Padło pytanie o hazard! Natychmiastowa reakcja Glika! "Mieszkałem w Monte Carlo"
Wydawało się, że Kamil Glik będzie gotów wspomóc reprezentację Polski w marcowych barażach o Euro 2024, tym bardziej że trener Cracovii Jacek Zieliński nie mógł się go nachwalić na początku zimowych przygotowań. Tymczasem doznał kontuzji, ale nie składa broni. – Niczego nie można wykluczyć. Nie wiadomo, co będzie za tydzień. Trener Probierz i prezes Kulesza mój telefon znają – powiedział Polsatowi Sport 103-krotny reprezentant Polski.
Michał Białoński, Polsat Sport: Gdy w sierpniu ubiegłego roku przyszedłeś do Cracovii, ledwie się rozkręciłeś, doznałeś kontuzji, przez którą straciłeś listopad. Podczas zimowych przygotowań byłeś w formie, aż z zachwytu cmokał trener Zieliński, aż tu nadszedł kolejny uraz. Jak to znosisz?
ZOBACZ TAKŻE: Kolejna afera z Messim! Fani Interu wściekli. Domagają się jego odejścia!
Kamil Glik, obrońca Cracovii: To fakt, że po przerwie zimowej czułem się bardzo dobrze. Pierwsze dwa tygodnie styczniowych treningów spowodowały, że bardzo dobrze się czułem pod względem fizycznym, odżyłem też mentalnie. Przyplątał się uraz i ciężko określić datę powrotu do gry. Mam nadzieję, że za tydzień, dwa będę gotowy, ale spokojnie – muszę się czuć przygotowany w stu procentach, by wrócić na właściwe tory.
Jak zareagowałeś na tę kontuzję?
Wkurzyłem się. Pechowa, podwinęło mi się kolano w jednej sytuacji. Niecały tydzień później urazu doznał Kacper Śmiglewski. Podobna sytuacja, a nawet gorsza, bo zahaczyło mu o więzadła krzyżowe. U mnie na szczęście takiego problemu nie było. Nie ma reguły, taki uraz może się przyplątać dwudziestolatkowi i trzydziestolatkowi.
Nie masz już dość tej udręki z kontuzjami, które nie szczędziły cię w różnych, także kluczowych momentach kariery, jak MŚ 2018 r.?
Oczywiście, jest to uciążliwe i męczące – siedzieć w siłowniach przez cały dzień, to żadna przyjemność, ale nie ma innego wyjścia. Taka jest prawda, że kontuzjowany piłkarz trenuje dwa, albo i trzy razy więcej niż ten zdrowy. Od dwóch tygodni nie miałem ani pół treningu z drużyną, nie chodzę także na odprawy. Rano odwożę dzieci do szkoły, na godzinę ósmą przyjeżdżam do naszego centrum treningowego w Rącznej. Pierwszy trening kończę o 11:30, później jem obiad i około 14-15 zaczynam drugie zajęcia, które kończę po 17. Zatem w Rącznej ostatnio spędzam całe dnie, do domu wracam o 18.
Nie brakuje ci motywacji po tylu latach kariery?
Jasne, że ją mam. Gdyby nie to, to nie grałbym już w piłkę. Do Cracovii nie przyszedłem po to, aby zarabiać pieniądze. Może to zabrzmi nieskromnie, ale wcześniej zarobiłem ich tyle, że wystarczy mi do końca życia. Kontrakt z Cracovią niewiele zmienia.
Chyba że pójdziesz na ruletkę, tam niektórzy tracą fortuny.
Przypomnę, że mieszkałem w europejskiej stolicy hazardu, w Monte Carlo, zatem nie mam z tym problemu.
Jak to się robi? Pomaga uważna, dobra żona?
Nie. Po prostu nigdy nie miałem ciągotek do hazardu. Wracając do Cracovii, z finansowego punktu widzenia kontrakt z nią nie zmienia nic w moim życiu, poza względami sportowymi. Gdybym chciał dorabiać do emerytury, to mógłbym zostać we Włoszech, bądź wybrać inne miejsce na starość, ale wiedziałem, że Cracovia to duży klub i podobne wymagania. To mi daje chęć dobrej gry i dalszego rozwoju.
Mogłeś też pójść do Wieczystej, jak postąpił Jacek Góralski. Wielu piłkarzy wybrało to miejsce, niektórzy traktują je jako spokojną emeryturę, czy jesień kariery.
W Wieczystej też by była presja. Na pewno prezes wymaga awansu, czułbym też oddech was, dziennikarzy. Najważniejsze, że mam w sobie ogień, gdyby nie to, to bym tu nie siedział.
Kamil Glik o przejściu Jacka Góralskiego do Wieczystej
Zaskoczyło cię przejście Góralskiego do Wieczystej? Doszło do niego zaledwie dziewięć miesięcy po MŚ w Katarze, przed którymi selekcjoner Czesław Michniewicz żałował, że kontuzje wyeliminowały mu z kadry na mundial walecznego "Górala". Tymczasem Jacek, prosto z Bundesligi, trafił na czwarty poziom rozgrywkowy w Polsce!
Nie wiem. Ciężko mi oceniać. Każdy jest kowalem własnego losu, ma prawo do wyboru klubu i miejsca zamieszkania. Jacek w Bochum miał ciężki okres, w ogóle nie grał, leczył kontuzję, więc postanowił wybrać Wieczystą i trzeba to uszanować, ja to robię.
Miałeś kontakt od trenera Michała Probierza lub jego współpracowników?
Nie rozmawiałem z nikim. Dla mnie najważniejsza jest teraz Cracovia i powrót do zdrowia, a później, zobaczymy, co przyniesie życie.
Niektórzy twierdzą, że nie masz szans odbudować formy na marcowe zgrupowanie kadry, a zostało do niego przecież sześć tygodni. W piłce to szmat czasu.
Ja nie twierdzę, że nie mam szans. Tydzień, dwa może sporo zmienić i trudno wyrokować. Dla mnie w tym momencie najważniejsza jest Cracovia i dla niej poświęcam swoje zdrowie i serce. Podpisując tu kontrakt, wiedziałem, że przychodzę do dużego klubu, z ambicjami, któremu chcę oddać wszystko, co mam. A co będzie w marcu? To nie zależy ode mnie. Prezes Kulesza i trener Probierz mają mój numer telefonu, wiedzą, gdzie gram. Jeżeli trzeba będzie, to dla reprezentacji jestem gotowy oddać zawsze wszystko, całe serce i zdrowie, jak to robiłem przez 14 lat gry.
Kamil Glik o wyścigu o mistrzostwo Polski
Na czele tabeli Ekstraklasy niespodziewanie Śląsk i Jagiellonia, grupę pościgową tworzą Lech, Raków, Legia i Pogoń. Kto zostanie mistrzem Polski?
Sam jestem ciekaw. Legia i Raków na pewno będą gonić. Zobaczymy, czy Śląsk i Jagiellonia wytrzymają tempo, które sobie narzuciły. Sam, również jako kibic, jestem ciekaw, jak to będzie wyglądać. Ekstraklasę zawsze oglądałem, nawet w okresie występów za granicą. Zwłaszcza sobotnie i niedzielnie mecze starałem się oglądać, byłem na bieżąco, podobnie jak z Serie A i Ligue 1.
W Turcji odwiedził was nowy prezes Mateusz Dróżdż. Czy jego przemowa, próba pobudzenia i scalenia drużyny, trafiła do ciebie?
Jestem doświadczonym zawodnikiem i wielu prezesów już przeżyłem. Prezes zrobił dobre wrażenie na całej drużynie. Widać, że chce pracować po swojemu. My, jako zawodnicy zrobimy wszystko, żeby prezesowi pomóc, na ile możemy. Jakby nie było, to zawodnicy napędzają całą otoczkę klubu. Musimy zrobić wszystko, żeby prezes miał fajne weście do społeczności Cracovii.
Kamil Glik dziękuje Stefanowi Majewskiemu
Dużym zaskoczeniem było odejście wiceprezesa i dyrektora sportowego Stefana Majewskiego. Jak na to zareagowałeś i jak wspominasz współpracę z tym fachowcem?
Na pewno trenerowi należy się duży szacunek za to, co zrobił dla Cracovii przez te lata. My jako zawodnicy bardzo mu dziękujemy za to, co dla nas robił i życzymy mu wszystkiego najlepszego.
Jak przeżyłeś śmierć prof. Janusza Filipiaka, który zatrudnił cię w Cracovii?
Nie były to łatwe chwile. Do śmierci profesora doszło przed meczem z Legią, ale dopiero po tym spotkaniu były uroczystości pogrzebowe. Każdy z nas, cała społeczność Cracovii ciężko to przeżyła. Wiemy, ile zdrowia i zaangażowania profesor poświęcił w budowę klubu. Sytuacja z jego odejściem była bardzo nieprzyjemna, ale niestety, takie jest życie. Każdego z nas to czeka, trzeba z tym żyć.
Kamil Glik: Jestem pewien, że Cracovia się utrzyma
Zimą trwał i nadal trwa wyścig zbrojeń w Ekstraklasie. Jak oceniasz, po ostatnich transferach, waszych konkurentów w walce o utrzymanie?
Konkurentów nie mam zamiaru oceniać, to nie moja sprawa. Patrzę na Cracovię i jestem pewien, że absolutnie poradzimy sobie z utrzymaniem. Musimy to zrobić jak najszybciej, zapunktować już w sobotę z Radomiakiem. Mamy mecze, w których musimy punktować, bo kalendarz ułożył się w ten sposób, że w najbliższych meczach musimy punktować. Jestem o to spokojny, w meczach sparingowych wyglądaliśmy naprawdę nieźle.
Skąd ta pewność, że się utrzymacie?
Bo znam wartość drużyny i swoją. Po powrocie mogę dać bardzo dużo tej drużynie.
Jak oceniasz transfery Cracovii, czyli sprowadzenie z Legii Patryka Sokołowskiego i obrońcę Eneo Bitriego z Valerengi Oslo?
Patryka znam, więc jestem przekonany, że będzie wzmocnieniem, wbrew temu, że ostatnio miał ciężki okres i właściwie przez rok grał bardzo mało albo w ogóle. Na obozie w Turcji wyglądał nieźle, więc jestem przekonany, że będzie brakującym elementem w naszej drużynie.
Natomiast kolegi Eneo nie widziałem w akcji, gdyż trenuję na boku. Częściej spędzam czas w siłowni, niż na boisku, nie mieliśmy okazji się tam spotkać.
Kamil Grosicki Piłkarzem Roku. Kamil Glik komentuje
Bardzo cię zaskoczyło, że Piłkarzem Roku w plebiscycie "Piłki Nożnej" został twój przyjaciel Kamil Grosicki?
Nie zaskoczyło mnie to wcale, bo Kamil zasłużył sobie na to. Złożyłem mu oczywiście gratulacje, bo to mój serdeczny przyjaciel od czasów juniorskich, razem graliśmy w reprezentacjach i kibicuję mu z całego serca, żeby z Pogonią osiągał jak najlepsze wyniki.
Kamil Glik o Sławomirze Peszce w roli trenera
Jak widzisz w roli trenera Wieczystej innego twojego przyjaciela – Sławomira Peszkę?
Zobaczymy, jak mu pójdzie dalej. Oglądałem dwa jego spotkania na żywo, a kilka w internecie. Sławek nie przegrał chyba żadnego spotkania.
Poza pucharowym z Piastem Gliwice, żadnego. W III lidze tylko dwa zremisował, a osiem wygrał.
Sławek jest na dobrej drodze do awansu, a jeśli uda mu się to w czerwcu, to pewnie zostanie i będzie rozwijał swoją karierę trenerską, bo nie po to robił "papiery" trenera UEFA A, żeby z nich nie korzystać.
Sam również byłeś przymierzany do Wieczystej?
Ze Sławkiem, pół żartem, pół serio, zawsze sobie porozmawiamy, znamy się długie lata. Najważniejsza jest dla mnie Cracovia, oddam jej całe serce i zdrowie, całego siebie. A gdyby przyszło mi grać pod batutą "Peszkina", to oczywiście wykonywałbym jego polecenia. Dlaczego nie?
Kamil Glik rozważa karierę dyrektora sportowego
Chciałbyś zostać trenerem?
Miewam różne momenty. Raz mówię "Będę trenerem na sto procent, to mi się podoba", a innym razem: "Kurde, nie to słaba sprawa. To nie jest łatwa praca". Kto wie, czy nie zostanę dyrektorem sportowym. Tym bardziej że PZPN ruszył z takim kursem. Mógłbym się odnaleźć w tej roli, znam pięć języków. Trochę ludzi przez te wszystkie lata poznałem we Francji, czy we Włoszech. Te znajomości z całego świata można by wykorzystać.
Przejdź na Polsatsport.pl