Adam Małysz rusza na ratunek! Najważniejsza misja! Już raz usłyszał "nie"
Adam Małysz słynął z wielkiej ambicji, gdy był najlepszym skoczkiem świata. Nie inaczej jest teraz, gdy w roli prezesa Polskiego Związku Narciarskiego rusza na ratunek tej pięknej i trudnej dyscyplinie. Dokąd? Do Planicy, by złowić tam fachowca, który zażegna największy od lat kryzys i da wsparcie trenerowi Thomasowi Thurnbichlerowi.

Polskie skoki nie mogą się zaczynać i kończyć na Aleksandrze Zniszczole, a tak jest ostatnimi tygodniami. Nasz największy mistrz Kamil Stoch na zakończenie Raw Air pobił niechlubny rekord – na skoczni Vikersund uzyskał najgorszy w historii wynik, jaki dał punkt w Pucharze Świata – skoczył tylko 105 m na mamucie. To było bardziej narciarstwo zjazdowe niż skoki. Niewiele lepiej prezentują się Dawid Kubacki i Piotr Żyła. Na kadrę A tak naprawdę nikt nie naciska, wobec faktu, że Paweł Wąsek obniżył loty i został zdegradowany do Pucharu Kontynentalnego, gdzie wygrał ostatnie zawody. Jego miejsce w reprezentacji zajął Maciej Kot, który tak udanej końcówki sezonu nie miał od czasów Stefana Horngachera.
ZOBACZ TAKŻE: Adam Małysz musi znać ryzyko! Jego wujek przestrzega. "Nie może być przepychanek. Rola nie do pozazdroszczenia"
Prezes Małysz nie zamierza czekać i da wsparcie trenerowi Thomasowi Thurnbichlerowi, który przestał sobie radzić, gdy wybuchł głęboki kryzys. Oświadczył prezesowi, że nie jest w stanie sprostać wszystkim zadaniom. Oprócz prowadzenia kadry A, należy do nich: koordynowanie pracy w kadrze B i juniorskiej, przyglądanie się klubom i współpraca ze Szkołami Mistrzostwa Sportowego.
Dlatego PZN postanowił rzucić koło ratunkowe ciągle młodemu trenerowi z Austrii i dać mu wsparcie renomowanego dyrektora, czy koordynatora dyscypliny.
Alexander Stoeckl już raz powiedział "nie" PZN-owi
Głównym kandydatem jest inny Austriak – Alexander Stoeckl. Co więcej, PZN już rozpoczął z nim rozmowy. Sęk w tym, że za pierwszym razem 50-letni trener miał powiedzieć „nie”. Czy była to definitywna odmowa? Tego na razie nie wie nikt. Być może Stoeckl odmówił pod wpływem chwilowego zniechęcenia do skoków po problemach, jakie miał z Norwegami. Prowadził ich od 2011 r., ale ostatnio zaczęli się przeciw niemu buntować i w oficjalnym piśmie do federacji zażądali jego zwolnienia. Przywódcą buntu jest Johann Andre Forfang.
- Po mistrzostwach świata w lotach narciarskich zawodnicy wspólnie wysłali list do komisji skoków. Tu nie chodzi o wyniki. Domagamy się natychmiastowych zmian, by skompletować nowy sztab szkoleniowy na następny sezon zimowy. To nie może czekać – oświadczył na łamach „Dagbladet”.
Stoeckl przeżył kryzys psychiczny, rozpłakał się podczas wywiadu. Być może nie pozbierał się po tych przejściach i dlatego odmówił PZN-owi?
W każdym razie nasz związek nie dał za wygraną. Przy drugim kontakcie udało się namówić trenera Stoeckla na rozmowy. Ma do nich dojść w Planicy, dokąd udaje się osobiście Adam Małysz.
Opcją numer "dwa" jest Alexander Pointner - guru Thomasa Thurnbichlera
W PZN-ie istnieje jednak mocna frakcja, której faworytem na stanowisko nowego dyrektora nie jest wcale Stoeckl, tylko jego bardziej znany i utytułowany rodak – Alexander Pointner. Sęk w tym, że nie ma z nim dobrych doświadczeń prezes Małysz, jeszcze z okresu kariery skoczka. Przeważyć może jeden argument – Pointer jest trenerskim guru dla Thomasa Thurnbichlera. Thurnbichler zauroczył się metodami Pointnera, gdy ten prowadził reprezentację Austrii, a Thomas wówczas pracował z juniorami i był trenerem regionalnym w ośrodku Tyrolu.
Przejdź na Polsatsport.pl