Historyczny medal polskiej sztafety

Historyczny medal polskiej sztafety
fot. PAP

W poniedziałek 15 stycznia minie pierwsza rocznica zdobycia przez polskich łyżwiarzy historycznego medalu w rywalizacji mężczyzn na mistrzostwach Europy w short tracku. W gdańskiej hali Olivia nasza męska sztafeta wywalczyła brązowy. W najbliższy weekend -  również na tym samym obiekcie – Polacy będą mieli okazję, aby poprawić ten wynik, bowiem kolejny raz mistrzostwa Starego Kontynentu odbędą się w Gdańsku. Transmisje z zawodów na żywo w Polsacie Sport Extra.

Dotychczasowy dorobek medalowy Biało-Czerwonych na mistrzostwach Europy to dziesięć krążków. Osiem w konkurencjach indywidualnych i dwa w rywalizacji sztafet. Pierwszy medal w sztafecie zdobyły nasze panie w 2013 roku podczas zawodów w Malmoe. Polki startujące w składzie Aida Bella, Natalia Maliszewska, Patrycja Maliszewska, Paula Bzura oraz Marta Wójcik, ukończyły wyścig finałowy na trzecim miejscu, wyprzedzając Węgierki i nieznacznie ulegając Holenderkom i Niemkom.

 

9 medali ME w dorobku Polaków

 

Dorobek medalowy mistrzostw Europy w rywalizacji kobiet na krótkim torze jak na razie zamknął się na dziewięciu medalach (jednym złotym, dwóm srebrnym i sześciu brązowych). Ostatni krążek – srebrny – wywalczyła Natalia Maliszewska na dystansie 500 metrów przed rokiem w Gdańsku. Na pierwszy medal w rywalizacji mężczyzn musieliśmy poczekać do 2023 roku.

 

Biało-Czerwoni podczas ubiegłorocznych mistrzostw Europy stanęli na najniższym stopniu podium w rywalizacji sztafety męskiej. Złoto zdobyli Holendrzy, srebro Włosi, a po pasjonującym finiszu Polacy wygrali walkę o brąz z Francuzami.

 

- Uczucie, które towarzyszyło mi wtedy przy zdobywaniu medalu, tak naprawdę jest nie do opisania. To było coś pięknego, olbrzymi przełom w mojej karierze sportowej. Ze względu na to, że zawsze chciałem przełamywać bariery polskiego short tracku. Pierwszy historyczny medal dla Polski jest dla mnie wyjątkowy – podkreśla jeden z członków naszej medalowej sztafety, Łukasz Kuczyński.

 

Sztafety to zdecydowanie najtrudniejsza konkurencja w tej dyscyplinie. Mężczyźni rywalizują w tej konkurencji na dystansie 5000 metrów (mają do przejechania 45 okrążeń), kobiety na 3000 metrów (27 kółek), a sztafecie mieszanej kobiet i mężczyzn 2000 metrów (18 okrążeń). Wiele miesięcy, a nawet lat, zajmuje dopracowanie optymalnej jazdy całego czteroosobowego teamu. W rywalizacji trzeba mieć oczy otwarte dookoła głowy, a w czasie jazdy liczy się każdy, nawet najmniejszy detal. Ogrom pracy włożonej na treningach przez całą naszą grupę oraz trenerów Gregory’ego Duranda i Urszuli Kamińskiej zaprocentował właśnie podczas ubiegłorocznych zawodów w Gdańsku.

 

- Wydaje mi się, że ogromną rolę odegrały nasze wspólne relacje, to jak bliscy sobie jesteśmy, osoby z którymi stałem na podium towarzyszą mi od wielu lat, łączy nas wiele ciężkich i radosnych chwil i w tamtym momencie wiedzieliśmy po co wchodzimy na lód i ufaliśmy sobie – uważa kolejny z naszych reprezentantów, Paweł Adamski.

