Bożydar Iwanow: Nie strącić poprzeczki już w pierwszej próbie
Różne są metody mobilizacji sportowców. Dobranie odpowiednich bodźców, tych psychologicznych, a nie jedynie związanych stricte z procesem treningowym, często ma kolosalne znaczenie. Kwestią sporną jest jednak to, czy się z nimi ujawniać, czy lepiej pozostawić je w szatni?
Wracający po prawie dekadzie do pracy w roli pierwszego szkoleniowca Lecha Poznań Mariusz Rumak wszedł przez medialne drzwi bardzo mocno. Może framug jeszcze nie wyrwał, ale w zasadzie już przed rozpoczęciem swej ponownej misji oznajmił, że chce wygrać wszystkie mecze i że nawet remis będzie traktował jak porażkę - na podział punktów nie może sobie pozwolić.
ZOBACZ TAKŻE: Fatalne doniesienia. Brutalny cios dla Zielińskiego
Brak pozostawienia marginesu na jakikolwiek błąd i poczucie, że jego drużyna będzie w stanie „zniszczyć wszystkich”, jest smakowitą pożywką dla kibica. Można się tym karmić, ale jedynie do pierwszego potknięcia zespołu. Runda a’la „Invicibles” Arsenalu, który dwadzieścia lat temu nie przegrał w Premier League żadnego meczu w całym sezonie, byłaby doprawdy czymś wyjątkowym. Mimo, że w tym przypadku mówimy „tylko” o połowie rozgrywek.
Jasne, że Rumak zastosował pewnego rodzaju metaforę i pewnie w komplet zwycięstw sam nie wierzy. „Kolejorz” nie wzmocnił przecież składu, nie licząc powrotu do zespołu Bartosza Salamona. O domniemanej pauzie kontuzjowanego kapitana Mikaela Ishaka nie ma w tej
chwili co pisać, ale umówmy się, że nie jest to pozytywne doniesienie. Nie nalegał na kilka transferów, choć kluby, które mają w planach zanotowanie postępu zimą, starały się poprawić jakość swych kadr. Zarówno te, które walczą o utrzymanie, jak i te myślące o podium.
Jacek Magiera, prowadzący lidera Ekstraklasy z Wrocławia, nie mówi jednak o tym, że jego zespół przygotowuje się na eliminacje do Ligi Mistrzów. Śląsk nie wybrał się na zgrupowanie ani do Turcji, ani do Hiszpanii, a wybrał Chorwację i jego zespół przygotowywał się w większej ciszy niż inni. Adrian Siemieniec z Jagielloni nie obiecuje gruszek na wierzbie. Wie, że może grać najlepszy futbol, a i tak nie to żadnej gwarancji. Nawet obrońca tytułu Raków, choć zbroi się jak może, zatrudniając również zagranicznego dyrektora sportowego, jak i Legia, która (prawie) zawsze musi grać o mistrzostwo, nie zarzekają się, że w maju liczy się tylko tytuł.
Szkoleniowiec Lecha być może poprawił wiarę swoich piłkarzy. Może spogląda na kwestie taktyczne szerzej niż jego poprzednik. Ale zarówno sobie, jak i podopiecznym bardzo wysoko zawiesił poprzeczkę. A liga to nie konkurs skoku o tyczce. Trzech prób na pokonanie wyznaczonego pułapu nie będzie. Jeżeli pierwsze podejście – już za tydzień – przeciwko Zagłębiu Lubin – nie zostanie zaliczone, nastrój rozczarowania będzie gigantyczny. A to przecież polska liga. Tu wszystko jest możliwe.
Przejdź na Polsatsport.pl