"Mecz ze Słowenią jeszcze gorszy niż z Norwegią"
Maciej Gębala: To był kawałek niezłej walki, choć wynik tego nie pokazuje
Michał Olejniczak: Nasz potencjał nie jest taki, by przegrywać taką różnicą bramek
Polacy przegrali ze Słowenią 25:32 i praktycznie stracili szansę na wyjście z grupy. Drugi mecz zagrali jeszcze gorzej niż pierwszy.
Pogłoski o skutecznej defensywie Polaków okazały się mocno przesadzone - w ten sposób, parafrazując Twaina, można by obalić półprawdę o dominującym atucie reprezentacji, a świadectwem nieskuteczności podbitej niefrasobliwością, brakiem koncentracji i determinacji niech będzie gol w ostatnich ułamkach sekund pierwszej połowy z zerowego kąta, czyli z pozycji praktycznie niemożliwej, niejakiego Kodrina.
Zobacz także: Spełnia się smutny scenariusz. Polacy z kolejną porażką na ME
Tamta akcja była świadectwem ewidentnym i bezpośrednim, statystyka połowy, dwadzieścia straconych goli, stanowi dowód niepodważalny.
Dwa dni wcześniej, na inaugurację w meczu, którego nie byliśmy faworytami, Polacy przegrali z Norwegią jedenastoma golami. Chcąc uczciwie opisać sobotnią sytuację, w rywalizacji ze Słowenią też nie byliśmy faworytami. Co nam się udało? Z Norwegią - zaskakujący początek, jak to z początkami bywa, nie trwa wiecznie, w tamtym przypadku do wyniku trzy do zera, ledwie kilka minut. Ze Słowenią dziesięć minut, może kwadrans, wtedy mecz był dość wyrównany.
Czego Polakom brakowało? Nie wchodząc zanadto w szczegóły - w ofensywie „lewej ręki” na rozegraniu, współpracy rozegrania z pierwszą linią, za dużo było gry do środka, praktycznie bez udziału skrzydłowych itd., itp. Czy o dość przeciętnej defensywie już wspominałem? Bez niej nie ma skutecznych interwencji bramkarzy. Koniec kropka. Czy i gdzie należy szukać winnych? Na pewno należy, ale nie znajdziemy ich w tej kadrze. Marcin Lijewski wybrał najlepszych, jakich mógł wybrać, ale przy okazji ci najlepsi okazują się, i nie jest to żadna sensacja, przeciętni w Europie. Był czas, by pogodzić się z faktem, że w tych okolicznościach sam awans do finałów dużych imprez należy uznać za spory sukces. No, ale z drugiej strony trzeba pamiętać, że na mistrzostwach gra taka egzotyka jak Gruzja, Grecja czy Wyspy Owcze. Pardon, Wyspy Owcze? Czyżby? Okaże się w poniedziałek w meczu o honor. Wcale nie musi być aż tak kolorowo. Wyspiarze to poniekąd Duńczycy, tylko drugiego sortu, terytorium autonomiczne Królestwa Danii, ale to nie będzie mecz z serii o „być albo nie być”.
Przejdź na Polsatsport.pl