Bez kapitana, prawego rozgrywającego, ale i tak jest za dobrze. Polacy zaczynają ME 2024 w piłce ręcznej

Bez kapitana, prawego rozgrywającego, ale i tak jest za dobrze. Polacy zaczynają ME 2024 w piłce ręcznej
fot. CyfraSport
To będzie pierwszy wielki turniej Marcina Lijewskiego jako selekcjonera

Bez kapitana Arkadiusza Moryty, bez klasycznego prawego rozgrywającego, ale z wiarą podpartą dobrymi wynikami tuż przed turniejem. Tak polscy piłkarze ręczni przystąpią do ME 2024 w Niemczech. Po raz pierwszy na wielkiej imprezie poprowadzi ich Marcin Lijewski, który zastanawia się czy dobra forma jego drużyny nie przyszła... za szybko.

Polacy mają bowiem za sobą noworoczny turniej towarzyski w hiszpańskim Granollers, w którym spisali się bardzo solidnie. Na dzień dobry przegrali z Hiszpanami 25:31, ale w kolejnych dwóch meczach rzucili rywalom po 38 bramek. Na szczególne uznanie zasługuje pokonanie Serbów 38:33. Dzień później reprezentacja Polski poszła za ciosem i triumfowała ze Słowacją 38:20.

 

ZOBACZ TAKŻE: Tak wygląda skład reprezentacji Polski na mistrzostwa Europy

 

"Zastanawiam się nawet, czy to nie jest źle i za szybko, że w ostatnich meczach towarzyskich wypadliśmy tak dobrze. W Hiszpanii chcieliśmy ograć się z naszą nową taktyką, co wyszło bardzo dobrze. Z dnia na dzień byliśmy coraz lepsi."

 

To słowa Lijewskiego, który od kwietnia jest selekcjonerem polskiej kadry. Turniej w Niemczech będzie dla niego pierwszym poważnym sprawdzianem na tym polu. Czytając i słuchając wypowiedzi trenera można odnieść wrażenie, że wielką rolę przywiązuje on do kwestii charakteru drużyny. Chcąc nie chcąc wraca on do złotych czasów piłki ręcznej, kiedy jako zawodnik on sam stawał na podium wielkich imprez.

 

- Zdobywaliśmy medale na mistrzostwach świata, ale nie byliśmy najlepszymi piłkarzami ręcznymi na świecie. Nadrabialiśmy niesamowitym charakterem, który w wielu meczach pozwolił nam zyskać jedną czy dwie bramki przewagi, które potem decydowały o końcowym wyniku. Chciałbym, żeby dzisiejsza reprezentacja także szła w tym kierunku - mówi Lijewski w wywiadzie dla oficjalnej strony ZPRP.

 

Przed mistrzostwami w Niemczech nowy selekcjoner musiał zmierzyć się z wielkim problemem. Z gry w turnieju kontuzja wykluczyła kapitana kadry Arkadiusza Morytę, który nie zdążył wyleczyć barku. W związku z tym opaska kapitańska powędrowała na ramię Macieja Gębali.

 

Moryto miał grać w mistrzostwach Europy na prawej połówce rozegrania, gdzie pozostała dziura do zasypania. Ostatecznie trener wróci do sprawdzonego w przeszłości rozwiązania. - Na prawej połówce będzie grał Michał Daszek, który z powodzeniem radzi sobie w tym miejscu, ale nie ma szans, żeby Michał zagrał na rozegraniu cały turniej. Dlatego w ostatnich meczach często występowaliśmy z praworęcznymi zawodnikami po prawej stronie - dodaje selekcjoner.

 

Lijewski nie zamierza przywiązywać graczy do swoich pozycji, dlatego w nadchodzącym turnieju powinniśmy zobaczyć dużo rotacji w drugiej linii. Towarzyskie mecze w Hiszpanii pokazały na szczęście, że mamy moc jeśli chodzi o rzut z 9. metra. Najmocniejszą strzelbą powinien być Szymon Sićko z Industrii Kielce, ale eksperci byli również pod wrażeniem formy rzutowej Damiana Przytuły czy Ariela Pietrasika.

 

W Granollers z dobrej strony spisali się także skrzydłowi. Jakub Szyszko z Górnika Zabrze został MVP starcia z Serbami, a Mateusz Kosmala z MMTS Kwidzyn rzucił najwięcej - 7 bramek w spotkaniu ze Słowacją. Dla leworęcznych zawodników to będzie pierwszy wielki turniej w karierze, podobnie jak dla występującego z drugiej strony Przemysława Urbaniaka. Epizod w kadrze podczas Euro 2022 zaliczył z kolei Mikołaj Czapliński.

 

Większe doświadczenie na dużych turniejach mają nasi bramkarze. Mateusz Kornecki oraz Jakub Skrzyniarz byli częścią reprezentacji, która musiała przełknąć gorzką pigułkę podczas MŚ w Polsce i Szwecji w ubiegłym roku. Tym razem pierwsze skrzypce między słupkami powinien grać Skrzyniarz, który prezentował ostatnio świetną dyspozycję w klubie Bidasoa Irun. Podczas turnieju w Granollers rozegrał kapitalny mecz z Hiszpanami. Co ciekawe selekcjoner zabiera do Niemiec tylko dwóch bramkarzy, bowiem na ostatniej prostej zrezygnował z Adama Morawskiego.

 

Charakter, o którym mówi trener Lijewski potrzebny będzie przede wszystkim w defensywie, gdzie prym ma wieść Bartłomiej Bis. Niewykluczone, że w działaniach defensywnych wspierać go będzie Kamil Syprzak. Występujący w PSG polski obrotowy jest w tym sezonie w niezłej formie rzutowej, co chce wykorzystać również trener Lijewski. Sam Syprzak, który ze względu na problemy zdrowotne opuścił ubiegłoroczne mistrzostwa świata podkreśla: - Myślę, że jesteśmy na dobrej drodze, żeby już niebawem zacząć bić się z najlepszymi. Każdy z nas liczy na to, że w końcu zaczniemy odnosić wartościowe zwycięstwa - twierdzi doświadczony kołowy.

 

Niezwykle wartościowa dla Polaków byłaby z pewnością wygrana w jednym z dwóch pierwszych meczów ME 2024. Los sprawił, że na dzień dobry zmierzymy się 11 stycznia w grupie D z Norwegią. To reprezentacja ze światowego topu, która powinna walczyć w Niemczech o końcowy triumf. Podczas przygotowań do turnieju zdarzyły się jej jednak wpadki, jak porażka 5 bramkami z Egiptem, dlatego na czempionat przyjedzie podrażniona.

 

- Będziemy chcieli się zrehabilitować za blamaż z Egiptem - zapowiada środkowy rozgrywający Norwegów Sander Sagosen.

 

Więcej szans eksperci dają polskim szczypiornistom w drugim meczu ze Słowenią, która przyjedzie na turniej osłabiona. Kilku naszych reprezentantów ma ze Słoweńcami rachunki do wyrównania - w końcu to z nimi przegraliśmy wysoko przed rokiem na MŚ. To była bardzo bolesna i kosztowna porażka. Tym razem ma być jednak inaczej, a trener Lijewski widzi słabe punkty w drużynie drugiego grupowego rywala.

 

"Słowenia to piekielnie mocny zespół, ale mają charakterystyczną bałkańską mentalność. To oznacza, że w tej drużynie nie będzie żelaznej dyscypliny i przy ich słabszym momencie będziemy szukać okazji, by ich ugryźć."

 

Trzecim przeciwnikiem Polaków w pierwszej fazie grupowej będą Wyspy Owcze. To również reprezentacja, której nie można lekceważyć - młoda i dopiero zbierająca doświadczenie - ale już piekielnie groźna, o czym w meczach towarzyskich ostatnio przekonali się Belgowie.

 

Do drugiej fazy grupowej awansują tylko dwie drużyny, dlatego od początku turnieju nie będzie miejsca na słabszy dzień biało-czerwonych. 38 bramek rzuconych Serbom oraz Słowakom rozbudza jednak apetyty kibiców, którzy czekają od 2016 roku na spektakularny występ Polaków na dużej imprezie. Może chwile radości da im wreszcie drużyna Marcina Lijewskiego, który w barwny sposób wykorzystuje przerwy na żądanie w trakcie meczów. W porównaniu do swojej pracy trenerskiej w Górniku Zabrze, częściej gryzie się jednak w język.

 

- Będąc selekcjonerem, nie wypada przeklinać. Mam świadomość, że nasze mecze są oglądane przez szeroką widownię, także przez dzieci. Taka samokontrola nie jest łatwa, bo nie ukrywam, że sport generuje takie emocje, że wstrzymywanie języka jest bardzo trudne - mówi "Lijek" w rozmowie z ZPRP.

 

Oby tych emocji w zbliżających się mistrzostwach było tyle, co za czasów kariery zawodniczej Lijewskiego. A jeśli do tego dojdą korzystne wyniki, czyli wygrane "na luzie jedną", to nieparlamentarny język selekcjonera tylko doda temu niepowtarzalnego klimatu.

Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie