Częstochowa "grabarzem" sportu? "Moje relacje z większością kibiców są poprawne"
- Gdybyśmy kilka lat temu skupili się na budowie nowego stadionu, to może bylibyśmy bliżej jego realizacji, choć nie wiem jak zapewnilibyśmy montaż finansowy tak dużej inwestycji. Oprócz tego Raków do tej pory grałby zapewne poza Częstochową - mówi otwarcie prezydent Częstochowy, Krzysztof Matyjaszczyk w rozmowie z Polsatem Sport. Włodarz miasta odpowiada na wiele nurtujących pytań dotyczących m.in. upragnionego stadionu dla mistrzów Polski oraz jego relacji z kibicami.
Piłkarska strona Częstochowy od lat czeka na nowoczesny stadion z prawdziwego zdarzenia, na którym swoje mecze mógłby rozgrywać Raków. Do tego drugoligowa Skra, która nie ma trybun, żeby wpuścić kibiców na swój obiekt. A co z halą sportową, w której poza lokalnymi wydarzeniami, nie dzieje się zbyt wiele? Do tego żużel i coraz głośniejsze prośby o dokończenie modernizacji stadionu, zapoczątkowanej w... 2005 roku. Jak widać, spraw stricte sportowych jest wiele.
Pod Jasną Górą nie brakuje złośliwych komentarzy, że Częstochowa to sportowe miasto, ale bez sportowej infrastruktury. Niektórzy nawet mówią dosadniej o władzy, jako "grabarzach" częstochowskiego sportu. Co na to miasto i jego prezydent?
Krystian Natoński (Polsat Sport): Czy został już ogłoszony przetarg na tzw. studium budowy i lokalizacji stadionu Rakowa? Od konferencji minął już ponad miesiąc i kibice chcą wiedzieć, czy miasto coś robi, czy to tylko "kiełbasa wyborcza"?
Krzysztof Matyjaszczyk (prezydent Częstochowy): Już 12 marca podpisaliśmy umowę z wyłonionym wykonawcą, który ma teraz cztery miesiące na przygotowanie studium. Opracowanie będzie zawierać wskazania dotyczące lokalizacji, wielkości, wstępną koncepcję architektoniczną oraz analizę finansową planowanej inwestycji. Jednocześnie na MSP Raków rozpoczęły się roboty w ramach II etapu rozbudowy obecnego obiektu, które dotyczą m.in. budowy nowego boiska treningowego z zapleczem sanitarnym i medycznym, rozbudowy dwóch budynków klubowych o część regeneracyjno-rehabilitacyjną, szkoleniową oraz sale treningowo-dydaktyczne, wraz z zagospodarowaniem terenu i ciągami komunikacyjnymi. Inwestycja jest realizowana kosztem 18 mln 149 tys. zł.
Czy nie jest panu, tak po ludzku, przykro za brak nowoczesnego stadionu piłkarskiego w mieście? Czy czuje się pan za to odpowiedzialny?
- W czasie mojej prezydentury miasto realizowało takie inwestycje w infrastrukturę sportową, na jakie było nas stać i na które mogliśmy zdobyć środki zewnętrzne. Udało się oddać do użytku Halę Sportową Częstochowa z myślą o siatkarzach AZS, którzy w czasie jej budowy byli jeszcze „na fali”. Zmodernizowaliśmy także w dużej mierze obiekty sportowo-rekreacyjne MOSiR oraz bazę sportową szkół, dzięki czemu może rozwijać się szkolenie dzieci i młodzieży, a to główne zadanie samorządu. Miasto zbudowało w tym czasie przy szkołach 50 nowych boisk, postawiło w całej Częstochowie blisko 100 nowych placów rekreacji ruchowej dla młodszych i starszych.
Ale co z Rakowem?
- W momencie, w którym Raków zaczął odnosić pierwsze sukcesy i awansował z drugiej ligi jedynym racjonalnym wyjściem była w miarę szybka modernizacja obecnego obiektu, tak, aby spełniał on wymogi: najpierw pierwszoligowe, później związane z grą w ekstraklasie. Kiedy udało się spełnić wymogi licencyjne powstał wspólny plan miasta i klubu dalszej przebudowy stadionu przy Limanowskiego. Jest on obecnie realizowany poprzez rozpoczęcie II etapu rozbudowy, związanego z infrastrukturą okołostadionową. Jednak wobec niepewności co do ministerialnego dofinansowania do III etapu, który miał zwiększyć m.in. pojemność trybun, a także wobec ograniczeń funkcjonalnych i przestrzennych lokalizacji przy ul. Limanowskiego, postanowiliśmy iść obecnie w kierunku studium wykonalności dla nowego stadionu. Gdybyśmy kilka lat temu skupili się na budowie nowego stadionu, to może bylibyśmy bliżej jego realizacji, choć nie wiem jak zapewnilibyśmy montaż finansowy tak dużej inwestycji. Oprócz tego Raków do tej pory grałby zapewne poza Częstochową.
Dlaczego nie chodzi pan na domowe mecze Rakowa? Czy uważa pan, że pana relacje z kibicami piłkarskimi należą do prawidłowych?
- Śledzę mecze Rakowa, kiedy mam taką możliwość, natomiast przedstawiciele miasta są na wszystkich meczach. Myślę, że ze zdecydowaną większością kibiców sportu, w tym Rakowa, moje relacje są poprawne. Natomiast w przypadku grupy, dla której wzorem jest m.in. Janusz Waluś, o czym konsekwentnie donoszą na swoich transparentach, nasze wartości i światopogląd różnią się od siebie na tyle, że oni mnie oceniają i pozycjonują w charakterystyczny dla swojego środowiska sposób, a ja - jako samorządowiec i lokalny polityk - już się do tego przyzwyczaiłem.
Jednym z tych, który chodzi na mecze jest Marek Balt, który wywodzi się z pana obozu politycznego. Czy nie uważa pan, że błędem był brak potępienia wobec słów użytych przez niego kilka lat temu pod adresem właściciela Rakowa, Michała Świerczewskiego, któremu zasugerował aby "klub nie dziadował, bo ma bogatego właściciela i pieniędzy od miasta i tak nie dostanie"?
- Problem zakresu finansowania sportu zawodowego z publicznych środków jest tematem ciągle aktualnym i powracającym w publicznej debacie. Opinia Marka Balta była jego opinią, ale wynikała poniekąd z oceny możliwości finansowych miasta. Dodam, że różni politycy mówili i obiecywali różne rzeczy w kontekście Rakowa na przestrzeni ostatnich lat, z których niewiele albo zgoła nic nie wyniknęło. Rozumiem, że ich potępiać nie ma co, bo przynajmniej ładnie obiecywali… Na Zachodzie standardem jest budowa stadionów pomyślanych jako przedsięwzięcia biznesowe przez kluby lub sponsorów, u nas wszyscy liczą na środki publiczne, które trzeba wydać, ale także zdobyć, bo samorządy mają ograniczone możliwości finansowe. Dzięki temu powstają u nas za publiczne fundusze kolejne stadiony, które później są w różnym stopniu wykorzystywane, a trzeba je - również ze środków publicznych - utrzymywać. Mam nadzieję, że w Częstochowie powstanie nowy obiekt, który będzie - z ekonomicznego punktu widzenia – przedsięwzięciem nieco bardziej efektywnym.
Co z budową trybuny piłkarskiej dla Skry Częstochowa, która od dłuższego czasu nie może wpuścić kibiców na swój obiekt?
