Chwyt poniżej pasa trenera rywali?! To zatrzasnęło Polsce drzwi do elity MŚ!

Michał BiałońskiZimowe
Chwyt poniżej pasa trenera rywali?! To zatrzasnęło Polsce drzwi do elity MŚ!
fot. Polsat Sport
Waldemar Klisiak był najlepszym napastnikiem MŚ 1993 r., ale do elity awansowała Wielka Brytania trenera Aleksa Dampiera (z prawej)

Od dzisiaj dzieli nas dokładnie 100 dni od hokejowych MŚ elity w Czechach, z udziałem Polski, które transmitować będzie Polsat Sport. Z tej okazji porozmawialiśmy z legendarnym napastnikiem Waldemarem Klisiakiem. Wychowanek Unii Oświęcim grał nie tylko na IO w Albertville, ale był też najlepszym strzelcem MŚ gr. B w Eindhoven, w 1993 r., gdzie awans do elity uciekł nam po regulaminowym wybiegu kanadyjskiego trenera Brytyjczyków – Aleksa Dampiera.

Do Holandii na MŚ gr. B Polska pojechała w roli faworyta, wszak rok wcześniej, na turnieju w Czechosłowacji, spadła z elity. „Biało-Czerwonych”, po ośmioletniej erze duetu Leszek Lejczyk – Jerzy Mruk, prowadził Łotysz z polskimi korzeniami Ewald Grabowski, który w imponującym stylu sięgnął po mistrzostwo Polski z Podhalem Nowy Targ.

 

ZOBACZ TAKŻE: Pół Polski zarwało noc, gdy dokonywał cudów w bramce! "Boli mnie serce, gdy wspominam negocjacje z klubami NHL"

Niespodziewana porażka z Wielką Brytanią. Chytry zabieg trenera rywali

Waldemar Klisiak w Eindhoven rozegrał jeden z najlepszych turniejów w życiu. W siedmiu meczach strzelił dziewięć bramek, a przy 15 asystował i pod każdym względem był najlepszym napastnikiem turnieju – zdobytych bramek, asyst, a także klasyfikacji +/-, w której miał 27 pkt, podczas gdy drugi na liście – Amerykanin z holenderskim paszportem Dave Livingston tylko 17. Te indywidualne dokonania marnym były dla niego pocieszeniem. Wszak Polsce uciekła promocja do elity przez porażkę 3:4 w pierwszym meczu z Wielką Brytanią, która awansowała z gr. C, czyli światowej trzeciej ligi.

 

Być może właśnie z tego powodu Grabowski zlekceważył Brytyjczyków, wbrew temu, że w ich składzie byli już naturalizowani Kanadyjczycy, na czele z Kevinem Conwayem czy Rickiem Ferą.

 

Odprawa Łotysza przed tym meczem obrosła legendą.

 

- Co tam Lordowie! Rano biała marynarka i czarne spodnie, a wieczorem odwrotnie – czarna marynarka i białe spodnie. Ogramy ich – przemawiał Ewald.

 

Tymczasem w III tercji byliśmy w tarapatach. Był remis 3:3, a nasi hokeiści co rusz łapali kary. W końcówce rywale grali w przewadze pięciu na czterech, ale nie mogli nic wskórać. Wówczas kanadyjski trener Brytyjczyków Alex Dampier poprosił o zmierzenie kija jednego z czwórki broniących się Polaków – Wojciecha Matczaka. Okazało się, że łopatka kija dzisiejszego kierownika drużyny GKS-u Tychy jest zbyt mocno wygięta, za co „Biało-Czerwoni” dostali kolejną karę i grając w trójkę przeciw piątce rywali stracili bramkę na 3:4.

 

Na nic się zdało, że w kolejnych meczach nasi szli jak burza i osiągali znacznie lepsze wyniki niż Brytyjczycy. Chińczyków rozbili 21:1, Rumunów - 13:0, Bułgarów – 13:2, Japończyków i Holendrów – po 7:1, Duńczyków 7:3. Wielka Brytania wygrywała skromniej, największe problemy miała z Japonią, którą pokonała w końcówce 5:4, podobnie jak Holandię – 3:2, ale to podopieczni Dampiera cieszyli się z awansu.

Graliśmy bez Czerkawskiego, którego sezon w Szwecji trwał

Wielkim nieobecnym reprezentacji Polski był wówczas Mariusz Czerkawski, który był młodą gwiazdą zaplecza szwedzkiej ekstraklasy – strzelał bramki dla Hammarby IF i obowiązki ligowe uniemożliwiły mu przyjazd na MŚ do Eindhoven. MŚ elity rozgrywane były w maju, a nie w kwietniu, jak te gr. B, dlatego kalendarz ligowy w Szwecji nie przewidywał przerwy w tym okresie.

 

W dzieciństwie Klisiak był rozdarty między piłką nożną, piłką ręczną a hokejem, ostatecznie wybrał pogoń za krążkiem. Uprawiał łyżwiarstwo figurowe, dzięki czemu stylem jazdy wyróżniał się i potrafił zwodzić obrońców jak mało kto.

W latach 1990-2005 w reprezentacji Polski rozegrał 127 meczów, strzelił 53 gole. Dziewięciokrotnie wystąpił w mistrzostwach świata i siedem razy zdobywał mistrzostwo Polski. Grał na MŚ elity w Szwecji, w 2002 r. i był to ostatni dotąd występ wśród najlepszych „Biało-Czerwonych”.

 

- Od tamtego turnieju minęły już 22 lat, a to znacznie więcej niż jedno hokejowe pokolenie. Dlatego tegoroczny występ Polski na MŚ w Czechach będzie wielkim wydarzeniem, na które całe nasze środowisku czeka z wielką niecierpliwością, ale bez hurraoptymizmu. Trzeba mieć świadomość, że jeszcze dwa lata temu graliśmy na trzecim poziomie MŚ – powiedział Polsatowi Sport Waldemar Klisiak.

 

- Rok po roku zyskaliśmy dwa awanse i sam jestem ciekaw, jak nasz reprezentacja poradzi sobie w zetknięciu z najlepszymi drużynami świata. Oczywiście, życzymy jej jak najlepiej, żeby się utrzymała, choć nie będzie to łatwe zadanie, bo przeciwnicy są mocni, ale dopóki krążek w grze, to wszystko może się zdarzyć – dodaje.

 

Klisiak był jednym z liderów kadry na MŚ Dywizji IA w Grenoble, w 2001 r., gdy „Biało-Czerwoni” wywalczyli niespodziewany awans do elity, na który czekaliśmy wtedy tylko 10 lat. Wprawdzie, przy dość stronniczym sędziowaniu, z Francją przegrali 2:4, ale pokonali groźną Danię 5:3 i wykorzystali fakt, że „Trójkolorowi” sensacyjnie ulegli Węgrom 1:3. Jeszcze raz okazało, się, że na pomoc „Bratanków” możemy liczyć.

 

- W Grenoble rozegraliśmy naprawdę dobry turniej. Terminarz został tak ułożony, że ostatni mecz z Francją miał decydować o awansie, ale myśmy wygrywali, a gospodarze potracili punkty, bo oprócz porażki z Węgrami zremisowali z Holandią, więc spotkanie z nami nie miało już żadnego znaczenia, jeśli chodzi o walkę o awans. Pamiętajmy, że Dania, podobnie jak Norwegia i Francja to są zespoły, które regularnie występują w elicie, pod względem poziomu nam troszkę uciekły – analizuje wychowanek Unii Oświęcim.

 

Na MŚ elity w 2002 r. Polska grała swe mecze w Goeteborgu. W pierwszym meczu przegrała 0:7 z późniejszym mistrzem świata - Słowacją, dwa dni później – 0:8 z Finlandią i nazajutrz po tym meczu musieliśmy uznać wyższość Ukrainy, z którą przegraliśmy 0:3, przez co trafiliśmy do fazy turnieju o utrzymanie w elicie. Tam pokonaliśmy po 5:1 Włochów, 5:2 – Japonię, ale przez porażkę ze Słowenią 2:4 spadliśmy z elity. Jeszcze wtedy funkcjonowała idiotyczna reguła, która gwarantowała utrzymanie Japończykom, jako mistrzowi Dalekiego Wschodu. Kraj Kwitnącej Wiśni pokonywał w eliminacjach do MŚ dwa nieliczące się wówczas w hokeju kraje – Chiny i Koreę Płd.

 

- Dobrze pamiętam MŚ w Szwecji. Przeskok był bardzo duży, zwłaszcza jeżeli mierzyliśmy się z topowymi zespołami, jak Słowacja czy Finlandia. Słowacy zdobyli wtedy mistrzostwo świata, więc mieli bardzo silny zespół. Zarówno oni, jak i Finowie prezentowali inny świat hokejowy, inne tempo, inny poziom, wszystko robili troszeczkę szybciej niż my. Ale z konkurentami w walce o utrzymanie już można było powalczyć. Gdyby nie układ zapewniający Japonii utrzymanie, w ramach promocji hokeja w Azji, na pewno byśmy nie spadli – wspomina pan Waldemar.

Waldemar Klisiak ceni selekcjonera Roberta Kalabera

54-letni Słowak Robert Kalaber reprezentację Polski prowadzi od czterech lat, ale w naszym kraju pracuje od dekady, trenując JKH GKS Jastrzębie-Zdrój, przez co w środowisku traktowany jest jak swój. Zresztą przed trzema laty z jastrzębianami sięgnął po mistrzostwo kraju.

- Powiem szczerze, że odkąd kadrę prowadzi trener Kalaber, to co oglądam reprezentację, to jestem zaskoczony jej bardzo dobrą postawą. Drużyna gra miło dla oka i bardzo odpowiedzialnie. Widać, że zawodnicy wiedzą, o co chodzi na lodzie, ich gra jest dobrze poukładana. Jeżeli to pójdzie w tym kierunku, to będziemy mieli dużo radości z naszych chłopaków – komplementuje Waldemar Klisiak.

 

 

Na MŚ elity Polska rozgrywać swe mecze będzie w Ostrawie i musi wyprzedzić co najmniej jednego rywala, żeby się utrzymać. Teoretycznie najbardziej w naszym zasięgu znajdują się Kazachstan (zagramy z nim ostatni grupowy mecz 20 maja) i Francja (14 maja), oprócz których zmierzymy się z Łotwą (11 maja), Szwecją (12 maja), Słowacja (15 maja), USA (17 maja), Niemcami (18 maja).

 

- O pokonanie Niemców będzie bardzo ciężko. Może uda się ograć Łotwę, z którą zagraliśmy dwa dobre mecze sparingowe, choć ona nie była w optymalnym składzie. Będziemy musieli nastawić się na walkę o zwycięstwo szczególnie w meczach z Łotwą, Kazachstanem i Francją.

Co ze szkoleniem młodzieży? Klisiak: Przespaliśmy spory okres

Na MŚ w Czechach swój ostatni „taniec” w barwach narodowych mogą wykonać 39-letni Marcin Kolusz i młodszy o dwa lata Grzegorz Pasiut. Aż siedmiu zawodników ze składu, który przed rokiem wywalczył w Nottingham awans do elity, urodziło się w latach 80. Tylko rezerwowy bramkarz Maciej Miarka, który nie dostał powołania na turniowe prekwalifikacje olimpijskie w Sosnowcu, przyszedł na świat w XXI wieku. Najmłodszy zawodnik z pola – Kamil Wałęga w lipcu skończy 24 lata, Paweł Zygmunt i Dominik Paś są o rok starsi.

 

- Faktycznie szturmu młodzieży do naszej reprezentacji nie widać. Pokolenie 80. Powoli będzie się kruszyło, a młodzież niespecjalnie się garnie do hokeja. Talenty można policzyć na palcach jednej ręki. Nie są one wybitne, po prostu zawodnicy rokujący na grę w reprezentacji. Przespaliśmy długi okres i nie zadbaliśmy o młodzież, widząc jak gra reprezentacja do lat 20 – zauważył Waldemar Klisiak.

 

Podporą polskiej bramki jest 36-letni naturalizowany Amerykanin John Murray. Jego zmiennikiem będzie spolonizowany Czech Tomasz Fucik, który czeka na polski paszport, formalności dopełnił w październiku ubiegłego roku.

 

- Dziękować Bogu, że naturalizowaliśmy Murraya i lada moment uczynimy to z Fucikiem. Gdyby nie ci dwaj bramkarze, to wybór byłby mocno ograniczony. Poza Maćkiem Miarką polscy bramkarze w Polskiej Hokej Lidze są na ogół rezerwowymi. Mamy tu poważny problem. Warto się zastanowić, czy nie położyć większej wagi do szkolenia bramkarzy – uczula.

Klisiak: Na treningi hokeja przychodzą ci, którzy nie poradzili sobie w piłce

Waldemar Klisiak zauważył, że źródłem problemów szkoleniowych jest fakt, że nawet w matecznikach tej dyscypliny w naszym kraju jak Nowy Targ, Oświęcim, Krynica-Zdrój hokej przestał był dyscypliną pierwszego wyboru dla dzieci.

 

- Pamiętam, że za moich czasów niemal na każdym podwórku w Oświęcimiu dzieci grały w hokeja. Dzisiaj się tego nie widzi, młodzież nie garnie się do niego. Z rozmów z trenerami dzieci i młodzieży wiem, że na hokej przychodzą często dzieci, którym nie powiodło się w piłce nożnej, koszykówce, czy innej dyscyplinie, więc idą na hokej. Tymczasem to w hokeju muszą być najbardziej sprawne i wytrzymałe dzieci, bo to trudny i wymagający sport, w którym trzeba być świetnie przygotowanym fizycznie. Potrzebujemy do hokeja zdrowych, twardych chłopów – apeluje Waldemar Klisiak.

 

Waldemar Klisiak zakończył karierę w 2012 r., mając 44 lata. Był ostatnim grającym hokeistą, który wystąpił na IO w Albertville, czyli ostatnich igrzyskach z udziałem polskiego hokeja. Młodszy od Waldemara o pięć lat Mariusz Czerkawski, który również grał w Albertville, zawiesił łyżwy na kołku w 2009 r.

 

Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie