Przerwane objęcia. Właściciela klubu poznaje się dopiero po rozwodzie
Życie, nie tylko to piłkarskie, to przypływy i odpływy. Wydarzenia dające przyjemność i satysfakcję na przemian z przykrymi ciosy, które bywają najbardziej bolesne wtedy, gdy się ich nie spodziewamy. Albo na nie nie zasłużyliśmy.
Piotr Zieliński w poniedziałkowy wieczór został Piłkarzem Roku w Plebiscycie Tygodnika Piłka Nożna. W wieku 29 lat (trzydziestkę skończy 20 maja) przerwał wieloletnią hegemonię Roberta Lewandowskiego i otrzymał najbardziej prestiżową nagrodę w naszym futbolu. Kilka dni po tym, jak skreślono go z listy piłkarzy, którzy wiosną mogliby zagrać w Champions League.
ZOBACZ TAKŻE: Ilu Polaków ujrzymy w fazie pucharowej Ligi Mistrzów?
Co najmniej dwa spotkania, te z Barceloną w 1/8 finału, "Zielu" obejrzy więc z trybun. Dwumecz tej fazy Ligi Mistrzów, który w Polsce budzi największe zainteresowania, bo przecież mieli się z nim spotkać dwaj najlepsi nasi piłkarze ostatnich lat, przejdzie mu koło nosa. W normalnych okolicznościach można byłoby takie zachowanie uznać za działanie na szkodę "spółki". Ale skoro robi to jej sam właściciel, trudno, żeby sam pociągnął się do odpowiedzialności.
Pewnie, że przygoda Napoli w Europie może zakończyć się już w marcu, ale przecież "Barca", choć jest faworytem, nie jest dziś nie do pokonania. Ewentualnie w 1/4 finału można byłoby trafić na kogoś z dwójki PSV/Dortmund i przy szczęściu w losowaniu znaleźć się nawet półfinale, czego Napoli w tych rozgrywkach nigdy nie osiągnęło. Poczucie zemsty na krnąbrnym podwładnym było jednak silniejsze, niż sportowe perspektywy. Aurelio De Laurentis tym ruchem zaszkodził bardziej sobie, niż Polakowi. Informacja poszła w świat. Zresztą nie po raz pierwszy. Już w poprzednich latach część agencji menedżerskich zrobiła w tył zwrot, wiedząc, z jakimi niedogodnościami może w tym miejscu spotkać się piłkarz, którego reprezentują.
"Boss" SSC Napoli miał prawo być wściekły, że Zieliński nie chciał przenieść się do Arabii Saudyjskiej, bo klub zarobiłby wtedy 20-30 milionów euro i zaoszczędził na jego pensji. Ale takie same prawo miał Polak, który nie zamierzał (jeszcze) wybierać się na azjatyckie saksy. Pewnie mógłby zostać pod Wezuwiuszem do końca swojej kariery, bo jest człowiekiem, który przywiązuje się do ludzi i miejsc i nie lubi przeprowadzek. Umówmy się jednak, że poza wieloma walorami Neapol ma też swoje mankamenty i są dzielnice, gdzie aż piszczy od biedy.
Stadion "podrasowan" w środku, z zewnątrz wygląda tak, jakby miał być przeznaczony do rozbiórki. Baza treningowa też nie należy do najbardziej nowoczesnych w Europie. Ale na to zawsze można z sympatii i przywiązania przymknąć oko. Przykre to jednak, że twój zawodnik dostaje nagrodę "Piłkarza Roku" to nie pozwalasz mu na skype'owe połączenie ze sceną, albo nawet na wysłanie wcześniej nagranej przemowy. To słabe. Bardzo słabe. Tak jak nie umieszczenie na liście na Europę. Tak się nie robi w cywilizowanym świecie. Ktoś jednak kiedyś dobrze powiedział trafiając w sedno: męża bądź żonę, tak naprawdę poznaje się dopiero po rozwodzie.
Przejdź na Polsatsport.pl