Bożydar Iwanow: Wiem, że nic nie wiem
Jeden ze znanych telewizyjnych ekspertów piłkarskich – niech jego dane pozostaną tu anonimowe – od czasu do czasu zaglądający do punktu bukmacherskiego, zawsze podkreślał: "nigdy nie typuje Ekstraklasy! Tu może wydarzyć się tyle niespodziewanego, że nawet umieszczenie na kuponie jednego typu z naszej ligi, może zniwelować cały myślowy wysiłek i poddać pod kontestację moją wiedzę o piłce".
Żeby nie było wątpliwości, nie dotyczyło to okresu "tamtych czasów", kiedy o wyniku wcale nie decydowali zawodnicy. Ale i tak słowa te padły dość dawno, na pewno kilkanaście lat temu. Czy coś się w tej kwestii zmieniło? Nie sądzę. Ekstraklasa, szczególnie w tym sezonie, pełna jest zdumiewających rezultatów i wyników, które wywołują osłupienie.
ZOBACZ TAKŻE: Czekali na zwycięstwo w Ekstraklasie od lipca. Teraz rozbili rywali
Czy nie jest szokiem, że w tak zwanej tabeli wiosny, czy zaliczającej doń jedynie mecze rozegrane w tym roku na pierwszym miejscu jest Stal Mielec? Klub, w którym niedawno kibice domagali się zwolnienia Kamila Kieresia? Twórcy "memów" w swej nieograniczonej kreatywności umieścili niedawno w sieci zdjęcie szkoleniowca z szeroko rozstawionymi ramionami i podpisem: "spokojnie, nie wszyscy na raz! Każdy z wielkich dostanie od nas łomot. Po kolei".
Faktycznie, klub z Podkarpacia zabrał już przecież punkty Rakowowi, Śląskowi, Pogoni i Legii. W ataku furorę robi Ilja Szkurin, który odbił się od zespołu z Częstochowy, gdzie od lat mówi się, że nie można tam znaleźć zawodnika na pozycję numer "9". Trzecia w tym zestawie jest niepokonana w tym roku Warta Poznań, którą od awansu do elity skazuje się na spadek, zresztą podobnie jak Mielec. Nie grając nawet na swoim stadionie, maluczcy z Wielkopolski radzą sobie nie gorzej niż Lech.
W piątek mający się już szykować na szybki powrót do Fortuna 1 Ligi Ruch Chorzów nie daje żadnych szans Piastowi Gliwice. Drużynie, która we wtorek nokautuje w krajowym pucharze mistrza Polski, wywołując pod Jasną Górą trzęsienie ziemi. Dobrze punktuje Górnik Zabrze, gdzie są problemy z wypłatami. A jedynym zespołem 2024 roku z kompletem zwycięstw i w tej chwili kandydatem, być może nawet numer jeden do tytułu, jest Pogoń Szczecin. Zespół, który po jesieni był najniżej w stawce sześciu pretendentów, nie wzmocnił się żadnym transferem, a dziś może myśleć i o dublecie, grając półfinał Fortuna Pucharu Polski z Jagiellonią Białystok u siebie. I w perspektywie wizyty na PGE Narodowym 2 maja z wizją zmierzenia się z pierwszoligową Wisłą Kraków lub Piastem Gliwice.
Pewny kandydat do korony króla strzelców, który po jesieni miał pięć goli przewagi nad resztą stawki i we wszystkich sondach przewidywany był jako pewniak do tytułu polskiego "capocannoniere" złapał kilka kilo nadwagi i nie jest w stanie oddać celnego strzału na bramkę, a co dopiero myśleć o golu. Zresztą nie zrobił tego do tej pory cały zespół Śląska Wrocław, który na koniec roku był przecież liderem. Dlatego Erikowi Exposito po piętach zaczynają deptać wyżej wspomniany Szkurin, trzydziestosześcioletni skrzydłowy Kamil Grosicki, a ostatniego słowa nie powiedział być może także lewy… obrońca Jagiellonii Bartłomiej Wdowik. No dobrze, to ostatnie nazwisko w kontekście walki o miano najlepszego snajpera wpisałem tu tylko żartobliwie, aby podkoloryzować trochę tezę.
Dlatego, parafrazując jednego z naszych najważniejszych polityków, "kiedy pytają mnie" przed każdą kolejką Ekstraklasy, jakie przewiduje wyniki, odpowiadam szczerze: nie wiem. W sobotę Górnik podejmuje "Jagę", Śląsk zmierzy się z Widzewem, a Pogoń odwiedzi Legię. No i jeszcze w niedzielę hit Raków – Lech. Bardzo chciałbym pomóc. Ale jak się to wszystko zakończy? Naprawdę nie wiem.
Przejdź na Polsatsport.pl