Thurnbichler nie posłuchał Adama Małysza! Kamil Stoch zareagował na pogłoski!
Po japońskim weekendzie z Pucharem Świata w skokach upadła teza, w myśl której kryzys naszych skoków bierze się głównie z wieku naszych liderów. Oto Kamil Stoch skacze o niebo lepiej niż u progu sezonu. Czyżby jednak Thomas Thurnbichler źle przygotował naszą ekipę? Najważniejsze, że austriacki szkoleniowiec nie posłuchał prezesa PZN-u Adama Małysza, który namawiał go, by zluzować starszych skoczków. Stoch pokazał, że pogłoski o jego sportowej śmierci są mocno przesadzone.
Kamil Stoch dopiero się rozkręca?
"Po co Kamil Stoch jeszcze skacze, przecież on wygrał wszystko, a plątaniem się w trzeciej dziesiątce tylko rozmienia się na drobne" – tego typu głosów nie brakuje od początku sezonu. Z jednej strony trudno się im było dziwić, wszak Kamil zaczął sezon, jakby przegapił ostatni dzwonek: 43. w Kuusamo, brak kwalifikacji do drugiego przeprowadzanego tam konkursu, a z Lillehammer przywiózł 28. i 37. miejsca, przez co do Klingenthal w ogóle nie pojechał, skutkiem czego po sześciu konkursach miał uciułane całe trzy punkty w PŚ.
Tak złego otwarcia sezonu Kamil nie miał od 2008 r., nie wliczając w to pierwszych miesięcy sezonu 2014/2015, które całkowicie stracił przez kontuzję stopy.
ZOBACZ TAKŻE: Było kiepsko, ale Kamil Stoch dostał potężny zastrzyk. Piękne słowa o żonie
Z drugiej strony jednak to jest Kamil Stoch. Jeśli chodzi o dokonania na IO – najlepszy nasz skoczek wszech czasów, który już tyle razy dowodził, że żaden trener i żadne przygotowania nie są w stanie trwale zepsuć jego skakania. Po raz enty mistrz dał temu wyraz w Sapporo, przywożąc z Japonii 12. i 18. miejsce. Czy w tym sezonie Stocha stać będzie, by ucieszyć swych fanów miejscem na podium, na którym poprzednio stał w grudniu 2021 r.? Skoro przy stałych zmaganiach się z sylwetką dojazdową spisuje się tak dobrze, jak w Japonii, to po lekkim skorygowaniu tejże sylwetki, a – co za tym idzie – poprawieniu prędkości na progu, stać go będzie także na miejsce w top 3!
Thurnbichler nie traci spokoju i wiary. Postawił się nawet prezesowi Małyszowi
O ile w stosunku do zdecydowanej większości kadry A receptura przygotowań do sezonu Thurmbichlera okazała się błędna, na dłuższą metę zadziałała tylko w stosunku do Aleksandra Zniszczoła, który w wieku 30 lat przeżywa najlepszy sezon, o tyle Austriak imponuje swą cierpliwością i konsekwencją. Wszak nawet Adam Małysz namawiał go, by od czasu do czasu starszych skoczków zluzować, pozwolić im spokojnie potrenować, czy wycofać ich na Pucharu Kontynentalny.
- Sporo rozmawiałem z Thomasem na ten temat, że jednak ci starsi zawodnicy powinni wybierać pewne zawody, a nie skakać we wszystkich konkursach Pucharu Świata. Oni potrzebują więcej odpoczynku, więcej regeneracji. Na pewno łatwiej by było podjąć tę decyzję, gdyby zaplecze lepiej skakało – zdradził prezes Adam Małysz w rozmowie z TVN-em.
- Ja byłem dużo wcześniej za tym, żeby ci starsi zawodnicy, jak nie byli w formie, potrenowali, albo pojechali na zawody nieco niższej rangi. Jeśli tam zaczynasz wygrywać, czy wchodzić do pierwszej trójki, to też samego zawodnika podbudowuje i to wcale nie gorsze czy degradujące. Faktycznie zaplecza nie ma. Maciek Kot wygrywał Puchar Kontynentalny w Lilehammer, Kuba Wolny był tam trzeci, ale z takimi skokami ciężko byłoby im o trzydziestkę PŚ. Ale wysłałbym Maćka – dodał prezes Małysz.
Thurnbichler postawił jednak na swoim, zapewne po konsultacji z samymi mistrzami świata – Stochem, Dawidem Kubackim i Żyłą, którym nie brakuje ambicji i ochoty do skakania, choć forma daleka od wymarzonej.
Piotr Żyła bez stabilizacji formy
U drugiego naszego mistrza z rocznika 1987 – Piotra Żyły stałe jest jedno – wahania formy. Po czwartym miejscu w Lake Placid z Sapporo przywiózł 45. lokatę z sobotnich zawodów i dyskwalifikację jeszcze przed niedzielnym konkursem, oczywiście przez zbyt duży kombinezon.
Nikt w sztabie Thurnbichlera nie panuje nad sprzętem w sposób właściwy. W konkursie drużynowym MŚ w lotach nasze szanse na czwarte miejsce, a przy łucie szczęścia – na brązowy medal przekreśliła dyskwalifikacja Aleksandra Zniszczoła. Nie minęły trzy tygodnie, a to samo spotkało Żyłę. Do mnie nie przemawia argumentacja o konieczności podejmowania ryzyka, szycia strojów na granicy limitu, by szanse na dalekie loty rosły. Przecież dyskwalifikacja za sprzęt to powód do jeszcze większego zaczerwienienia się niż zajęcie 46. miejsca.
Thurbichler stawia jednak na swoim i daje czas swym podopiecznym na wejście na właściwe tory.
Nadal jest o co walczyć. Pasjonująca pogoń R. Kobayashiego za Kraftem
Za nami 24 konkursy, do przeprowadzenia zostało ich tylko 14, w tym trzy w Oberstfdorfie już w najbliższy weekend. Do zdobycia jest jeszcze wiele punktów, choć sporo też jest już przesądzone. Tyko trzęsienie ziemi może odebrać Austrii triumf w Pucharze Narodów, gdzie skazani jesteśmy na szóste miejsce, bo strata do Japonii wynosi niemal tysiąc punktów. Natomiast Olek Zniszczoł śmiało może walczyć o miejsce w czołowej "20" klasyfikacji generalnej, a pozostali o dobry prognostyk przed kolejnym sezonem. Dobrze by też było, gdyby do świata "żywych" skoczków elity wrócił Paweł Wąsek.
W "generalce" pasjonująco zapowiada się pogoń Ryoyu Kobayashiego za Stefanem Kraftem. Dzieli ich 205 punktów, na pierwszy rzut oka sporo – w każdych zawodach Japończyk musiałby odrabiać niemal 15 "oczek". Stefanowi zdarzają się ostatnio jednak wpadki, jak 24. miejsce w Lake Placid, czy 39. – w Willingen.
Przejdź na Polsatsport.pl