Wstrząsające słowa bohaterki Australian Open. Powiedziała, co do niej pisali
Gdy we wtorek rano czasu ukraińskiego Marta Kostiuk walczyła w Melbourne o półfinał Australian Open 2024, na jej ojczyznę spadały rosyjskie pociski. Celami zmasowanego ataku rakietowego były m.in. Kijów i Charków. - Ludzie pisali mi, że sprawdzali jednocześnie wyniki mojego meczu i to, gdzie lecą rakiety - powiedziała ukraińska tenisistka po meczu z Amerykanką Coco Gauff.
Pochodząca z Kijowa 21-latka przegrała z Gauff po ponad trzygodzinnej walce 6:7, 7:6, 2:6, ale na pomeczowej konferencji prasowej stwierdziła, że jest zadowolona zarówno ze swojej postawy w tym spotkaniu, jak i w całym turnieju. - Coco jest jedną z najlepszych zawodniczek na świecie, a ja byłam tak blisko niej - mówiła. - Cały ten turniej jest dla mnie dużym zwycięstwem - dodała tenisistka, która po raz pierwszy w karierze awansowała do wielkoszlemowego ćwierćfinału.
ZOBACZ TAKŻE: Imponujące liczby. Hurkacz liderem w dwóch rankingach Australian Open
Tegoroczny Australian Open jest wyjątkowo udany dla zawodniczek z Ukrainy. Poza Kostiuk do ćwierćfinału dotarła też Dajana Jastremska (o półfinał zagra z Czeszką Lindą Noskovą), a do czwartej rundy dotarła Elina Switolina, która mecz o najlepsza ósemkę z Noskovą musiała poddać z powodu kontuzji pleców.
Kostiuk po odpadnięciu z turnieju wyraziła nadzieję, że ona i jej rodaczki będą odnosić sukcesy zwłaszcza w dużych turniejach tenisowych, cieszących się dużą uwagą mediów. Po to, by przypominać światu o sytuacji swojego kraju, od blisko dwóch lat zmagającego się z rosyjską napaścią. - Ludzie powinni pamiętać - podkreśliła.
Kiedy kijowianka grała mecz na Rod Laver Arena, na drugim końcu świata na jej rodzinne miasto spadały rosyjskie rakiety. Do zmasowanego ataku m.in. na Kijów i Charków doszło we wtorek po godzinie siódmej czasu ukraińskiego. Według doniesień mediów, w wyniku ostrzału zginęło co najmniej pięć osób, a 40 zostało rannych.
- Przed meczem śledziłam wiadomości i wiedziałam, że zapowiada się kolejny potężny ostrzał. Po zejściu z kortu znów sprawdziłam najnowsze doniesienia. Nie wiem jeszcze, ile pocisków spadło na Ukrainę. Wymieniałam wiadomości z osobami przebywającymi w Kijowie, pytałam "Jak jest? Jak się trzymacie?". Odpowiedzieli, że sprawdzali jednocześnie wyniki mojego meczu i to, gdzie lecą rakiety - opowiadała dziennikarzom Kostiuk. - Moi rodzice wciąż tam są, moja siostra też. Wojna wciąż trwa. Nie skończyła się - dodała.
- Myślę, że gdyby miesiąc po rozpoczęciu wojny ktoś nam powiedział, że będzie ona trwać dwa lata, uznałabym, że to byłby nasz koniec, że nigdy nie wytrzymamy tak długo - mówiła ćwierćfinalistka AO 2024.
Rolę, jaka dla Ukrainy odgrywają jej świetne występy na korcie opisała słowami: - Sport zawsze przynosił ludziom radość i szczęście, niezależnie od czasów. Teraz jest tak samo. Dostaję dużo wiadomości wsparcia, ludzie piszą, że zagrałam świetny turniej, dostarczyłam im wielkich emocji, pokazałam waleczność i dałam im radość. To dobrze, że mogą myśleć o czymś innym, niż ostrzały rakietowy.
- Mam nadzieję, że ukraiński sport będzie się rozwijał, pomimo okoliczności, które są niesamowicie trudne - powiedziała tenisistka, która po turnieju w Melbourne awansuje do pierwszej trzydziestki rankingu WTA. Jej zdaniem przez wojnę ukraiński sport jest w tyle za innymi, ale na razie jeszcze tego nie widać. - Będzie to widoczne dopiero za jakieś 10-15 lat. Pokolenie, które teraz dorasta, cierpi najbardziej. Na przykład moja siostra trenuje skok wzwyż. Jest bardzo dobra, ale obecna sytuacja sprawia, że musi się zmagać z wieloma trudnościami.
- Mam nadzieję, że w przyszłości będę miała dość czasu i wpływu, by pomóc w sportowym rozwoju tylu dzieciakom, ilu zdołam - podkreśliła Kostiuk. - Oby ludzie wytrwali, wyszli z tego silniejsi, bo na tym będziemy mogli budować naszą przyszłość.
Przejdź na Polsatsport.pl