- Stadion Skry został ostatnio zmodernizowany, do rozwiązania pozostaje jeszcze problem trybun, które nie mieszczą się w obrębie działki będącej w dyspozycji administratora i użytkownika obiektu. Dlatego nie dało się ich zaplanować i zrealizować w ramach projektu z dofinansowaniem zewnętrznym, który miał określony termin realizacji. Klub zdawał też sobie sprawę, że zadanie związane z powiększeniem budynku klubowego jeszcze sprawę trybun skomplikuje. Obecnie trwają negocjacje z PKP, dotyczące zamiany działek. Jeżeli miasto będzie miało prawo do dysponowania stosownym gruntem, trzeba będzie zrobić projekt i znaleźć fundusze na realizację takiej inwestycji.
Teraz pozasportowe pytanie. Wielu kibiców zarzuca miastu, że nie ma pieniędzy na sportowe inwestycje, ale umiano przepłacić wielomilionową przebudowę DK91.
- Uporządkujmy może pewne kwestie. Pierwotny projekt przebudowy alei Wojska Polskiego musiał być zgodny z przepisami, które przy drogach tej kategorii wymagają m.in. określonych odległości między kolejnymi skrzyżowaniami. Kategorię i standard drogi wymusiły z kolei założenia programu unijnego, do którego miasto aplikowało już sporo lat temu. W wyniku swoich starań Miejski Zarząd Dróg uzyskał jednak od projektu odstępstwa ministerialne, co umożliwi w najbliższym czasie przywrócenie relacji alei Wojska Polskiego z: ul. Powstańców Śląskich, ul. Okrzei (zjazd w ulicę z DK-91), ul. Rakowską (wyjazd na DK-91 kierunek Warszawa oraz wjazd z DK-91 od strony Katowic). To jest realizowane jeszcze w ramach obecnego kontraktu. Odstępstwa uzyskane decyzją ministerstwa najpóźniej, czyli skrzyżowanie z ul. Sieroszewskiego (zjazd i wyjazd na DK-91) i zjazd z al. Wojska Polskiego w ul. Rakowską (jadąc w kierunku Katowic) muszą być realizowane odrębnym zadaniem, bo nie było już możliwości modyfikacji projektu w trakcie realizacji prac.
W wyniku czego trzeba było dopłacić ponad 100 mln zł do DK91...
- Kwestia odstępstw absolutnie nie była powodem wyższych – niż pierwotnie zakładano - kosztów inwestycji. Przyczyną był upływ czasu, lawinowy wzrost kosztów pracy, cen materiałów i usług od czasu zawarcia pierwszego kontraktu na projekt i wykonanie, a także zakres niezbędnych robót dodatkowych. Jak wiemy komplikacją w realizacji inwestycji była także konieczność rozpisania ponownego przetargu wykonawczego, z uwagi na brak postępów w budowie i niemożliwość dojścia do porozumienia w kwestii zgodnego z wymaganymi procedurami prawnymi aneksowania i indeksacji umowy. Dodam, że rozliczenie z poprzednim wykonawcą jest przedmiotem sądowego sporu, na którego finał musimy jeszcze poczekać. A Miejskiemu Zarządowi Dróg udało się uzyskać – w trakcie trwania inwestycji - dodatkowe środki zewnętrzne, które częściowo skompensowały wzrost kosztów.
Jaki pomysł ma miasto na halę sportową na Zawodziu? Od kilku lat nie było tam żadnej dużej imprezy rangi MŚ czy ME w różnych dyscyplinach. Czy uważa pan, że hala jest dobrze zarządzana?
- Hala Sportowa Częstochowa służy do treningów wielu częstochowskim klubom, grają w niej obecnie siatkarze Norwida, których mecze jako beniaminka PlusLigi cieszą się coraz większym zainteresowaniem kibiców siatkówki. W HSC odbywają się także imprezy targowe, występy i rekreacyjne imprezy dedykowane szerokiej publiczności lub poszczególnym grupom mieszkańców, w tym uczniom i seniorom. Hala jest też wynajmowana przez ludzi uprawiających sport rekreacyjnie. Nie można więc powiedzieć, że obiekt nie spełnia swojej funkcji, natomiast współorganizacja imprez sportowych rangi MŚ czy ME to duże środki miejskie, które trzeba zaangażować . Takich funduszy w ostatnich latach, w dobie oszczędzania i zbierania środków na obowiązkowe wydatki samorządu, po prostu nie mieliśmy.
Jak wygląda sprawa z modernizacją stadionu żużlowego? Chodzi przede wszystkim o park maszyn. I tutaj cytat pana kontrkandydata Łukasza Banasia: "Przez wiele lat składałem wnioski do prezydenta Matyjaszczyka o zabezpieczenie pieniędzy na dokończenie stadionu przy Olsztyńskiej. Nie było woli prezydenta, a ona jest kluczowa. Walczyłem o to bardzo długo i m.in. po to też chcę być prezydentem, aby te marzenia kibiców spełnić". Czy to prawda?
- Nie będę odnosił się tu do wypowiedzi związanych z kampanią wyborczą, bo odpowiadam jako prezydent, a nie kandydat w wyborach. W przeciwnym razie pytania winny być kierowane do komitetu wyborczego. Myślę, że koalicjant w zarządzaniu miastem ma wiedzę na temat sytuacji budżetowej miasta i jego planów inwestycyjnych. Jesteśmy też w kontakcie z władzami klubu. W kwestii potrzeb związanych z rozbudową infrastruktury sportowej mamy zabezpieczone środki na dokumentację przyszłościową i będziemy się starali, aby standard obiektów w mieście nie był przeszkodą w realizacji sportowych celów dla klubów będących sportowymi wizytówkami miasta, w tym drużyny Włókniarza.
Jaki ma pan pomysł na sprawiedliwe zarządzanie dotacjami z tytułu promocji miasta poprzez sport, które od wielu lat w Częstochowie są przedmiotem sporów między klubami a miastem.
- Dotacji udzielamy klubom na szkolenie sportowe, w zakresie promocji miasta poprzez sport podpisujemy umowy na promocję poprzez sport, poprzedzone przetargami na promocję poprzez daną dyscyplinę sportu. Ja nie widzę tu przestrzeni do „sporów”. Oczywiście może się zdarzyć sytuacja, że dany klub wyceni wyżej swoje usługi, niż kwota, jaka miasto jest w stanie przeznaczyć na umowę promocyjną w danej dyscyplinie sportu, ale z reguły umowy są podpisywane i realizowane. To Rada Miasta decyduje ostatecznie o podziale środków na różne kategorie wydatków, ja przygotowuję wyjściową propozycję, zgodną z aktualnymi możliwościami budżetowymi miasta.
Czy uważa pan, że Częstochowę stać na wszystkie wspomniane inwestycje? Ponownie cytat Łukasza Banasia: "To jest narracja prezydenta, która jest bardzo wygodna, aby odmawiać wszystkim. I on nie odmawia tylko klubom sportowym, ale również innym. Wygodnie jest powiedzieć, że tych pieniędzy nie ma, natomiast te pieniądze są, trzeba je uczciwie podzielić".
- Jeszcze raz powtórzę: zakładam, że współrządzące miastem przez ostatnie lata ugrupowanie ma wiedzę na temat aktualnego stanu finansów oraz planu inwestycji, bo ten budżet i te plany współtworzy. Pewnych rzeczy i pewnego pułapu w tym budżecie nie przeskoczymy, biorąc pod uwagę obowiązujące prawo, obowiązkowe wydatki samorządu oraz inwestycje, na które zdobywamy dofinansowanie zewnętrzne, więc muszą być priorytetem. Oczywiście możemy się nieco różnić w ocenie konkretnej sytuacji, możliwości wydatkowych, rozdziale tych czy innych dotacji miejskich, ale nie są to kwestie fundamentalne z punktu widzenia zarządzania finansami miasta. Na pewno wszyscy liczymy na lepsze czasy dla samorządów i może na tym poprzestańmy.
Przejdź na Polsatsport.pl