Zimowe skoki "naszych". Jeden daleki, drugi niski. Nie ma jednak co narzekać
Roztrząsanie tematu kierunku zimowego transferu Bartosza Slisza i zastanawianie się nad tym, czy wybrał rozsądnie, decydując się na Stany Zjednoczone, a nie włoską Serie A, nie ma żadnego sensu.
Jeśli klub MLS zapewnił Legii Warszawa prawie dwa razy więcej pieniędzy za ten transfer, to nie można się dziwić, że na Łazienkowskiej woleli takie rozwiązanie. Sam piłkarz też otrzymał takie warunki, także, jeżeli chodzi o długość umowy (5 lat), których Lecce mimo niepodważalnego atutu europejskości swojej ligi nie mogło mu zaoferować. Zawsze w tego typu sytuacjach utyskującemu na taki ruch kibicowi zadaje proste pytanie: czy Ty otrzymując dużo lepszą finansowo posadę decydujesz się na wzięcie gorszej? Nie sądzę, by ktoś długo się zastanawiał. Ameryka kusiłaby przecież każdego z nas.
ZOBACZ TAKŻE: Probierz o formie Lewandowskiego. "Koledzy nie zawsze mu pomagają"
Polscy piłkarze często obierają włoski kierunek, ale ilu z nich robi tam faktyczny krok naprzód i promuje się na tyle, by po jakimś czasie wskoczyć na wyższy poziom i zmienić adres na miejsce, które liczy się na przykład w europejskich pucharach? Piotra Zielińskiego nie "liczę" bo do Udine wyjechał jeszcze jako dzieciak. Jakub Kiwior jest w Arsenalu, gdzie dotarł przez Spezię, ale przecież wcześniej były i Belgia i Słowacja. Do głowy przychodzi mi Krzysztof Piątek, który dzięki swym strzałom dla Genoi dotknął magii San Siro gdzie zakładał koszulkę Milanu. Ale już Szymon Żurkowski, Filip Jagiełło, Dawid Kownacki, Paweł Dawidowicz, Karol Linetty, Bartosz Bereszyński (poza nieudanym wypożyczeniu do Napoli), Arkadiusz Reca, Sebastian Walukiewicz czy nawet rzesza naszych bramkarzy we Włoszech, świetnie się zaaklimatyzowali, ale gigantycznego klubowego kroku naprzód żaden z nich nie wykonał.
Wielkie marki nie zaczęły się o nich zabijać. Może ten trend zmienią kariery Mateusza Łęgowskiego i Kacpra Urbańskiego, ale obaj przechodząc zagranicę byli dużo młodsi od Slisza. W marcu rybniczanin skończy 25 lat. Nie dziwię się zarówno jemu, jak i jego agentom, że zdecydowali się na taki ruch. A że trudniej może mu być – także ze względu na logistykę – być potrzebnym polskiej reprezentacji? To też nie jest powiedziane. Wydaje mi się, że wszystkie strony są zadowolone z tej transakcji. Legia, Atlanta United, piłkarz i jego rodzina.
Marzenia o tym, że podstawowy zawodnik kadry i uczestnik fazy pucharowej Ligi Konferencji, z szansami na ćwierćfinał, przejdzie do niezłego zespołu z lig "top 5" pozostają w strefie naszych pragnień. Nasi piłkarze nie są tak rozchwytywani jak kiedyś i umówmy się, że wpływ na to ma także sytuacja po grupowej części eliminacji do Euro w minionych dwunastu miesiącach.
Do tego "duże" i nieudane transfery do Anglii np. Kacpra Kozłowskiego czy Michała Karbownika czy "odbijanie" się od Bundesligi Tymoteusza Puchacza oraz Pawła Wszołka nie podbijają marki polskiego zawodnika. Dlatego cieszę się, że Slisz jest w MLS, bo tam również może się rozwijać. I że Kamil Piątkowski, choć (być może czasowo) opuścił regularnego uczestnika Ligi Mistrzów Salzburg, trafił do La Liga. To nic, że chciała go "tylko" zajmująca przedostatnie miejsce w tabeli Granada. Zamiast narzekać, cieszmy się, że w Primera Division mamy kolejnego Polaka. Za dużo się ich tam nie doliczyłem, patrząc na ostatnie lata.
Przejdź na Polsatsport.pl