Wielki cios w Polaków na Dakarze! Zostali zdyskwalifikowani
Dyskwalifikacja Eryka i Michała Goczałów z powodu nieregulaminowych elementów sprzęgła w ich autach jest ciężkim ciosem dla rodzinnego zespołu Energylandia Rally Team, który zdominował tegoroczną edycję Rajdu Dakar w klasie challenger.
Sensacyjna informacja organizatorów pojawiła się w sobotę wieczorem podczas jedynego w imprezie dnia przerwy w Rijadzie. Według komunikatu w autach Eryka i Michała dopatrzono się karbonowych elementów sprzęgła, co jest niezgodne z regulaminem. Załogi wykluczono z rajdu, a ich wyniki wykreślono z listy.
ZOBACZ TAKŻE: Krzysztof Hołowczyc o krok od tragedii. "Myślałem, że go zabiję, a on chciał zabić mnie"
Polski zespół nie może się pogodzić z taką decyzją, uważa, że jest niesłuszna, a inspekcja techniczna była inspirowana przez konkurentów. Nie zmieni to jednak decyzji sędziów, którzy w sporcie motorowym są wyjątkowo skrupulatni. W przeszłości w Rajdzie Dakar ich stanowczości doświadczył m.in. Rafał Sonik.
Dyskwalifikacja dwóch z trzech załóg to poważny cios dla rodziny, która przebojem wdarła się do wielkiego ścigania. Bracia zadebiutowali w Dakarze w 2021 roku i od razu młodszy z nich Michał zajął wysokie czwarte miejsce. Rok później o podium otarł się Marek, który walkę o trzecią pozycję przegrał na ostatnim odcinku specjalnym. Mocno to wówczas przeżył, a na mecie pocieszał go 17-letni syn Eryk, niemogący jeszcze startować z powodu braku prawa jazdy.
Kierowcy z Zatora niezmiennie powtarzali, że ich celem jest całe rodzinne podium w tej najtrudniejszej terenowej imprezie świata. Było to na ogół przyjmowane z niedowierzaniem i uznawane za pewną nonszalancję, jednak już kolejna edycja Dakaru potwierdziła, że Goczałowie wiedzą, co mówią.
W 2023 roku po raz pierwszy na starcie stanął Eryk, który zaledwie kilka tygodni wcześniej zdał egzamin na prawo jazdy. Mając za partnera hiszpańskiego Oriola Menę, który wcześniej w Dakarze startował jako motocyklista, zadziwił wszystkich. W wieku 18 lat wygrał najbardziej wyczerpującą imprezę świata i odebrał statuetkę Beduina jako najmłodszy zawodnik w historii tej imprezy. Trzeci był Marek, więc do wymarzonego rodzinnego podium zabrakło niewiele.
Po tym sukcesie zespół Energylandii przesiadł się z klasy lekkich prototypów SSV do nieco mocniejszej klasy challenger. Bardzo dużo czasu poświęcił na przygotowania i testowanie nowych pojazdów.
Wydawało się, że w tym roku wszystko idzie zgodnie z planem. Eryk już pierwszego dnia objął prowadzenie i z każdym odcinkiem powiększał przewagę nad rywalami. Wygrał prolog i cztery z sześciu etapów. Na ogół tuż za jego plecami do mety dojeżdżał Michał, który jednak na jednym z odcinków miał problemy i poniósł spore straty. Wypadł poza "10" klasyfikacji generalnej, ale rodzina wyliczyła, że jak do końca będzie jechał swoim tempem, to bez problemu zajmie trzecie miejsce – za Erykiem i Markiem.
Na ostatnim przed dniem przerwy dwudniowym etapie maratońskim kłopoty dopadły z kolei Marka. Nie ukończył go, otrzymał wielogodzinną karę, ale nie był załamany. "Teraz będziemy pomagali Erykowi" - powiedział na mecie.
Stało się jasne, że "klan Goczałów" marzenia o rodzinnym podium będzie musiał odłożyć do przyszłego roku. Ale wydawało się, że Eryk nie będzie miał konkurencji w stawce. Jechał szybko i pewnie, nie popełniał błędów i nie narażał niepotrzebnie auta. Na półmetku rajdu nad kolejną załoga miał ponad godzinę przewagi. Pewnie zmierzał po drugiego z rzędu Beduina, ale sobotnia decyzja sędziów technicznych pozbawiła go tej szansy.
Przejdź na Polsatsport.pl