FIS przymyka oko na uchybienia Niemców w PŚ! "To jest skandal!"
W kadrze skoczków robi się coraz bardziej nerwowo. Trener Thomas Thurnbichler zachowywał spokój, ale teraz nie wytrzymał i zarzucił Piotrowi Żyle nieprofesjonalne przygotowania, choć to nie pierwszyzna. Nie pierwszy raz okazało się, że od strony organizacyjnej PŚ w Willingen wyraźnie odstaje od współczesnych standardów, ale FIS przymyka na to oko. - To jest skandal! – oburza się Rafał Kot – członek zarządu Polskiego Związku Narciarskiego i ekspert Polsatu Sport.
Tak jak tydzień temu Piotr Żyła nie przykrył problemów kadry A szóstym miejscem w MŚ w lotach, tak Aleksander Zniszczoł nie zrobił tego w miniony weekend dwoma ósmymi lokatami podczas dwóch konkursów Pucharu Świata w Willingen, tym bardziej, że za każdym razem, szczególnie w niedzielę, uciekło mu podium, a raczej spadł z niego, przez zbyt krótkie lądowanie w drugiej serii.
ZOBACZ TAKŻE: Aleksander Zniszczoł prowadził i... stało się to. Wietrzna loteria w Willingen
Prawda jest taka, że Thomas Thurnbichler i cała jego kadra zmagają się z systemowym problemem złego przygotowania do sezonu. Zniszczoł jest jedynym naszym zawodnikiem, u którego środki zaradcze zadziałały. Po falstarcie z początku sezonu, gdy w czterech konkurach ani razu nie zapunktował, a w drugich zawodach w Kuusamo nie przebrnął nawet przez kwalifikacje, został wycofany z Pucharu Świata, by spróbował swych sił piętro niżej – w Pucharze Kontynentalnym. W Lillehammer zajął drugie miejsce, podobnie jak Kuusamo. Dzięki temu nabrał pewności siebie i po powrocie na salony PŚ zaczął regularnie punktować, począwszy od drugiej odsłony Turnieju Czterech Skoczni, w Garmisch-Partenkirchen.
Aleksander Zniszczoł i presja walki o podium
Oczywiście przed nim jeszcze pokonanie presji. Im wyżej jest po pierwszej serii, tym słabiej skacze w drugiej. W niedzielę w Willingen na półmetku prowadził z ponad 12 punktami przewagi nad drugim Ryoyu Kobayashim i ponad 20 pkt nad późniejszym zwycięzcą zawodów Andreasem Wellingerem. W przeliczeniu na metry, to była przewaga blisko siedmiu i ponad 11 metrów. Wydawało się, że Polak, skacząc na jednej nodze, tę przewagę utrzyma. Tymczasem lądował niemal na jednej kończynie, co groziło mu upadkiem, słabą odległością i notami, przez co spadł na ósmą lokatę.
Pół żartem, pół serio, na miejscu sztabu i psychologa kadry skoczków Daniela Krokosza zabroniłby informowania Olka o tym, jakie miejsce zajmuje na półmetku. Fakt, że w finale skacze jako ostatni, można by wytłumaczyć zmianą zasady z tej od najsłabszego do najlepszego po pierwszej serii, do kolejności losowej, czy randomowej, jak zwykło się dziś mówić. Wówczas może Zniszczołowi byłoby łatwiej skoczyć normalnie, a nie grubo poniżej swego poziomu, w serii finałowej.
Dzięki dobrej postawie w Willingen Zniszczoł został najlepszym Polakiem w klasyfikacji generalnej PŚ – jest 23. Wyprzedził 25. Dawida Kubackiego, który po obiecującym, dwunastym miejscu w Zakopanem zapowiadał postępy, ale na razie na słowach się zakończyło, bo w MŚ w lotach był 24., a z Willingen przywiózł 23. i 18. pozycję.
Thurnbichler dopiero teraz zaatakował Żyłę za jego starą przywarę
Niestety, ziściło się też moje czarne proroctwo z przedostatnich "Polskich Skoczni" odnośnie Piotra Żyły. Miałem przeczucie, że skoro był na krzywej wznoszącej podczas MŚ w lotach, to nastąpi spadek formy w Willingen. Nie sądziłem jednak, że aż tak głęboki, że nie zyska kwalifikacji do konkursu, wobec faktu, że odsiewano tylko dziewięciu zawodników, w tym dwóch Rumunów – Mihneę Spulbera i Daniela Cacinę, którzy nie dolecieli do setnego metra. W sobotę było tylko ciut lepiej, gdyż "Wewiór" uplasował się na 48. pozycji. To prawdziwy upadek jego formy.
Nie do końca zgadzam się z trenerem Thomasem Thurnbichlerem, który – w rozmowie ze "Sportowymi Faktami" - słabą dyspozycję Żyły zrzucił na słynne już nie do końca profesjonalne prowadzenie się Piotra w okresie przygotowawczym, gdy latem potrafi przybrać na wadze. Żyła latem pozwalał sobie więcej zjeść od zawsze, ale przed zimą zaciskał pasa i nigdy ta taktyka nie powodowała takiego upadku formy, jak obecnie. Nawet w sezonie 2021/2022, po którym PZN odprawił trenera Michala Doleżala, Żyła punktował lepiej. Jesteśmy dokładnie na półmetku sezonu PŚ. Tak słabej pierwszej części Piotr nie miał od sezonu 2015/2016, gdy cały cykl zakończył na 35. pozycji.
Żyła już swoje wygrał, trudno mieć do niego wielkie pretensje. Inaczej jest z Pawłem Wąskiem. Z sobotniego konkursu został wycofany z powodu choroby, ale w niedzielnym miał pokazać, na co go stać, a przepadł w kwalifikacjach i to nie na obiekcie do lotów, z którymi ma problemy.
Willingen na innych prawach? FIS idzie na kompromis
Nie można przejść obojętnie obok wynaturzeń w organizacji PŚ w Willingen. W naturalnych torach, bo na te ze sztucznie mrożonym lodem Niemcy wciąż się nie szarpnęli, woda lała się strumieniami, powodując spadek prędkości najazdowych i zagrożenie przy lądowaniu, gdyż śnieg przyklejał się do nart. Skocznia Muehlenkopf nie spełnia wymogów regulaminowych, zwłaszcza jeśli chodzi o kąt nachylenia buli, a i tak, przy zielonym stoliku, dostaje homologację na Puchar Świata. Dyrektor PŚ Sandro Pertile twierdzi, że musi iść na kompromis, a jednocześnie, wobec polskich obiektów, jak ostatnio Szczyrku, wymaga
- Jestem przekonany, że organizatorzy nie poprawią nic na przyszły rok, a i tak dostaną Puchar Świata. To jest skandal! Od naszych obiektów wymaga się tego, by każdy szczegół był dopięty na ostatni guzik – oburza się Rafał Kot – członek zarządu Polskiego Związku Narciarskiego i ekspert Polsatu Sport, w programie "Polskie Skocznie".
Na razie pozostaje nam satysfakcja, że od strony organizacyjnej, dzięki polskiemu konkursowi trzech obiektów w Wiśle, Szczyrku i Zakopanem podnosimy standardy Pucharu Świata. Natomiast cały czas trzeba się domagać, by wszyscy organizatorzy zawodów byli traktowani na równych prawach.
Przejdź na Polsatsport.pl