O tych meczach Lewandowski na pewno chce zapomnieć!
Robert Lewandowski w swojej karierze rozegrał mnóstwo spektakularnych spotkań. Potwierdzą to obrońcy VFL Wolfsburg czy Realu Madryt, którzy na własnej skórze poczuli skuteczność Polaka. Jednak napastnik Barcelony zna także gorycz porażki. Dziś przypominamy kilka meczów, o których Lewy na pewno chciałby zapomnieć!
Koszmary z EURO 2012
Mistrzostwa Europy w Polsce i na Ukrainie w 2012 roku miały być wielkim kibicowskim świętem. Cieszyliśmy się nie tylko ze względu na nowe stadiony czy autostrady, będące symbolem cywilizacyjnego skoku, ale także, a może przede wszystkim, ekscytowaliśmy się myślą, że reprezentacja Polski wreszcie ma szansę, by na własnej ziemi osiągnąć wielki sukces. Marzenia kibiców runęły niczym domek z kart.
Runęły też marzenia Roberta Lewandowskiego, który jako młody, wówczas 24-letni piłkarz, miał być liderem polskiej kadry nie tylko na papierze, ale także na boisku. Zawodnik Borussii Dortmund był wymieniany w gronie potencjalnych kandydatów do tytułu króla strzelców. Niestety, na spekulacjach się skończyło.
Co prawda w meczu otwarcia przeciwko Grekom RL9 zdobył bramkę już w 17. minucie gry, ale przez resztę meczu nie był w stanie trafić do siatki, mimo iż rywale na drugą połowę wyszli w osłabieniu. Kibice wierzyli jednak, że Lewy będzie rozkręcał się z każdym kolejnym spotkaniem.
Niestety, konfrontacje z Rosją i Czechami były gwoździem do trumny dla reprezentacji Polski na EURO 2012. Remis 1:1 ze Sborną, po cudownym trafieniu Błaszczykowskiego, dawał jeszcze nadzieję – zwycięstwo z naszymi sąsiadami z południa gwarantowało wyjście z grupy. Niestety, w starciu o wszystko, Polacy zawiedli i przegrali 0:1. Lewandowski miał w tym swój niechlubny udział – w 10. minucie zmarnował świetną okazję do strzelenia gola, a w dalszej części gry, mimo dobrych sytuacji, dwukrotnie pudłował po strzałach głową.
Zawiódł każdy zawodnik, na czele z Lewandowskim. W całym turnieju Lewy oddał tylko pięć celnych strzałów i zdobył jedną bramkę. Przychylności kibiców nie przyniosły mu także wypowiedzi po EURO 2012, w których winą za słabą postawę reprezentacji obwiniał Franciszka Smudę. W wywiadzie dla Sport.pl mówił:
- Trener miał sporo czasu, by nas przygotować do najważniejszej imprezy życia. Nie zrobił tego. Gryzło i gryzie mnie to okropnie - stwierdził.
Lewandowski w kolejnych latach dawał reprezentacji Polski mnóstwo powodów do radości. Był liderem kadry prowadzonej przez Adama Nawałkę, która przywróciła polskim kibicom wiarę w biało-czerwonych. Niemniej, EURO 2012 zawsze będzie rzucać się cieniem na jego reprezentacyjnych dokonaniach.
Liga Mistrzów nie dla Lewego
Kilkanaście miesięcy później Lewandowski miał szansę, by powetować sobie EURO 2012. 25 maja 2013 roku Lewy wraz z kolegami z Borussii Dortmund wybiegł na murawę legendarnego Wembley, by w finale Ligi Mistrzów zmierzyć się z Bayernem Monachium.
Lewandowski był wówczas na ustach całej Europy. Kilka tygodni wcześniej niemal w pojedynkę wyrzucił z Ligi Mistrzów naszpikowany gwiazdami Real Madryt. Polak w pierwszym meczu półfinałowym zaaplikował Królewskim cztery bramki, a jego show oglądali m.in. Cristiano Ronaldo, Karim Benzema, Luka Modrić czy trener Galcticos, Jose Mourinho.
Niestety, w meczu finałowym Bayern okazał się lepszy od Borussii. Choć do 89 minuty, po golach Mandzukicia dla Bawarczyków i Gundogana dla BVB, utrzymywał się remis 1:1, to wówczas sprawy w swoje ręce wziął Arjen Robben. Genialny Holender zdobył bramkę na wagę trofeum dla Bayernu.
Lewandowski w meczu finałowym nie błyszczał tak, jak we wcześniejszych spotkaniach. Oddał trzy strzały, z czego dwa w światło bramki.
Po meczu Lewandowski mówił:
- Brak mi słów, żeby to opisać. Walczyliśmy do końca, chcieliśmy wygrać. Trudno powiedzieć, czego zabrakło. Nasza droga do finału w Londynie była wspaniała. Żałujemy jedynie, że nie postawiliśmy „kropki nad i". Może za kilka dni będzie nam łatwiej, ale na razie ambicja nie pozwala się cieszyć z dokonań w całym sezonie w europejskich pucharach.
Na szczęście, po latach Lewandowski znów miał okazję, by zagrać w finale Ligi Mistrzów. W 2020 roku już jako piłkarz Bayernu Monachium, wygrał Champions League, pokonując w finale PSG 1:0.
Mundial w Katarze
Ostatnia, najświeższa rysa na karierze Lewandowskiego to bez wątpienia mundial w Katarze. Mistrzostwa, na które Lewy wprowadził naszą reprezentację świetną grą w eliminacjach i w barażu ze Szwedami. Niestety, już podczas turnieju, zawiódł.
Być może wszystko potoczyłoby się inaczej, gdyby w 58. minucie meczu z Meksykiem wykorzystał karnego. Gdyby nie zrezygnował ze swojego ikonicznego sposobu wykonywania jedenastek. Gdyby w tym jednym momencie nie zabrakło mu pewności siebie.
Polacy zremisowali z Meksykiem 0:0. Biorąc pod uwagę historię meczów otwarcia na ostatnich mundialach, był to wynik zaskakująco dobry. Jednak okoliczności spotkania pozostawiły spory niedosyt. Później przyszło łatwe zwycięstwo z Arabią Saudyjską 2:0, gdzie Lewy zdobył jedną z bramek i słynna już „zwycięska porażka” z Argentyną, która zapewniła nam wyjście z grupy. Niestety, w ⅛ turnieju na Roberta Lewandowskiego i spółkę czekali już Francuzi.
RL9 nie zachwycił swoją postawą na boisku, a poza nim wcale nie było lepiej. Niesławna afera premiowa ciągnie się za reprezentacją Polski do dziś, a nieporadne próby wyjaśniania tego incydentu, także przez Lewego, sprawiły, że wizerunek biało-czerwonych znacząco podupadł.
Kłótnie wewnątrz reprezentacji, zbędny szum medialny i gęsta atmosfera w szatni oraz słabe wyniki w kolejnych meczach – to efekt mundialu w Katarze. To efekt braku transparentności, braku szczerości i otwartości wobec mediów. To wreszcie pokłosie postawy Roberta Lewandowskiego jako kapitana, który nie sprawdził się jako lider, filar naszej kadry.
I być może to właśnie jest największa porażka w karierze zawodnika.