Sukces Biało-Czerwonych! Mamy finał mistrzostw świata!
Męska sztafeta na 5000 metrów z awansem do finału A mistrzostw świata w short tracku
Dwie Polki w jednym biegu i... żadnego awansu. Biało-Czerwone szybko odpadły z MŚ
Kamila Stormowska 4. w finale B na 1500 metrów podczas MŚ w short tracku
Męska sztafeta na 5000 m w składzie: Pigeon, Niewiński, Kuczyński i Sellier awansowała do finału mistrzostw świata w short tracku, które odbywają się w Rotterdamie. Polacy w niedzielę powalczą o medal z potęgami w tej dyscyplinie.
Rotterdamska hala Ahoy, która gościła nie tylko wielkie sportowe imprezy, takie jak ME siatkarek, ale też koncerty Metalliki, Celine Dion, Britney Spears, czy Led Zeppelin, pękała w sobotę w szwach. Trudno było przecisnąć się przez przejścia między trybunami. Holendrzy kochają łyżwiarstwo szybkie, a short track jest perłą w koronie Królestwa Niderlandów. Warto jednak poświęcić wolny dzień na to, by pojawić się w tym obiekcie, bo emocji było co nie miara.
ZOBACZ TAKŻE: Prezes Polskiego Związku powiedział wprost! "Musi być rywalizacja, żeby się wszyscy rozwijali"
Sobotnie ściganie w hali Ahoy Arena rozpoczęło się od serii repasażowych. W imponującym stylu do półfinału repasażu na 1500 m awansowała Gabriela Topolska, wygrywając wyścig ćwierćfinałowy. Tak samo zaprezentował się w tej rundzie Felix Pigeon. On triumfował też w kolejnej fazie repasażu i zakwalifikował się do półfinału. Ta sztuka nie udała się Topolskiej, która zajęła 6. miejsce.
W damskim półfinale na tym dystansie wystąpiła więc tylko jedna Polka. Kamila Stormowska jechała uważnie, trzymając się czołówki, ale kiedy mocniej ruszyły Amerykanki - została na czwartej pozycji i tak dojechała do mety. Tym samym uzyskała prawo startu w finale B. Tam ponownie uplasowała się na czwartym miejscu. Ze startu w finale B zrezygnowała trzykrotna mistrzyni olimpijska, Holenderka Suzanne Schulting, która przewróciła się w półfinale. Z kolei Felix Pigeon, który musiał przebijać się do półfinału przez repasaże, minął linię mety jako siódmy i odpadł z rywalizacji.
W ćwierćfinałach "pięćsetki" mieliśmy aż trzy reprezentantki. 40 minut po wspomnianym finale B na 1500 m na starcie najkrótszego dystansu stanęła Kamila Stormowska. Pojechała w jednej serii z Nikolą Mazur. Ta druga doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że po groźnej kontuzji nie zdążyła na mistrzostwa świata wypracować wymarzonej formy. W ćwierćfinale zajęła ostatnie, piąte miejsce.
- Jak na razie jestem zawiedziona. Ale muszę pamiętać, że niewiele brakowało, a w ogóle by mnie tu nie było. Na trzy tygodnie zostałam wyciągnięta z procesu treningowego, a to bardzo dużo w środku sezonu. Jednak jestem tu, żeby walczyć i po prostu chciałam więcej. Ciężko było mi w tym ćwierćfinale złapać odpowiedni rytm. Miałam trudny sezon, ale obfity w wiele cennych lekcji. Kolejnego na pewno nie będę zaczynać od zera - przyznała białostoczanka.
Trzecia w tej samej serii była Stormowska. Po biegu chwilę czekała na wyniki kolejnych biegów, ale okazało się, że jej czas nie wystarczył, by awansować do półfinału.
- O takim a nie innym wyniku zadecydowało początkowe półtora okrążenia. Zbyt długo jechałam za Nikolą. Mogłam wcześniej ją wyprzedzać i gonić Chinkę. Ale taki jest sport, trudno. W sumie mogę być zadowolona i... chcieć więcej. Jeśli chodzi o 1500 m, to półfinał był dla mnie trudny. Pojechałam źle technicznie i taktycznie. Po prostu niezbyt ekonomicznie. W finale B z kolei byłam zbyt spokojna i za późno zaczęłam finiszować. Nie mogę jeszcze porównywać się do medalistek wielkich imprez. Dlatego korzystam w trakcie mistrzostw, zbierając doświadczenie z wyścigów ze światową czołówką - oceniła reprezentantka Polski.
Przed Stormowską niedzielne starty na 1000 m i w sztafecie mieszanej. A w ćwierćfinale na 500 m w sobotę jechała jeszcze Gabriela Topolska, zajmując czwartą lokatę.
Ten sam dystans to oczywiście specjalność Diane Selliera, urodzonego we Francji, a reprezentującego Polskę łyżwiarza. Wygrywał już przecież tę konkurencję w Pucharze Świata. W Rotterdamie dotarł do ćwierćfinału. To był ciasny bieg, w którym jadący z przodu rywale nie pozostawiali wiele miejsca do wyprzedzania. Sellier przeciął linię mety jako czwarty.
Później - wraz z kolegami: Łukaszem Kuczyńskim, Michałem Niewińskim i Felixem Pigeonem - wziął udział w rywalizacji sztafet na 5000 m. Od samego początku Biało-Czerwoni jechali uważnie, by nie wdać się w niepotrzebne przepychanki. W pierwszym półfinale zapłacili za to Kanadyjczycy, odpadając z rywalizacji o medale. Polacy dobrze zmieniali, a kiedy na lód padali Kazachowie i później Belgowie, nasi byli daleko od zamieszania. Wydawałoby się, że chcą spokojnie dojechać do mety, ale zaatakowali Holendrów i dopiero na ostatnich metrach zostali wyprzedzeni przez gospodarzy. Drugie miejsce i pewny awans do finału, w którym ich rywalami będą też Chińczycy i Koreańczycy.
- Cały czas była walka o pozycję. Staraliśmy się nie siedzieć na końcu, bo czwarte miejsce jest bardzo niebezpieczne, kiedy narasta tempo. Chcieliśmy być w czołówce. Dobrze zmienialiśmy, utrzymywaliśmy pozycję. Oczywiście siły trochę opadały, ale wyścig kończyliśmy we dwóch i mamy awans do finału. Jeśli chodzi o mój indywidualny start na 500 metrów tok czuję duży niedosyt, bo tok moja koronna konkurencja. Szkoda, że przytrafił mi się falstart. Ale przede mną jeszcze niedzielne wyścigi. Liczymy na sukces - opowiadał Łukasz Kuczyński.
Prezes Polskiego Związku Łyżwiarstwa Szybkiego, Rafał Tataruch, tak podsumował drugi dzień rywalizacji w Rotterdamie:
- Bardzo się cieszę, bo po raz pierwszy w historii nasza męska sztafeta awansowała do finału A mistrzostw świata. Chłopaki prezentują wysoki poziom. To był fajny, spokojny bieg. Oby jutro też pokazali się tak samo i będzie dobrze. W tym sezonie nasi kadrowicze prezentują się wyśmienicie. Przede wszystkim walczą. Kiedyś to była jazda na ogonie, żeby tylko dojechać do mety. Teraz jest wiara w siebie, rywalizacja z najlepszymi, szukanie okazji do wyprzedzania. Super się to ogląda - zakończył.
MŚ w short tracku w Rotterdamie potrwają do niedzieli, 17 marca.
Przejdź na Polsatsport.pl