 

W Gdańsku skład naszej sztafety tworzyli Paweł Adamski, Łukasz Kuczyński, Michał Niewiński i Diane Sellier. W ćwierćfinale Polacy rywalizowali z ekipami Włoch i Ukrainy. Wyścig wygrali Włosi z czasem 6:55,382, wyprzedzając naszą ekipę zaledwie o 0,133 sekundy. Ukraińcy nie liczyli się w walce, minęli linię mety z ponad osiemnastosekundową stratą do naszej sztafety. Jak się później okazało, do następnej rundy awansowały wszystkie ekipy z tego wyścigu, włącznie z Ukrainą.

 

Prawdziwe ściganie rozpoczęło się w półfinale. W pierwszym wyścigu awans do finału A zakwalifikowali się Włosi i Francuzi, a w finale B startowali natomiast Węgrzy i Brytyjczycy. Rywalami Polaków byli Belgowie, Holendrzy i ponownie Ukraińcy. Do finału A, a więc do wyścigu, który decydował o medalach, awans bezpośrednio zapewniały sobie dwie ekipy. Zdecydowanym faworytem byli Holendrzy, którzy w tym wyścigu startowali w bardzo mocnym składzie: Itzhak de Laaat, Friso Emons, Jens van ‘T Wout i Melle van ‘T Wout. Walkę o drugie miejsce premiowane awansem do wielkiego finału mieli ze sobą stoczyć Polacy z Belgami. „Pomarańczowi” zgodnie z przypuszczeniami wygrali swój wyścig z czasem 7:23,570, na drugim miejscu finiszowali Polacy z czasem 7:26,030, którzy o prawie trzy sekundy wyprzedzili Belgów i o ponad osiem sekund Ukraińców. Kiedy sędziowie potwierdzili kolejność miejsc na finiszu, jasnym stało się, że Biało-Czerwoni staną przed szansą zdobycia historycznego medalu.

 

Finał, który swoją dramaturgią przeszedł do historii!

 

W niedzielę 15 stycznia 2023 roku w finale sztafety męskiej zmierzyły się ze sobą ekipy Francji, Holandii, Włoch i Polski. Faworytem do złota byli „Oranje”. W short tracku sztafeta mężczyzn rozgrywana jest na dystansie 5000 metrów, co przekłada się na czterdzieści pięć okrążeń. Od początku wyścig był wyrównany, wszyscy dosyć długo jechali blisko siebie, a tempo jazdy w tym wyścigu nadawali Holendrzy, którzy w pewnym momencie uzyskali bezpieczną przewagę nad pozostałymi ekipami. Im bliżej mety tym było coraz ciaśniej za plecami Holendrów, gdzie trwała bardzo zacięta walka między trzema ekipami o drugie i trzecie miejsce.

 

Polacy jechali na drugiej pozycji i w pewnym momencie - po ataku Francuza - upadł Łukasz Kuczyński. Obaj szybko się pozbierali i kontynuowali swój wyścig. Upadek na dystansie mieli też Włosi, ale zdołali wyprzedzić Polaków, którzy zaczynali odrabiać straty. Powstało ogromne zamieszanie i do końca nie było wiadomo (poza prowadzącymi Holendrami), które miejsca zajmują pozostałe sztafety, a także kiedy trzeba zrobić zmianę, zwłaszcza tę ostatnią. Holendrzy minęli linię mety jako pierwsi, za nimi kolejno Włosi, Polacy i Francuzi i tak wyglądała nieoficjalna kolejność finałowego wyścigu. Sędziowie sprawdzali wszystkie wątpliwości i niejasności wynikające z walki w czasie wyścigu.

 

- W pewnym momencie nikt nie wiedział, co się dzieje i w jakiej kolejności wjechaliśmy na metę. Zdezorientowani byli zarówno kibice, jak i komentatorzy – wspomina kolejny z naszych reprezentantów, Michał Niewiński.

 

- Wydaje mi się, że finał był najtrudniejszy w połapaniu się ile kto ma okrążeń do końca, było lekkie zamieszanie, zmieniła się kolejność i miejsca zmian, więc był to bardzo trudny wyścig – dodał Adamski.

 

- Kiedy upadliśmy z francuskim teamem, to sytuacja wymagała od nas jak najszybszej reakcji, ale też dokładności. W takich momentach dużo drużyn zaczyna popełniać błędy, bo robi się gorąco. Łatwo jest o dyskwalifikację, bo zawodnicy zbyt gwałtownie podejmują decyzje. I to, co zapadło mi w pamięć, to opanowanie jakim wykazaliśmy się z chłopakami, jakby każdy wiedział co i kiedy ma zrobić. Idealne zgranie w środku toru, szybka komunikacja przez co szybko wróciliśmy na tor i zaczęliśmy walkę o trzecie miejsce, później zdobyliśmy przewagę i utrzymaliśmy ją do końca – podkreśla Kuczyński.

 

- Najbardziej pamiętam to jak na ostatniej zmianie, jadąc na torze przy prędkości ponad czterdzieści kilometrów na godzinę, pokazuję do Łukasza Kuczyńskiego, że za jedno okrążenie musi mi wyjść na zmianę, bo przez to zamieszanie na torze nie było to oczywiste. Normalnie zmiany oddaje się co półtora okrążenia, a ostatnich dwóch zawodników sztafety ma do przejechania jedno i dwa okrążenia co jest kluczowe, bo jeśli odda się zmianę później niż dwa okrążenia do końca, to drużyna jest ukarana dyskwalifikacją. Był to szalony wyścig w trakcie którego wszystko się pomieszało, ale przez dobrą komunikację w naszej drużynie daliśmy radę – przekonuje Niewiński.

 

Nerwowe oczekiwanie na medal…

 

Po dobrych kilku minutach, które dla Biało-Czerwonych były jak wieczność, spiker potwierdził, że medal brązowy zdobyli Polacy. To pierwszy medal Polaków w historii występów na mistrzostwach Europy zarówno w sztafecie jak i w konkurencjach indywidualnych. Radość w naszym teamie była ogromna.

 

- Czułem wtedy ogromne szczęście, to ile radości miałem w sobie nie potrafię opisać słowami, była to chwila, którą wydaje mi się, że zapamiętam do końca życia, bo to był mój pierwszy medal na tak ważnej imprezie – uśmiecha się Adamski.

 

- Czynniki jakie zdecydowały o tym medalu, na pewno nasza codzienna ciężka praca i „żłobienie” na lodowisku tysięcy okrążeń. Pracowaliśmy z całą drużyną zbyt ciężko, aby się to nie wydarzyło. Więc musiało się udać – mówi z przekonaniem Kuczyński.

 

- Pamiętam ten moment bardzo dobrze! Na pewno to była wielka radość, bo przede wszystkim na trybunach była mega duża ekipa kibiców, w tym oczywiście moja rodzina. Ale największa radość przepełniała mnie że względu że zrobiliśmy to w sztafecie, i to jeszcze w drużynie, która się składała z naszej czwórki, z którą zaczynałem pracę w kadrze. W zasadzie tylko my wiemy, ile ciężkiej pracy to kosztowało, więc to ogłoszeniem, że mamy medal smakowało naprawdę dobrze – z dumą podkreśla Niewiński.

 

Ostatecznie złoty medal w rywalizacji męskiej sztafety zdobyli Holendrzy, srebro Włosi, a brąz Polacy. Francuzi wyścig finałowy ukończyli na czwartym miejscu. W składzie naszego „brązowego” teamu byli Paweł Adamski, Łukasz Kuczyński, Michał Niewiński i Diane Sellier. Dla Biało-Czerwonych było to pierwsze podium ME w rywalizacji mężczyzn i dziesiąty medal wywalczony przez reprezentantów Polski w historii ich występów na mistrzostwach Starego Kontynentu.

 

Plan transmisji mistrzostw Europy w short tracku – Gdańsk 2024:

 

Sobota (13 stycznia):

Początek studia oraz finały rywalizacji kobiet i mężczyzn na 1500 i 500 metrów od 13:00 w Polsacie Sport Extra

 

Niedziela (14 stycznia):

Początek studia oraz finały rywalizacji kobiet i mężczyzn na 1000 metrów oraz sztafet mieszanych, kobiet i mężczyzn od 13:00 w Polsacie Sport Extra

Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie