Historia Biało-Czerwonych medali ME w short tracku

Zimowe
Historia Biało-Czerwonych medali ME w short tracku
fot. PAP
Historia Biało-Czerwonych medali ME w short tracku

Dziesięć krążków to dotychczasowy dorobek medalowy reprezentacji Polski w short tracku w historii występów na mistrzostwach Europy. Na tę liczbę składa się złoty medal wywalczony pięć lat temu przez Natalią Maliszewską na dystansie 500 metrów w holenderskim Dordrechcie. Do tego w naszym dorobku znajdują się dwa medale srebrne i siedem brązowych. Szansę na poprawienie tego dorobku będziemy mieli w ten weekend podczas 27. edycji mistrzostw Europy, które po raz drugi z rzędu odbędą się w Gdańsku.

Zdecydowanymi multimedalistkami w naszej kadrze są siostry Patrycja i Natalia Maliszewskie, które indywidualnie wywalczyły osiem krążków, a dziewiąty skompletowały startując w sztafecie razem z Aidą Bellą, Paulą Bzurą i Martą Wójcik. Ostatni dziesiąty krążek wywalczyli przed rokiem nasi panowie w rywalizacji sztafet męskich, zajmując w Gdańsku trzecie miejsce na podium.

 

Historyczne mistrzostwa Europy odbyły się 1997 roku w Malmö. Polskę reprezentowało troje zawodników: Marta Bakier oraz Ludwik Krawczyk i Maciej Pryczek. W klasyfikacji wielobojowej reprezentantka Polski zakończyła rywalizację na 18. miejscu, obaj Polacy zostali sklasyfikowani na 19. pozycji. – Byłam wtedy juniorką i to były dla mnie pierwsze poważne zawody w „dorosłym” short tracku. Wcześniej startowałam tylko w mistrzostwach świata juniorek. Dla nas ten start w Malmoe był wielką niewiadomą i nikt z nas, włącznie z trenerem Januszem Bielawskim, który nam towarzyszył w Szwecji, nie wiedzieliśmy, czego możemy się spodziewać po naszych startach. Wiem, że przecieraliśmy szlaki i byliśmy wtedy takimi „pionierami” w zawodach tej rangi. Byłam jedną z najmłodszych uczestniczek i marzyłam o tym, aby pobić rekord Polski na jednym z dystansów. Udało mi się ta sztuka na 1500 metrów i byłam wtedy w siódmym niebie. Całej naszej trójce, która wtedy debiutowała, towarzyszyły wtedy ogromne emocje. Dla nas liczyło się wtedy „przejść” do kolejnego biegu, nie zaliczyć upadku i uniknąć zajęcia ostatniego miejsca na liście, a przy odrobinie szczęścia poprawić rekordy Polski. Wtedy mieliśmy zupełnie inne priorytety, niż nasi aktualni kadrowicze – uśmiecha się po latach Marta Bakier.

 

Najlepszy wynik osiągnął Pryczek, który awansował do półfinału rywalizacji na 1500 metrów. Ten zawodnik urodził się w Polsce, ale wyjechał z rodzicami do Kanady w wieku siedmiu lat i tam trenował rozpoczął przygodę z short trackiem. - Pewnego dnia mój trener Laurent Daignault, który był z kadrą juniorów Kanady na mistrzostwach świata, powiedział mi, że są Polacy którzy ścigają się w short tracku i czy byłbym zainteresowany startem w ich barwach. Wtedy jeszcze nie mogłem, bo miałem kontuzję kostki. Złapałem wtedy kontakt z Mieczysławem Snopińskim, który był ówczesnym sekretarzem generalnym Polskiego Związku Łyżwiarstwa Szybkiego i to on mi pomógł w załatwieniu możliwości reprezentowania Polski na międzynarodowej arenie – wspomina Maciej Pryczek, który startując w Nagano został pierwszym polskim olimpijczykiem w short tracku.

 

Srebrne Heerenveen…

 

Na pierwszy medal mistrzostw Europy musieliśmy poczekać aż do piętnastej edycji tych zawodów, która odbyła się w 2011 roku w Heerenveen. Historyczne podium w rywalizacji na krótkim torze wywalczyła Patrycja Maliszewska, która zdobyła srebrny medal na dystansie 500 metrów. Polka w finale przegrała jedynie z Włoszką Martiną Valcepiną, wyprzedzając na finiszu Węgierkę Bernardett Heidum i kolejną reprezentantkę Włoch – Ariannę Fontanę.

 

Dwa lata później mistrzostwa Starego Kontynentu rozegrano w Malmoe. Szwecja okazała się szczęśliwym miejscem dla naszej kadry. Swój drugi medal na dystansie 500 metrów wywalczyła Patrycja Maliszewska, w finale uzyskała czas 45,208, ustępując jedynie Ariannie Fontanie z Włoch i Holenderce Jorien ter Mors. Historyczny medal brązowy zdobyła także nasza żeńska sztafeta w składzie Aida Bella, Natalia Maliszewska, Patrycja Maliszewska, Paula Bzura i Marta Wójcik. Polki w finale wyprzedziły Węgierki, nieznacznie przegrywając z Holenderkami i Niemkami. Polki we wszystkich wyścigach jechały równo i przechodziły do kolejnych rund zajmując na finiszu miejsca premiowane awansem. W finale prowadziły faworyzowane Holenderki, przed Niemkami. Na dwa okrążenia przed końcem, gdy Patrycja Maliszewska przekazywała zmianę Pauli Bzurze, naszą łyżwiarkę próbowała wyprzedzić Węgierka. Polka nie odpuściła i odparła atak rywalki, która dodatkowo zanotowała upadek i historyczne podium Biało-Czerwonych stało się faktem. - Mieliśmy wtedy bardzo zgraną drużynę i świetnie się ze sobą czułyśmy. Zdobycie kwalifikacji na te zawody było dla mnie zwieńczeniem mojej pracy na treningach i celem wtedy na tamten sezon – wspomina tamte zawody Marta Knoch (Wójcik).

 

Na kolejne medale mistrzostw Europy na krótkim torze musieliśmy czekać dwa lata. W 2015 roku w holenderskim Dordrechcie ponownie roli głównej – i to dwa razy – wystąpiła Patrycja Maliszewska. Polka najpierw na swoim koronnym dystansie 500 metrów zajęła trzecie miejsce. Finałowy wyścig rozpoczął się dla niej bardzo dobrze, bo zajmowała drugie miejsce za Brytyjką Elise Christie, ale w końcówce wyprzedziła ją Rosjanka Sofia Prosvirnova. Dla Polki był to czwarty medal ME, a trzeci w rywalizacji indywidualnej. I to nie było ostatnie słowo naszej łyżwiarki! Maliszewska miała jeszcze szansę stanąć na podium w klasyfikacji wielobojowej. Dotychczas nikomu ta sztuka się jeszcze nie udała i to w rywalizacji zarówno na krótkim, jak i długim torze! Polka po trzech konkurencjach (1500, 500 i 1000 metrów) była siódma w wieloboju i aby liczyć się w walce o podium w klasyfikacji generalnej, musiała zdystansować rywalki na 3000 metrów w Superfinale. Przebieg tego wyścigu był szokiem dla wszystkich!

 

Maliszewska ruszyła bardzo mocno od samego startu, a wobec tego, że rywalki nie kwapiły się do pogoni za Polką, ta bardzo szybko zdublowała pozostałe zawodniczki startujące w tym wyścigu. Ostatecznie nasza reprezentantka jako pierwsza przecięła linię mety i tym samym zapewniła sobie brąz w wieloboju! To był historyczny wyścig i wielki sukces dla polskiego łyżwiarstwa! - Bieg był wyczerpujący i dałam z siebie wszystko. Musiałam zostawić całą siebie na lodzie, żeby poczuć, ile wart jest medal i ile wysiłku trzeba włożyć, aby stanąć na podium wielobojowych mistrzostw Europy. Ten dystans jest dla mnie za długi i to była moja inicjatywa, żeby spróbować dublować rywalki. Wszystko potoczyło się po mojej myśli. One z góry założyły, że nie wytrzymam tego tempa i mam za mało punktów, aby cokolwiek zrobić. Później, kiedy dojechałam do nich, dziewczyny troszkę zwolniły i mogłam troszkę odpocząć. Rywalki późno zaczęły przyspieszać, więc długo jechałam w grupie. Wszyscy po biegu gratulowali mi, że jestem odważna i udało mi się to zrobić – wspominała ten fantastyczny wyścig starsza z sióstr Maliszewskich.

 

Zmiana pokoleniowa sióstr Maliszewskich!

 

Cztery lata później Dordrecht okazał się ponownie dla nasz szczęśliwy. W 2019 roku znowu ten sam dystans i to samo nazwisko na podium, ale nie zgadzały się dwie rzeczy: imię oraz kolor medalu. Historyczne mistrzostwo Europy na dystansie 500 metrów wywalczyła młodsza siostra Patrycji – Natalia Maliszewska. Dla niej był to drugi medal – po brązie zdobytym w sztafecie w Malmoe w 2013 roku. Młodsza z sióstr Maliszewskich w finałowym wyścigu wyprzedziła Włoszkę Martinę Valcepine oraz Holenderki Larę van Ruijven i Suzannę Schulting. - Zrobiłam wszystko, co do mnie należało. Przez pierwsze kółko się przewiozłam, za co mogę podziękować Holenderce Larze van Ruijven. Mogłam odpocząć, a później ją wyprzedzić, pojechać maksymalnie szybko drugą rundę blokując rywalki, które przecież z tyłu czaiły się, aby mi ten medal wyrwać – mówiła na mecie zdobywczyni historycznego złotego medalu.

 

Gospodarzem kolejnych mistrzostw Europy był Debreczyn i właśnie tam Natalia Maliszewska broniła złota wywalczonego rok wcześniej w Dordrechcie. Polka nie zawiodła i choć nie udało jej się powtórzyć wyniku z Holandii, to medal brązowy na 500 metrów potwierdził jej przynależność do europejskiej czołówki. Na najwyższym stopniu podium stanęła Suzanne Schulting z Holandii, druga była Włoszka Martina Valcepina, a za Maliszewską linię mety minęła przed inną reprezentantką Oranje, Larą van Ruijven. - Znaleźć się znowu w najlepszej czwórce kobiet w Europie to wielka sprawa. Znowu jestem z tymi samymi dziewczynami i znowu z nimi startuję. Cieszyłam się z każdego kolejnego pokonywanego biegu - mówiła po zawodach w Debreczynie młodsza z sióstr Maliszewskich.

 

Olivia zawsze szczęśliwa…

 

Ostatnie dwie edycje ME odbyły się w gdańskiej hali Olivia, zresztą także i zmagania w tym roku odbędą się na tym obiekcie. Zawody w 2021 roku, ze względu na pandemię koronawirusa, odbywały się bez kibiców i były dla ekip z naszego kontynentu ostatnim sprawdzianem przed igrzyskami olimpijskimi w Pekinie. Gdańsk okazał się dla nas szczęśliwy, bo w trzecich kolejnych mistrzostwach Europy na podium stanęła ponownie Natalia Maliszewska. Polka tym razem zdobyła srebro na swoim koronnym dystansie 500 metrów, skompletowała tym samym wszystkie kolory medali w rywalizacji indywidualnej w mistrzostwach Europy. Wygrała Holenderka Suzanna Schulting, a trzecia była jej rodaczka Xandra Velzeboer. - Cieszę się, że mogłam tu być i że w Polsce udało mi się zdobyć medal mistrzostw Europy. I fakt -rzeczywiście - nie miałam jeszcze srebrnego medalu, więc będzie to kolejny piękny krążek do mojej kolekcji – mówiła po odebraniu srebrnego medalu.

 

Przed rokiem zmagania w Olivii nasza kadra zakończyła z dorobkiem dwóch medali. Swój piąty medal, a czwarty indywidualnie, wywalczyła Natalia Maliszewska, która na swoim koronnym dystansie 500 metrów zdobyła srebro. Nasza łyżwiarka w finale przegrała jedynie z Holenderką Suzanne Schulting, wyprzedzając na mecie Włoszkę Ariannę Valcepinę, Niemkę Annę Siedel i drugą z reprezentantek Polski, Nikolę Mazur. - Na mecie przeżyłam kumulację emocji. To był też najpiękniejszy dzień w moim życiu. Nigdy tego nie zapomnę. Cieszę się razem z każdą osobą, która przyszła nas dopingować do hali Olivia. Ten sukces jest też ich udziałem. Medal dedykuję mojemu tacie. To wspaniałe, że mogłam razem z nim cieszyć się z tego osiągnięcia. Na trybunach była także moja siostra Patrycja i mój narzeczony Piotr Michalski – mówiła po zdobyciu wicemistrzostwa Europy.

 

To nie był ostatni akcent medalowy Biało-Czerwonych. W rywalizacji sztafet męskich historyczny krążek zdobyli nasi łyżwiarze i był to pierwszy medal Polaków w historii występów na mistrzostwach Europy zarówno w sztafecie jak i w konkurencjach indywidualnych. W Gdańsku skład naszej sztafety tworzyli Paweł Adamski, Łukasz Kuczyński, Michał Niewiński i Diane Sellier. W finale, który miał swoją dramaturgię Biało-Czerwoni stanęli na najniższym stopniu podium. Złoto wywalczyli Holendrzy, srebro Włosi, a walce o brąz Polacy okazali się lepsi od Francuzów.

 

W finale Polacy jechali na drugiej pozycji za Holendrami i w pewnym momencie - po ataku Francuza - upadł Kuczyński. Obaj szybko się pozbierali i kontynuowali swój wyścig. Upadek na dystansie mieli też Włosi, ale zdołali wyprzedzić Polaków, którzy zaczynali odrabiać straty. Powstało ogromne zamieszanie i do końca nie było wiadomo (poza prowadzącymi Holendrami), które miejsca zajmują pozostałe sztafety, a także kiedy trzeba zrobić zmianę, zwłaszcza tę ostatnią. Holendrzy minęli linię mety jako pierwsi, za nimi kolejno Włosi, Polacy i Francuzi i tak wyglądała nieoficjalna kolejność finałowego wyścigu. Sędziowie sprawdzali wszystkie wątpliwości i niejasności wynikające z walki w czasie wyścigu. Nie dopatrzyli się żadnych nieprawidłowości i utrzymali kolejność na mecie. Złoto zdobyli Holendrzy, srebro Włosi, a brąz przypadł w udziale Polakom.

 

- Czułem ogromne szczęście, to ile radości miałem w sobie nie potrafię opisać słowami, była to chwila którą wydaje mi się, że zapamiętam do końca życia bo to był mój pierwszy medal na tak ważnej imprezie – wspomina ubiegłoroczny finał Paweł Adamski. - Czynniki jakie zdecydowały o tym medalu, na pewno nasza codzienna ciężka praca i żłobienie na lodowisku tysięcy okrążeń. Pracowaliśmy z całą drużyną zbyt ciężko, aby się to nie wydarzyło. Więc musiało się udać – przekonuje Łukasz Kuczyński. - To była wielka radość, bo przede wszystkim na trybunach była mega duża ekipa kibiców, w tym oczywiście moja rodzina. Ale największa radość przepełniała mnie że względu że zrobiliśmy to w sztafecie, i to jeszcze w drużynie, która się składała z naszej czwórki, z którą zaczynałem pracę w kadrze. W zasadzie tylko my wiemy ile ciężkiej pracy to kosztowało, więc te ogłoszenie że mamy medal smakowało naprawdę dobrze – podkreśla Michał Niewiński.

 

Mistrzostwa Europy w short tracku po raz czwarty odbywają się w Polsce (pierwsze zawody tej rangi odbyły się w 2006 roku w Krynicy-Zdroju) i trzeci raz z rzędu w gdańskiej hali Olivia. Oby ten obiekt okazał się ponownie szczęśliwy dla Biało-Czerwonych.

 

Plan transmisji mistrzostw Europy w short tracku – Gdańsk 2024:

 

Sobota (13 stycznia):

Początek studia oraz finały rywalizacji kobiet i mężczyzn na 1500 i 500 metrów od 13:00 w Polsacie Sport Extra

 

Niedziela (14 stycznia):

Początek studia oraz finały rywalizacji kobiet i mężczyzn na 1000 metrów oraz sztafet mieszanych, kobiet i mężczyzn od 13:00 w Polsacie Sport Extra

Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie