Magiera: Wielkanoc siatkarska z nutką indyjskich przypraw…

Marek MagieraSiatkówka
Magiera: Wielkanoc siatkarska z nutką indyjskich przypraw…
Wielkanoc siatkarska z nutką indyjskich przypraw…

Dzisiaj mamy dość ciekawy dzień, bo z jednej strony to Wielkanocny Poniedziałek, śmigus-dyngus, ale też tak się złożyło, że przy okazji pierwszy dzień kwietnia, czyli Prima Aprilis. A Prima Aprilis z definicji, to obyczaj obchodzony pierwszego dnia kwietnia w wielu krajach świata.

Polega on na robieniu żartów, celowym wprowadzaniu w błąd, nabierania kogoś, konkurowaniu w próbach sprawienia, by inni uwierzyli w coś nieprawdziwego. Tego dnia w wielu mediach pojawiają się różne żartobliwe informacje. Pochodzenie tego zwyczaju nie jest dokładnie wyjaśnione.

 

Zobacz także: Transfer Śliwki potwierdzony! To tam zagra w nadchodzącym sezonie
 

Proszę pozwolić zatem, że pozostanę w lekko rozrywkowym nastroju, a wszystko za sprawą ostatniego wydania magazynu 7 Strefa w Polsacie Sport, w którym gościliśmy Jana Króla – byłego siatkarza warszawskiego Projektu, który ostatnie trzy miesiące spędził w Indiach, gdzie w tamtejszej lidze reprezentował barwy klubu Kochi Blue Spikers i opowiedział nam o siatkarskich zwyczajach panujących w Indiach oraz o… zasadach gry, albo raczej zasadach punktowania, bo jak się okazuje, te są zupełnie inne niż u nas czy generalnie w spotkaniach odbywających się pod jurysdykcją europejskiej i światowej federacji.

 

Siatkówka jest zresztą chyba jedyną dyscypliną na świecie, gdzie takie rzeczy mogą się zdarzyć, a w zasadzie to już się dzieją – jakoś nie wyobrażam sobie sytuacji, aby na przykład w piłce nożnej gdzieś na świecie gol strzelony zza pola karnego był liczony „za dwa” niczym dwa gole. Dlaczego taki przykład? O tym za chwilę…

 

Zdarzało się w historii dyscypliny, że próbowano uatrakcyjnić rozgrywki wprowadzając nowe zasady – co ciekawe większość się przyjęło i raczej nikt nie wyobraża sobie powrotu do „starych” zasad – chodzi głównie o punktowanie każdej akcji, rezygnację z netowej zagrywki czy wprowadzanego gracza na pozycję libero. Co do systemu rozgrywania setów – chodzi o ich długość – tutaj, co jakiś czas, temat poddawany jest dyskusji, aby w nieskończoność nie przekraczać ram czasowych grania, co ma także przełożenie na telewizyjne transmisje, gdzie meczu ze względu na jego specyfikę nie da się zaplanować na sztywne „od-do”.

 

W tym miejscu od razu zaznaczę, że pojawiający się pomysł gry na czas jest absurdalny, tak jak historia, którą kiedyś opowiadał Tomas Kalnins, łotewski siatkarz, który reprezentował barwy AZS-u Częstochowa i Skry Bełchatów, ale zanim trafił do PLS-u przez chwilę grał w lidze Kuwejtu i mówił, że tam – co by się nie działo – mecze wygrywali tylko gospodarze.

 

Wracając jednak do meritum. Janek Król wywołał w portalach społecznościowych dyskusję na temat „hinduskiego” punktowania siatkarskiego meczu i poniekąd ciekawy jestem jak to punktowanie podoba się naszym czytelnikom. Mianowicie, gra toczy się do piętnastu zdobytych punktów, z tym że set musi się skończyć klasycznie, czyli minimum z dwoma punktami przewagi. I tak w przypadku jej nieuzyskania gra się do dwudziestu zdobytych punktów, ale już punkt dwudziesty pierwszy definitywnie kończy seta.

 

Dodatkowe atrakcje to „czysty” as serwisowy dający dwa punkty oraz możliwość przeprowadzenia jednej akcji w secie punktowanej podwójnie w ramach tzw. „Superakcji”, tudzież „Superpunktu”. Tutaj jednak trzeba uważać, bo kiedy poprosi się o taką akcję i się ją przegra, to dwa punkty w takim przypadku inkasuje przeciwnik.

 

I jak się Państwu takie zasady podobają?

 

Spokojnych świąt!

Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie