Bożydar Iwanow: Diabeł tkwi w szczegółach
Przy każdych powołaniach do reprezentacji Polski najwięcej mówi się o tych, którzy wśród nominowanych się nie znaleźli. To norma i tak samo jest teraz, kiedy po raz trzeci o swych decyzjach poinformował nas Michał Probierz.
Dyskusja jest obecnie tym bardziej gorąca, że od marcowych meczów zależy nas losz nie tylko w kontekście najbliższego lata. Możemy albo utrzymać się na powierzchni poważnego międzynarodowego poziomu, albo przeżywać to, z czym od pewnego czasu boryka się Szwecja. Nomen omen od tego momentu, kiedy drzwi do mundialu w Katarze zamknęła jej Polska, prowadzona jeszcze przez Czesława Michniewicza.
ZOBACZ TAKŻE: Wisła Kraków coraz bliżej podium! Cenna wygrana "Białej Gwiazdy"
Dlaczego nie ma energetycznego Michała Skórasia, który w Brugii wreszcie zaczął odgrywać znaczącą rolę i ma swój najlepszy czas? A co z Szymonem Żurkowskim, który ma świetne wspomnienia z Cardiff i potrafi zabiegać każdego przeciwnika? Tomasz Kędziora też jest w formie i właśnie awansował do najlepszej ósemki Ligi Konferencji Europy, a trener PAOK-u jedenastki bez niego sobie nie wyobraża.
Każdy selekcjoner wraz ze swoim sztabem ma oczywiście prawo wyboru, a przede wszystkim bazuje na większej wiedzy dzięki swoim obserwacjom, analizom i wszystkim tym, co nie jest dostępne nawet dla posiadającego wszystkie możliwe konta i serwisy piłkarskiego dziennikarza. Polemizować nie ma więc sensu. Tak jak często robimy to krytykując decyzje sędziów VAR. Pytanie, czy słusznie skoro to oni wyposażeni są we wszystkie potrzebne narzędzia i mają swoje wytyczne, z którymi oczywiście często możemy się nie zgadzać.
W całym tym zgiełku bardziej interesuje mnie inna kwestia. Priorytetów, filozofii i pewnego rodzaju struktury, która powinna być jasno sformułowana. I tu pojawia się kluczowy temat. Czy znając mocne i słabe strony naszych reprezentantów powinniśmy ich umieścić w pewnych ramach, czy korzystać z tych argumentów, które dają im pozycję i respekt w klubach?
Futbol na zawodowym, a tym bardziej międzynarodowym poziomie, powinien być elastyczny i nikt nie powinien narzekać, że w narodowym zespole czekają inne zadania. Idealnie byłoby, gdyby Jakub Kiwior mógł czuć się jak w Arsenalu, a Matty Cash jak w Aston Villi – oba angielskie kluby Polaków korzystają jednak z innego taktycznego systemu niż kadra. Sebastian Szymański z jakiegoś powodu nie może pokazać tego, z czego słynął zarówno w Holandii, jak i teraz w Turcji i być może nie jest to tylko „głowa”. Czy Robertowi Lewandowskiemu faktycznie konieczny jest drugi napastnik, skoro zarówno w Barcelonie, jak i w Bayernie do swych fantastycznych osiągnięć strzeleckich wcale tego nie potrzebował? Jak „spozycjonować” Piotra Zielińskiego, z którym związane są chyba i tak dziś innego rodzaju znaki zapytania z racji jego klubowej sytuacji, która na jego formę z pewnością dobrze nie wpływa?
Przed Probierzem i jego ludźmi jest więc mnóstwo pytań. Michniewicz przed Szwecją miał plan, ale towarzyski mecz ze Szkocją w Glasgow musiał mocno to wszystko zweryfikować. Strategia na Chorzów okazała się jednak „majsterszykiem” tego szkoleniowca, popartym świetnym podejściem naszych piłkarzy, także pod kątem mentalnego zaangażowania. Teraz znów wszystko musi być na „tip top”. Sytuacja jest jednak trudniejsza i to w dwójnasób. Nie dość, że mecz z Estonią nie jest już tylko sparingiem, to jeszcze w oczekiwanym w finale ściany tym razem nam nie pomogą. „Kocioł Czarownic” nie będzie naszym sprzymierzeńcem.
A wiadomo, że „diabeł tkwi w szczegółach”.
Przejdź na Polsatsport.pl