Paweł Zygmunt: Poprzez występ na MŚ chcemy skopiować małyszomanię
- Była kiedyś w Polsce małyszomania. Teraz my, poprzez występ na MŚ elity, postaramy się, żeby wybuchła hokejomania, żeby się coś ruszyło w tym sporcie – powiedział nam napastnik hokejowej reprezentacji Polski i HC Verva Litwinow Paweł Zygmunt. „Biało-Czerwoni” w Krynicy przygotowują się do MŚ elity w Czechach, jakie pokaże Polsat Sport. Dziś o godz. 18 Polska zagra towarzysko z Węgrami.
Michał Białoński, Polsat Sport: Ostatnio dołączyłeś do reprezentacji Polski po powrocie z czeskiej ekstraligi. Jakie masz wrażenia z obozu przygotowawczego do MŚ elity?
ZOBACZ TAKŻE: To nie zależy od gry Polski na MŚ. Ważna misja ministra! "Zrobię wszystko, by ich przekonać"
Paweł Zygmunt, napastnik reprezentacji Polski i HC Verva Litwinow: Na pewno miło było się spotkać z kolegami z reprezentacji po dłuższej przerwie. Po raz ostatni widzieliśmy się na lutowych kwalifikacjach do IO. Trening był udany. Pracujemy nad detalami, nad różnymi zagraniami, koncentrujemy się nad grą w osłabieniach.
To pewnie dziwne uczucie: jesteś rdzennym kryniczaninem, a będą w tym mieście musisz mieszkać w hotelu, razem z kolegami z kadry. Czekacie jeszcze na kolegów, którzy uczestniczą w finale mistrzostwo Polski.
Oczywiście, że tak. Trzymamy za nich kciuku, żeby wszyscy byli zdrowi i by wygrała lepsza drużyna. Nawet bez nich mamy pięć piątek, ciężko trenujemy. Pracujemy nad detalami, by przygotować się dobrze do meczu towarzyskiego z Węgrami.
Jesteś naszym jedynakiem, który regularnie występował w silnej czeskiej ekstralidze. Na dodatek Litvinov miał udany sezon, bo doszliście aż do półfinału. Podobnego powodzenia nie miał Aron Chmielewski, który po przeprowadzce z Trzyńca do Ołomuńca grał tylko na początku sezonu, później doznał kontuzji, a w play-offie klub z niego nie korzystał. Z kolei Kamil Wałęga w Trzyńcu zaliczył tylko 11 meczów, znacznie częściej grał w drugoligowym Frydku-Mistku. W 37 meczach strzeliłeś dwie bramki i miałeś asystę. Jesteś zadowolony czy mogło być lepiej?
Oczywiście, że mogło być lepiej. W poprzednich sezonach miałem lepsze statystyki, ale wiedziałem, jakie jest moje zadanie w drużynie. Chciałem się z niego wywiązać jak najlepiej. Podobnie, jak Aron, miałem kontuzję. On miał o tyle gorszą, że musiał iść na operację, a ja na szczęście nie, choć i tak uraz przeszkodził mi w moim sezonie. Natomiast rzeczywiście dla naszego klubu miniony sezon zakończył się niesamowitym sukcesem, zresztą dla całego Litvinova. W całej historii klubu jedyny lepszy wynik to było mistrzostwo kraju zdobyte w 2015 r. W związku z tym nie mogłem uczestniczyć w przygotowaniach reprezentacji od początku, od poniedziałku, gdyż musieliśmy dopełnić obowiązków w klubie.
Jak duży był to przeskok, gdy w 2019 r. przeprowadziłeś się z Cracovii, czyli topowego klubu w Polsce, do Litvinova, który na ogół jest przeciętniakiem, ale jednak w dużo mocniejszej czeskiej ekstralidze?
Jasne, że był to olbrzymi przeskok. Tym bardziej, że miałem ledwie 19 lat. Mogę tylko podziękować, że dano mi taką szansę. Widzę po chłopakach, jak mało Czechów dostaje szansę gry na takim poziomie w tak młodym wieku. Bardzo to doceniam i jestem wdzięczny tym, którzy mnie ściągnęli do Litvinova i dali mi wiarę w to, że mogę grać na takim poziomie.
Na czym polega różnica między polską a czeską ligą?
Na detalach i oczywiście na kwestiach finansowych. Tu jest duży przeskok. To jest proste przełożenie: jeśli lepiej komuś płacisz, to możesz od niego wymagać większych umiejętności.
W lutym, w Sosnowcu, przegraliście z Ukrainą i Koreą Południową walkę o awans do ostatecznej fazy kwalifikacji do IO. Nie obudziliście w ten sposób optymizmu przed waszym występem na MŚ elity, gdzie rywale będą o wiele silniejsi. Jak tamto niepowodzenie na was wpłynie?
To był kubeł zimnej wody na nasze głowy. Zgrupowanie w Sosnowcu przeanalizowaliśmy, trener Kalaber to zrobił. Widzieliśmy, co zrobiliśmy źle i będziemy się starać to poprawiać. Uświadomiło nas to, że nikt nam wygranej nie da za darmo. Podobnie będzie na MŚ w Czechach. Nikt się przed nami nie położy i nie powie, że skoro już gramy w elicie, to nagle wszyscy rywale będą dostawali od nas „bęcki” po 5:0 czy 6:0. Hokej się tak wyrównał, że każdy może wygrać z każdym. I to będziemy chcieli udowodnić na MŚ w Ostrawie.
Pierwszy mecz w elicie, już 11 maja, zagracie z Łotwą, która przed rokiem, na własnych śmiechach, zdobyła brązowe medale, a u nas jest trochę niedoceniana. Również z tego powodu, że w ostatnim spotkaniu, w listopadzie ubiegłego roku, ją ograliście 5:1, tyle że ona była w eksperymentalnym składzie, pod szyldem reprezentacji do lat 20. Ciebie pewnie o klasie tego rywala nie trzeba przekonywać, bo w Litvinovie macie w składzie solidnych obrońców Janisa Jakisa i Kristapsa Zile.
Przekomarzaliśmy się w Litwinowie z Janisem i Kristapsem. Powiedziałem im, żeby mieli głowy do góry, jak będą grali z nami, bo ja przyjadę na ten mecz, więc muszą uważać. Oczywiście, śmialiśmy się, to były hokejowe żarty. A tak poważnie, są to solidni hokeiści, bardzo dobrze wyszkoleni. Na dodatek bardzo waleczni. Zile jest typowym zawodnikiem do gry w osłabieniach, który świetnie blokuje strzały. Na ubiegłorocznych MŚ grał ze złamaną szczęką, gdy zdobywali historyczny medal.
Na pewno Łotwa będzie bardzo ciężkim przeciwnikiem, choć w ubiegłym roku, podczas przygotowań do MŚ Dywizji IA wygraliśmy z nią jedno spotkanie. Zresztą do dzisiaj wypominam to Łotyszom. Na pewno będziemy gotowi na nich na MŚ w Ostrawie.
Tak długi obóz, niemal na miesiąc przed główną imprezą, to nietuzinkowa sprawa dla reprezentacji Polski. Trudno się jednak dziwić trenerowi Kalaberowi, że poprzez ciężką pracę próbuje zniwelować różnicę jaka dzieli nas w poziomach od najlepszych ekip. Wolałbyś mieć dwa tygodnie urlopu po sezonie ligowym i dopiero później przygotowania, czy nie ma sensu tracić czasu na wakacje?
Nie, długie treningi to jedyna słuszna droga. Myślę, że wszyscy trenują, czy Czesi, czy Łotysze. Niemcy, tak samo Słowacy – wszyscy już trenują. Nie ma czegoś takiego, że ktoś ma wolne po sezonie. Człowiek cały czas musi być w rytmie meczowym i treningowym, bo jeśli z tego wypadnie, to bardzo ciężko jest do tego wrócić. Tym bardziej jeśli chodzi o taki poziom rozgrywkowy, na jakim będziemy występować.
Teoretycznie o utrzymanie w elicie walczyć będziecie z Francją i Kazachstanem, czyli 13. i 15. drużyną w rankingu IIHF. My jesteśmy na 20. pozycji. Może się okazać, że jedno zwycięstwo to za mało, by zostać wśród najlepszych.
Ja jestem takim człowiekiem, zresztą każdy z moich kolegów w kadrze myśli podobnie, że będziemy chcieli wygrać każdy mecz. Oczywiście, zobaczymy, jak to będzie wyglądało, ale na pewno zostawimy serce na lodzie, bez względu na to, czy będziemy grali ze Szwecją, Niemcami, czy Kazachstanem.
Na pewno będzie to dla nas wielkie przeżycie. Czytamy, że do ekip naszych rywali mają przyjechać wszyscy zawodnicy z NHL. Oni zdominują na pewno skład USA. Będziemy mieli okazję porównać się na ich tle. Przekonamy się, na jakim jesteśmy poziomie.
Sporym utrudnieniem jest nie tylko poziom rywali, ale też natężenie meczów. W 10 dni, między 11 a 20 maja, rozegracie ich aż siedem. Jak wytrzymać taki maraton?
Oczywiście, że to trudne, ale w play offach też gramy z takim natężeniem. Na ogół dwa mecze następują dzień po dniu. Dlatego każdy z nas wie, jak się przygotować fizycznie i mentalnie do tych spotkań. Każdy z nas jest profesjonalistą i będzie dobrze przygotowany do każdego meczu.
Jakie masz plany na nowy sezon? Przedłużasz kontrakt z Litvinovem? Czy zamierzasz poszukać klubu, w którym będziesz dostawał więcej czasu na lodzie podczas meczów?
Na razie nic nie mogę zdradzić. Czas pokaże, rozmawiamy z agentem i zobaczymy jak to będzie wyglądało. Na dzień dzisiejszy nie mogę nic zdradzić.
Pół żartem, pół serio odpowiedz, czy miałeś kłopoty w Litwinowie, gdy twoja mama Katarzyna Zygmunt, zaapelowała w Polsacie Sport do Orlenu, by kilka milionów, jakie inwestuje w HC Litvinov przekierował na KTH Krynica, by pomóc się odrodzić temu klubowi?
Nie, nie miałem żadnych kłopotów. Mama ma swoje zdanie, a ja swoje. Kibice w Litwinowie mogą być wdzięczni, że mają tak wielkiego sponsora. Zresztą tak powinna wyglądać współpraca między dużą rafinerią, która tam jest, która łoży na hokej. Myślę, że takie wsparcie powinien mieć hokej w całej Polsce, zresztą nie tylko on, ale też inne sporty. Jeśli jakieś miasto słynie z czegoś, to ten sport powinien być rozwijany.
Na pewno zazdrościsz Czechom podejścia do hokeja, bo ta dyscyplina jest u nich religią. Wiceminister sportu Ireneusz Raś obiecał nam przekonywanie samorządów do budowy pełnowymiarowych lodowisk, ale chcielibyśmy mieć ich bazę porównywalną do tej, jaką dysponują Czesi.
To fakt, mamy z tym problem. Chyba w samej Pradze jest więcej lodowisk niż u nas w całym kraju. Gdy chłopaki z Czech pytają mnie, dlaczego w hokeja nie jesteśmy za mocni, to odpowiadam im: „Nie możecie wymagać od nas nie wiadomo czego, jak my mamy garstkę lodowisk, więc nie ma gdzie szkolić dzieci”. A jeśli chodzi o atmosferę wokół hokeja w Czechach, to opowiem ciekawostkę. W miniony wtorek mieliśmy pożegnanie sezonu z kibicami i przyszło na nie ponad tysiąc ludzi, żeby zebrać podpisy na koszulkach i pogratulować nam sukcesu, jaki osiągnęliśmy. Ludzie żyją hokejem na okrągło, są go nauczeni.
Była kiedyś w Polsce małyszomania. Teraz my, poprzez występ na MŚ elity, postaramy się, żeby wybuchła hokejomania, żeby coś się ruszyło w tym sporcie. Potrzeba nam wielu fanatyków do budowy hokeja. Gdy rozmawiam z prezesami strony czeskiej i oni mówią, że ludzie kochają hokej. Jeśli jest na niego popyt, to nadąża za nim podaż.\
Przejdź na Polsatsport.pl