Iwanow: Sześciu do brydża. Gorąca wiosna w Ekstraklasie
Już dawno nie było takiej sytuacji, by przed startem wiosny w Ekstraklasie nadzieje na podium miało tyle zespołów, co tym razem. A nawet wiarę na tytuł. Choć umówmy się, że dla Pogoni jest to zadanie raczej niewykonalne.
Chyba że "Portowcy" w niedzielę wygrają we Wrocławiu z liderem, poprawią trzema punktami w Radomiu, potem w czwartej tegorocznej kolejce zrobią to samo przy Łazienkowskiej w Warszawie. Kalendarz nie jest raczej ich sprzymierzeńcem, więc spodziewam się, że od mistrzowskiego stołu mogą ze słowem "pas" odejść już na początku marca. Najłatwiej byłoby powiedzieć, że powinni się skupić na Pucharze Polski. Gdyby nie mieli meczu 1/4 finału na Bułgarskiej w Poznaniu.
ZOBACZ TAKŻE: Legia wyklęta w Europie?! Zbigniew Boniek wkracza do akcji! "Rozmawiałem z Mioduskim"
Interesujące jest to, jak we wszelakiego rodzaju ankietach, także tej naszej, opublikowanej na polsatsport.pl wczoraj, wiele osób widzi mistrza kraju w zespole Rakowa Częstochowa. Brak "konieczności" wiosennej gry w Europie plus zaległy mecz z Koroną Kielce, jak i goszczenie pod Jasną Górą wszystkich kontrkandydatów do tytułu, poza Jagiellonią, z którą obrońca trofeum już dwukrotnie zagrał i mimo porażki w Białymstoku ma wciąż lepszy bezpośredni bilans, powoduje przekonanie, że "Medaliki" mogą zniwelować dość poważną stratę do liderów.
Do tego dochodzi bardzo szeroka kadra złożona z solidnych piłkarzy i nadzieja na rychły powrót Ivi'ego Lopeza. Ale przecież wzmocnił się także Śląsk. A Jacek Magiera ma wciąż dużo więcej doświadczenia niż Dawid Szwarga. "Jaga" ma być już rozczytana przez przeciwników i mimo piękna w swej grze już nie tak skuteczna jak jesienią.
Lech Poznań i Legia Warszawa? W tym pierwszym klubie jedynym dotychczas "transferem" jest powrót po zawieszeniu Bartosza Salamona, lecz jego forma jest póki co, daleka od reprezentacyjnej. Legia straciła podstawowego pomocnika kadry pomysłu Michała Probierza i choć ma Kosowianina Zybę i Japończyka Morishitę żaden z nich nie jest na razie przewidziany do grania pierwszych skrzypiec u Kosty Runjaica. Czy zatem największym przeciwnikiem mistrza jesieni z Wrocławia faktycznie będzie częstochowska ekipa? Gdyby faktycznie tak się stało, ambitny projekt Michała Świerczewskiego trzeba by na stałe umieścić w gronie "Wielkich Polskiego Ligowego Podwórka".
Będąc być może brutalnie szczerym, a jednocześnie nie odbierając nikomu szans na sukces, wybiegając za to nieco dalej w przyszłość niż najbliższy maj, nasuwa mi się jednak taka konkluzja. Patrząc tylko i wyłącznie na tak zwane dobro polskiej piłki może lepiej byłoby, żeby tytuł zdobył ktoś z większym europejskim doświadczeniem? A także lepszym klubowym rankingiem? A zatem nie kluby z Dolnego Śląska i Podlasia?
Lech i Legia są w pierwszej setce i wiedzą jak smakują eliminacje, grupa a nawet ćwierćfinał pucharowych rozgrywek. Raków jest na 163. miejscu i też swoją międzynarodową wprawę już ma. Śląsk i Pogoń zajmują pozycje 267. i 265. Jagiellonia jest poza klasyfikacją. W eliminacjach do europejskich pucharów grała ostatnio wtedy, gdy Ireneusz Mamrot pracował tu podczas swojej pierwszej przygody z tym klubem. Było to latem 2018 roku, więc punkty tam zdobyte za pokonanie w dwumeczu Rio Ave już się nie liczą, a nawet gdyby, nie miałoby one i tak wielkiego znaczenia. A zatem - w teorii - logiczniej – czytaj niby łatwiej – powinno być wówczas, gdyby – szczególnie w eliminacjach do Champions League - powalczyły Legia Warszawa bądź Lech Poznań. Przysłowie, gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta tym razem jednak nie znajdzie zastosowania. W walce jest szóstka. Przynajmniej do czasu. A to może dać nam nie tylko frajdę do końca sezonu, ale być może również i zaskakujący finisz.
Przejdź na Polsatsport.pl