Magiera: Siatkarze z optymizmem, siatkarki z nadzieją
Piotr Graban: Jesteśmy gotowi na to, że rewanż będzie trudniejszy
Jan Firlej: Dobra zaliczka z pierwszego meczu nie może nas uśpić
Andrzej Wrona: Nie możemy mieć w głowie furtki, że możemy przegrać seta czy dwa
Jeśli nie przydarzy się coś wybitnie niespodziewanego, to polskie męskie siatkarskie kluby powinny zaliczyć pucharowego hat-tricka w Europie, czyli sięgnąć po trzy europejskie trofea. Projekt Warszawa po Puchar Challange, Asseco Resovia po Puchar CEV, a Jastrzębski Węgiel po Puchar Europy. To nie jest jakieś widzimisię, tylko konkluzja po ostatnim wydaniu magazynu #7Strefa, gdzie nasi eksperci właśnie tak ocenili szanse polskich drużyn w ostatniej fazie rozgrywek.
Projekt wygrał pierwszy finałowy mecz z włoską Monzą i potrzebuje w rewanżu we Włoszech dwóch wygranych setów, aby zakończyć rozgrywki Challange Cup na pierwszym miejscu.
ZOBACZ TAKŻE: Europejskie puchary w siatkówce. Kiedy grają polskie kluby? Gdzie oglądać transmisje?
– Kibice z pewnością zapamiętają ten pierwszy wygrany mecz, bo był świetny w naszym wykonaniu, ale dobrze byłoby być zapamiętanym po wygraniu całych rozgrywek, bo tylko tak można się zameldować w historii klubu i dyscypliny – to słowa Andrzeja Wrony, kapitana drużyny z Warszawy.
Od razu dodajmy, że słowa bardzo prawdziwe. Wystarczy spojrzeć na listę drużyn, które triumfowały w tych rozgrywkach i nazwiska siatkarzy, którzy do tej pory wygrywali Challange Cup. Tam już jest jeden klub z Polski. To AZS Częstochowa, który w bratobójczym boju pokonał kilkanaście lat temu warszawską Politechnikę, której Projekt jest obecnie rzeczywistym spadkobiercą historii i tradycji.
Asseco Resovia jedzie do Stambułu na rewanż z Fenerbahce z odpowiednią zaliczką w Pucharze CEV i chyba nie ma się co martwić jej porażką w ostatnim ligowym meczu z beniaminkiem z Częstochowy, bo przed swoim pierwszym meczem w Piacenzie w Lidze Mistrzów Jastrzębski Węgiel też przegrał w lidze z dużo niżej notowanym Barkomem Lwów, a we Włoszech wypadł zupełnie inaczej. I choć ostatecznie przegrał, to też złapał dwa sety i jeden punkcik, co przed rewanżem nastraja bardzo optymistycznie.
Inaczej wygląda sytuacja naszych kobiecych klubów. Siatkarki ŁKS-u przegrały u siebie z Vero Volley Milano 1:3 i nie ma co ukrywać, że przed rewanżem ich szanse na awans do półfinału Ligi Mistrzyń są tylko iluzoryczne. Inaczej wygląda sytuacja Grota Budowlanych w półfinale Pucharu CEV. Łodzianki także przegrały u siebie ze szwajcarskim Neuchatel 1:3, ale tutaj sprawa wygląda trochę inaczej.
– Zagrałyśmy 10% tego, co prezentujemy na treningach – powiedziała po meczu Jelena Blagojević, co wydaje się być wyraźnym sygnałem, że jeśli choć trochę wzrośnie poziom gry Budowlanych w rewanżu, to ich szanse na awans do finału wcale nie muszą być takie małe.
Nie ma co ukrywać, że na dobry rewanż i awans do finału CEV Cup patrzymy nieco sentymentalnie, bo to właśnie Puchar CEV jest jedynym trofeum wywalczonym w historii rozgrywek przez polskie żeńskie kluby siatkarskie. Dokonała tego Muszynianka Muszyna.
Dokładnie 2 marca, w najbliższą sobotę, minie jedenaście lat od tego wiekopomnego wydarzenia. Po zwycięstwie w Muszynie zespół prowadzony przez trenera Bogdana Serwińskiego wygrał także w rewanżowym meczu w Stambule z naszpikowanym gwiazdami Fenerbahce. Coś, co wtedy wydawało się niemożliwe, stało się faktem.
Trener Serwiński na stałe zapisał się w historii naszej siatkówki, ale nie tylko jako trener, ale generalnie ojciec sukcesu klubu z Muszyny. O tym, jakim był ambitnym człowiekiem, świadczy jego autonomiczna decyzja, niezwykle dramatyczna, której wielu ludzi ze środowiska nie może przeboleć do dzisiaj, ale patrząc na wszystko z drugiej strony, trzeba przyznać, że klub z Muszyny, jak i sam Serwiński pokazali wtedy, czym jest charakter i sportowa duma, kiedy z bólem serca trzeba było zamknąć drzwi i wycofać się z rozgrywek, gdyż środki na prowadzenie zespołu nie dawały gwarancji utrzymania dotychczasowego poziomu sportowego.
Decyzja, którą podjął wówczas trener Serwiński z prezesem klubu Grzegorz Jeżowskim, była bardzo trudna i piekielnie bolesna, ale dzisiaj - patrząc na sytuację z perspektywy czasu - trzeba ją mocno uszanować, bo to wyglądałoby naprawdę kiepsko, gdyby tak wspaniały i utytułowany klub jak Muszynianka Muszyna, miał wcielić się w rolę warszawskiej Wisły sprzed kilku sezonów, czy Legionovii Legionowo z poprzedniego.
Wspomniany sukces klubu z Muszyny nie był przypadkowy. Muszynianka regularnie reprezentowała nasz kraj w rozgrywkach europejskich, w tym także w Lidze Mistrzyń. Zresztą warto przypomnieć, że marsz po Puchar CEV rozpoczęła właśnie od rywalizacji w Champions League. Tak jak w tym roku siatkarki Grota Budowlanych.
Przejdź na Polsatsport.pl