Spacer z psem zakończył się tragedią. Nie żyje 37-letnia sportsmenka
Tragiczny finał miał niedzielny spacer Giulii Maroni z psem. 37-letnia sportsmenka, startująca w rajdach samochodowych, spadła w 50-metrową przepaść i zmarła kilka godzin później w wyniku odniesionych obrażeń.
Maroni, która była między innymi mistrzynią Włoch w rajdach terenowych, a następnie kontynuowała karierę jako pilot Sergio Gallettiego i - podczas Rajdu Dakar - Rebecki Busi, wybrała się w niedzielę (28 stycznia) na spacer z psem po górze Monte Libro Aperto, będącej częścią obszaru turystycznego Pizzo dei Sassi Bianchi. Jak podaje "The Sun", w pewnym momencie 37-latka poślizgnęła się i spadła w 50-metrową przepaść.
ZOBACZ TAKŻE: Był legendą. Zmarł zwycięzca Rajdu Paryż-Dakar sprzed lat
Włoszka została błyskawicznie przetransportowana śmigłowcem do szpitala, ale obrażenia, których doznała podczas upadku, okazały się zbyt rozległe i Giulia Maroni zmarła w ich wyniku już kilka godzin później.
"Mieliśmy plany na sezon 2024... Zaszczytem było Cię poznać. Starty z Tobą były przyjemnością. Wciąż jestem dumna, że zostałyśmy wicemistrzyniami Europy. Spoczywaj w pokoju, przyjaciółko" - napisała na Instagramie Lina van de Mars, która z powodzeniem startowała wraz z Maroni w rajdach terenowych Pucharu Europy FIA.
Nicolas Barattini, szef górskiej stacji ratownictwa, powiedział mediom, że 37-latka nie miała szans na przeżycie, gdyż podczas upadku w przepaść uderzała głową o drzewa i skały...
Przejdź na Polsatsport.pl