Tomasz Włodarczyk podsumował występ polskich piłkarzy ręcznych na mistrzostwach Europy
Polska wygrała z Wyspami Owczymi 32:28. Zwycięstwo, które daje reprezentacji trzecie miejsce w grupie. Tylko tyle i aż tyle.
Farerzy to, Farerzy tamto, a my z Farerami wygrywamy. Znalazłem jeszcze dwa określenia mieszkańców tego archipelagu - Farerowie i Farerczycy. Proszę wybrać sobie swoją ulubioną.
Zobacz także: Dlaczego tak późno? Wygrana Polski na otarcie łez
A przechodząc do tak zwanego meritum - w niezłym stylu, po walce, co istotne, skutecznej walce Polacy odpadają z mistrzostw. Wygrali mecz, którego nie byli faworytami. Niemożliwe? A jednak. Jesteśmy w miejscu, w którym w rywalizacji z piłkarzami ręcznymi Wysp Owczych nie można być pewnym zwycięstwa. Więc tym bardziej należy się cieszyć z sukcesu. Czy może raczej należy zapłakać nad faktycznym stanem reprezentacji? Chyba jedno i drugie. Niech to będzie śmiech przez łzy.
Wreszcie można kogoś w polskiej ekipie wyróżnić. Ba, można znaleźć kilka takich nazwisk. W kolejności alfabetycznej wymienię cztery - Daszek, Jędraszczyk, Sićko, Syprzak. Jak na jeden mecz, po dwóch katastrofach, to wynik co najmniej solidny. No i jeszcze skuteczna końcówka meczu w defensywie i ataku. Zwycięstwo na koniec sprawia, że oddychamy z ulgą, bo było kiepsko, ale mogło być gorzej.
Ostatni mecz, czyli wypada pokusić się o mizerne choćby podsumowanie. Czy Marcin Lijewski ma ludzi, z którymi mógłby osiągnąć coś więcej niż miejsce w drugiej dziesiątce Europy i świata? Odpowiedź brzmi - niestety nie. Czy będzie miał? Nie zanosi się. Tu także, niestety. Co trzeba zrobić, by miał? Nie mnie o to pytać, bo zareaguję banalnie - należy szkolić. Wtedy za kilka, kilkanaście lat może coś dobrego zacznie się dziać.
Przejdź na Polsatsport.pl