.


Dlaczego my takiej nie mamy? I co zrobić, żeby te nazwiska z drugiego szeregu uaktywnić. Sezon stracony, więc może puścić młodszych szeroką ławą?


Ja nie jestem zwolennikiem takich rozwiązań, ale na pewno trzeba szukać. Niemcy ten sezon świetnie zaczęli, bo już w trakcie tamtego zaczęli szukać rozwiązań, które im pomogą. Wzięli doktorów, fachowców i znaleźli coś, co ich odmieniło, bo jednak poprzedni sezon mieli stracony. U nas pewnie takie rozmowy też już się toczą i miejmy nadzieję, że one dadzą efekt w kolejnym sezonie. Mamy zdolnych zawodników, jak Juroszek, Habdas, czy Pilch. Murańka stanął na podium w Pucharze Kontynentalnym. Może ci przeze mnie wymienieni błysną w krajowych konkursach, a za rok zaskoczą już na dobre.


W tym roku nie mamy już jednak czego szukać. Kto wygra Kryształową Kulę?


Kraft zakończył mocnym uderzeniem TCS, a Kobayashi idzie z formą w górę i jeszcze nie pokazał wszystkiego, na co go stać. Nie skreślałbym Wellingera. Poza tym jest kilku zawodników, którzy mogą namieszać w pojedynczych konkursach.


Apoloniusz Tajner po świetnym początku Krafta powiedział mi, że on skacze, jak Małysz wtedy, kiedy był w wielkiej formie.


Na początku tak, ale teraz ta forma już nie jest taka. To już nie jest automat, który wychodzi i wygrywa. Kobayashi może wejść na ten poziom. Między nimi się to rozstrzygnie, ale musimy poczekać, bo w tym sezonie sypie niespodziankami.

Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie