Drogo i nawet nie solidnie. Sonny, Ali i inni
Sonny Kittel opuszcza mistrza Polski i wybiera się do Australii. "Super transfer" Lecha Ali Gholizadeh, który miał być bronią na fazę grupową Ligi Konferencji, jesienią zagrał zaledwie cztery mecze w Ekstraklasie, a teraz walczy z Iranem o wejście do strefy medalowej Pucharu Azji. Okresu przygotowawczego z "Kolejorzem" i jego nowym trenerem nie zaliczy.
Co stało się z dawnym zagranicznym zaciągiem Legii, zaraz po mistrzostwie Polski z Igorem Charatinem, Lindsaeyem Rose’em, Mattiasem Johanssonem i innymi doskonale pamiętają głównie w dziale w księgowości przy Łazienkowskiej? Trenerzy i kibice za dużej satysfakcji z ich obecności nie doświadczyli. Drogo i z efektownym CV nie zawsze znaczy dobrze. W wyżej wymienionych wypadkach nie było nawet solidnie. Poza golem strzelonym przez pomocnika Rakowa z Karabachem Agdam, który faktycznie miał znaczenie.
ZOBACZ TAKŻE: Klub podjął decyzję w sprawie polskiego bramkarza! Już wszystko jasne
Problemem w tego typu sytuacjach jest kołowrotek związany z osobami podejmującymi decyzje. Na Irańczyka uparł się John Van Den Brom, ale Holendra przecież już nie ma w klubie. O mało trafnych zakupach w Legii napisano już tomy, a odpowiedzialny za nie Radosław Kucharski toczył o to mniej lub bardziej oficjalne spory z ówczesnym szkoleniowcem Czesławem Michniewiczem. Ktoś źle wybrał czy źle zarządzał potencjałem? Tego już nigdy się nie dowiemy.
Na Kittela parol zagiął właściciel Rakowa Michał Świerczewski, który miał wobec niego dalekosiężne plany wykraczające poza sportową karierę. Odwiedził go nawet w Niemczech, namawiając na przenosiny pod Jasną Górą. Czy to właściwy sposób, by sam boss wybierał się na taką wycieczkę? Jego podwładnym być może trudno było się temu sprzeciwić. Afonso Sousa został "wymyślony" przez Macieja Skorżę, który wkrótce po tym rozwiązał umowę z Lechem. Z następcą Portugalczyk nie do końca miał po drodze. Ktoś potrzebuje takiego profilu, a innemu już on nie pasuje. I tak dalej i tym podobnie.
Mało udane epizody "stranierich" to stały element naszej polityki transferowej. A jednak ciągle się nimi szczególnie przy otwartych oknach ekscytujemy. Jeżeli jednak tak często za proces decyzyjny będą odpowiadać raz za razem inni ludzie, daleko w ten sposób nie "zajedziemy".
Przejdź na Polsatsport.pl