Mocne słowa o siatkarzach! "To nie jest Złote Pokolenie"
Mychajło Melnyk, prezes Ukraińskiej Federacji Piłki Siatkowej (FVU), w mocnych słowach odniósł się do trwającego od dłuższego czasu konfliktu pomiędzy Związkiem a zawodnikami. Podkreślił nawet, że sportowcy poszli zdecydowanie za daleko, nazywając się "Złotym Pokoleniem".
Do poważniejszych nieporozumień na linii Ukraińska Federacja Piłki Siatkowej - kadrowicze zaczęło dochodzić już w czerwcu ubiegłego roku, tuż po wygranym przez naszych wschodnich sąsiadów finale Złotej Ligi Europejskiej, a konflikt rozgorzał na dobre tuż po interkontynentalnym turnieju kwalifikacyjnym do igrzysk olimpijskich w Paryżu.
ZOBACZ TAKŻE: Legendarny siatkarz wymienił faworytów igrzysk. Co za słowa o Polsce!
Zawodnicy skarżyli się w mediach na kwestie organizacyjne, podział pieniędzy za odnoszone przez nich sukcesy, a nawet na... zorganizowanie zgrupowania przed Volleyball Challenger Cup w Warszawie, a nie na Łotwie. Siatkarze, którzy sami określali się mianem "Złotego Pokolenia", grozili nawet rezygnacją z występów w drużynie narodowej!
Mychajło Melnyk, prezes Związku, po długim milczeniu postanowił w końcu opowiedzieć, jak wygląda ten konflikt z jego perspektywy. Działacz nie pozostawił na siatkarzach suchej nitki!
- Przede wszystkim nie chciałbym rozpoczynać dyskusji od tego, czy nazwa "Złote Pokolenie" pasuje do naszych zawodników. Uważam, że żyjemy w czasach, w których kilkoro mężczyzn i kobiet zasłużyło na to określenie zdecydowanie bardziej. "Złotym Pokoleniem" są ci, dzięki którym Ukraina nadal istnieje i dzielnie walczy z rosyjskim agresorem. Przynajmniej dla mnie - rozpoczął Melnyk w szczerym wywiadzie, udzielonym portalowi sport.ua.
Szef Ukraińskiej Federacji Piłki Siatkowej dodał, że po buncie, wszczętym przez zawodników pierwszej reprezentacji, gotów był początkowo iść z nimi na ostrą konfrontację, ale za namową innych działaczy robił wszystko, by znaleźć kompromisowe rozwiązanie.
- Zarzucano mi, że długo nic nie mówiłem, a skoro nie mówiłem, to znaczy, że na pewno coś ukrywałem. Obrzucano mnie błotem i nawet moi znajomi dzwonili do mnie i nalegali, żebym odniósł się do tej sytuacji. Dla mnie jest to ogromny cios, bo braliśmy bezpośredni udział w tworzeniu tych sukcesów. Za namową wiceprzewodniczącego Federacji, który dążył do załagodzenia sporu, opublikowaliśmy list, w którym wzięliśmy na siebie większość grzechów, których nawet nie popełniliśmy. Decyzję o wyrzuceniu z kadry rozgrywającego Witalija Szczytkowa podjął zaś samodzielnie trener Ugis Krastins. Ani ja, ani żaden z moich zastępców, go do niej nie namawiał, choć uważam, iż była ona słuszna. Mało tego, tuż przed kwalifikacjami olimpijskimi poprosiłem nawet selekcjonera, żeby porozmawiał ze Szczytkowem o jego powrocie. Wiedzieliśmy bowiem, że bunt nie był dziełem tylko jednego gracza. Trener był jednak nieugięty - podkreślił Melnyk.
Prezes odniósł się również do spraw finansowych. Zdaniem działacza, ktoś celowo wywołał zamieszanie, oszukując zawodników w sprawach podziału premii za wyniki.
- Nie wiem, kto rozpuścił wśród siatkarzy plotkę, że za udział w Złotej Lidze Europejskiej nie dostaną premii. Chociaż domyślam się, kto to był. Nie był to nasz pierwszy występ w tego typu rozgrywkach i zawsze zawodnicy dostawali całość tego, co zarobili swoją dobrą grą. Tak miało być i tym razem, tyle że pieniądze miały trafić na konta zawodników dopiero w październiku, zaraz po tym, gdy dostanie je nasza Federacja. Wcześniej nie było to po prostu fizycznie możliwe - zarzeka się prezes FVU.
Mychajło Melnyk nie rozumie również zarzutów, odnoszących się do organizacji zgrupowania przed Volleyball Challenger Cup w Warszawie, a nie w Rydze.
- Zawodnicy nie byli z tego zadowoleni, a obóz w Warszawie był tematem wielu rozmów. Sponsor kadry, firma Epicenter, podjęła jednak decyzję o zgrupowaniu w Polsce, ponieważ ze stolicy Łotwy nie było bezpośrednich lotów do Kataru, gdzie miały odbywać się zawody. Takie połączenia funkcjonują natomiast z lotniska Chopina, dzięki czemu nie straciliśmy dwóch dni z tego krótkiego zgrupowania na loty z Łotwy do Polski. Sam trener Ugis Krastins zgodził się na Warszawę, dlatego uważam, że ten zarzut jest zupełnie bezpodstawny - zaznaczył prezes FVU.
Działacz dodał na koniec, że niezwykle przygnębiające jest to, iż spore grono ludzi przypisuje ostatnie sukcesy ukraińskiej siatkówki wyłącznie zawodnikom i selekcjonerowi, a nikt nie docenia Federacji, która najpierw podjęła decyzję o zatrudnieniu Krastinsa, a następnie robiła wszystko, co w jej mocy, by mimo agresji ze strony Rosji sport mógł funkcjonować w możliwie najlepszych warunkach...
Przejdź na Polsatsport.pl