Futbolowe jaja! Mamy siódmego pretendenta?
Kurz bitewny opadł. Z "wojny sześciu" w 28. kolejce PKO PB Ekstraklasy z podniesionym czołem po weekendzie wyszła tylko Pogoń Szczecin. Reszta pretendentów o tytuł w sumie zdobyła tylko dwa punkty. Podzieliły się nim Raków Częstochowa i Legia Warszawa. Remis, który dla obu klubów miał być olbrzymim rozczarowaniem, stał się zdobyczą. Piszę to z lekkim przekąsem. Ale skoro przegrały Lech Poznań, Jagiellonia Białystok i Śląsk Wrocław to na zaistniałe fakty można chyba spojrzeć właśnie w ten sposób?
Głęboka nadzieja władz i kibiców Legii, że efekt nowej miotły w postaci wymiany trenera na Goncalo Feio przyniesie natychmiastowy rezultat, była płonna. Portugalczyk jest szkoleniowcem, a nie magikiem. Poza tym grał bądź co bądź na stadionie mistrza Polski, który w tym sezonie nie przegrał u siebie żadnego meczu. Jako jedyny zespół w tej lidze.
ZOBACZ TAKŻE: Czerwona kartka i zmarnowany rzut karny. Sensacyjna porażka lidera
Pewnie, że w idealnym świecie można było oczekiwać, że stołeczna drużyna, przy dobrze zorganizowanej grze w pierwszej połowie, w drugiej będzie w stanie "dobić" przeciwnika, ale no właśnie – jest jeszcze on, ze swoim planem i jakościowymi piłkarzami. Ze sztabem, który wie jak na różne sytuacje reagować, gdzie skorygować i jak "pozamykać". Z zarzutem, że Feio zrobił defensywne zmiany, bo chciał jedynie wynik utrzymać, można się zgodzić. Ale z czegoś one wynikały? Mamy za mało wiedzy i narzędzi, by oceniać, dlaczego tak się stało. Poza tym trudno się dziwić, że podjęcie nadmiernego ryzyka mogłoby być nierozsądne. Wyobraźmy sobie, co by się stało, gdyby Legia pod Jasną Górą przegrała?
Mecz dwóch byłych asystentów Marka Papszuna wyglądał więc dokładnie tak, jak wszyscy mogli się spodziewać. Nawet bramki padły po niemal bliźniaczych akcjach. Centry z prawej strony i uderzenia głową wysokiego napastnika. Może nie "kopiuj-wklej", ale podobieństw łatwo się doszukać.
Na oceny czy w Rakowie coś drgnęło i czy Legia dobrze zrobiła, żegnając Kostę Runjajica, jest jeszcze za wcześnie. W najbliższy weekend do Częstochowy przyjeżdża Górnik Zabrze, który w tabeli po cichu zbliżył się na odległość punktu do mistrza i wicemistrza. Realnie zespół Jana Urbana przy tym, jak punktuje czołówka, ma szanse na europejskie puchary! Jeżeli w piątek wygra, z szóstki walczących o podium może zrobić się nam siódemka! Pamiętajmy o tym, że w niedzielę na Łazienkowską przyjeżdża Śląsk Wrocław, więc ktoś straci tu punkty, a może zdarzyć się i tak, że zrobią to oba zespoły. Mamy więc klasyczne "futbolowe jaja". Mimo że już nie na kasetach VHS i jesteśmy już dawno po świętach wielkanocnych.
Przejdź na Polsatsport.pl