Zbigniew Boniek zareagował mocno! Burza w Ekstraklasie! Klub wyrzucony ze stadionu?!
Decyzja prezesa Cracovii Mateusza Dróżdża o tym, że Puszcza Niepołomice będzie gościć na stadionie „Pasów” tylko do końca roku, wywołała burzę. Sprawę skomentował dla Polsatu Sport wiceprezydent UEFA Zbigniew Boniek, który podzielił się też wrażeniami po ćwierćfinałach Ligi Mistrzów.
Michał Białoński, Polsat Sport: Real Madryt potwierdził starą prawdę, że o ile ofensywa sprzedaje bilety, o tyle defensywa zapełnia gablotę z trofeami. „Królewscy” byli szczelni w tyłach i mieli niesamowitego Łunina w bramce.
ZOBACZ TAKŻE: Skandaliczna decyzja przeciw Barcelonie?! Listkiewicz: Gafa sędziego była nie tam, gdzie się wszystkim wydaje
Zbigniew Boniek: To prawda, ale mówiąc zupełnie szczerze, jeżeli jakaś drużyna zrobiła lepsze wrażenie artystyczne i zasługiwała na wygraną, to na pewno był to Manchester City.
Faktycznie, wymienił 933 podania przy 473 Realu, przewaga w strzałach ekipy Pepa Guardioli była wręcz miażdżąca: 11-3, podobnie w indeksie bramek oczekiwanych: 2.60-1.43.
Ja osobiście od lat jestem sympatykiem Realu i troszkę mu kibicowałem. Można powiedzieć, że włoski trener Carlo Ancelotti ma opanowane catenaccio perfekcyjnie, ale i tak nie spodziewałem się, że mogę zobaczyć Real broniący tak dobrze, pomimo że piłkarze Manchesteru mieli kilka okazji stuprocentowych, ale na ogół pudłowali, a innym razem stawał im na drodze Łunin.
Sześć lat temu Real kupił Łunina z Zorji Łuhansk za 8.5 mln euro. To się spłaciło z nawiązką?
Rzeczywiście, ukraiński bramkarz był fantastyczny. Muszę powiedzieć, że awans Realu to wielka niespodzianka, mając świeżo przed oczyma przebieg tych meczów. Manchester City zrobił niesamowite wrażenie i czasami tak się zdarza, że zagrasz dobrze, możesz kreować zagrożenie, utrzymujesz się przy piłce, a odpadasz. To, co mi się najbardziej podobało, to szybkość wymiany piłek, tempo podań było imponujące. Spotkanie było wspaniałe i zakończyło się dramaturgią rzutów karnych.
W nich również były zwroty akacji. Przecież najpierw swoją szansę zmarnował Luka Modrić i City było górą. Wydaje się, że złapany przez Łunina strzał Bernardo Silvy był punktem zwrotnym?
Pamiętajmy, że karnego nie strzelił także Kovacić, który był wprowadzony z myślą o konkursie „jedenastek”. Co do Bernardo Silvy, to wiadomo, że jeśli wybierasz górny strzał w środek bramki, a bramkarz nie rzuci się w żaden róg, to wychodzi z tego popularna kampa (złapanie piłki jednorącz – przyp. red.) i tak to wyglądało. Gdyby Łunin rzucił się jedną albo drugą stronę, to byłaby to piękna bramka, w środek pod poprzeczkę. Bernardo Silva podjął ryzyko i źle na tym wyszedł, ale taka jest specyfika karnych – prędzej czy później ktoś musi się pomylić. Napięcie jest ogromne, trzeba się wykazać odpornością psychiczną, zimną krwią.
Bramkarz City Ederson wykonał karnego wręcz wzorowo. Powierzenie mu tego zadania było dość zaskakujące.
To prawda, strzelił dobrze, aczkolwiek, gdy widziałem jak podchodzi do piłki, to byłem na sto procent pewny, że wybierze prawy róg bramkarza. Natomiast uderzył na tyle precyzyjnie, że Łuninowi nie udało się obronić.
Druga drużyna z Madrytu - Atletico, która słynęła z żelaznej defensywy, zaczęła przeciekać. Awans Borussii Dortmund to duże zaskoczenie? Gdy podopieczni Diego Simeone wyeliminowali Inter, wydawało się, że mogą więcej zwojować niż ćwierćfinał.
Muszę powiedzieć szczerze, że do półfinałów awansowały drużyny, które w teorii nie były faworytami. Wydaje mi się, że Dortmund nie był wyżej oceniany niż Atletico, a jednak wygrał. Realowi nie dawano większych szans niż Manchesterowi, a jednak to on się zameldował w półfinale. Bayern – Arsenal to była rywalizacja 50 na 50, podobnie jak w parze PSG z Barceloną.
Natomiast jeżeli chodzi o Borussię, to zrobiła wielką niespodziankę. Ja się spodziewałem znacznie więcej po Atletico. Zawiodło mnie zwłaszcza w fazie defensywnej. To była zawsze jego podstawa, siła, fundament plus szybkie kontry. Tym razem się okazało, że obrona przepuszcza wodę i to bardzo mocno. Zresztą w ostatnich 11 meczach podopieczni Simeone tracili statystycznie po 1.5 bramki. To dowód na to, że to, co było ich specjalnością zakładu, przestało działać. Dlatego nie ma się co dziwić, że Atletico nie awansowało do półfinału Champions League.
Zbigniew Boniek o odpadnięciu Barcelony z Ligi Mistrzów
Czy Barcelona miała racje, szukając winy u rumuńskiego sędziego Istvana Kovacsa? Xavi sędziowanie nazwał bardzo dziwnym, nie tylko z uwagi na brak rzutu karnego w sytuacji, gdy upadł pod bramką Gundogan. Michał Listkiewicz stwierdził, że faul Araujo mógł się zakończyć rzutem karnym dla PSG i żółtą, a nie czerwoną kartką. Wówczas gra toczyłaby się w 11 na 11.
Czytałem tę opinię Michała, niech nie uprawia polityki. Sędzia nie mógł wprowadzić tego faulu w pole karne tylko po to, żeby zawodnikowi Barcelony dać żółtą, a nie czerwoną kartkę. Wykluczenie Araujo było jasne, klarowne, czyste. Ja w tej sytuacji absolutnie nie rozumiem zawodnika. On musi myśleć nawet w takim momencie. Na boisku nie można używać tylko nóg, ale także głowy. Gdy Barcola uciekł mu na pół metra, to powinien biec za nim. Rywal miał przed sobą jeszcze bramkarza, a gdyby nawet strzelił, to byłoby dopiero 1:1. Paryżanie musieliby strzelić drugą bramkę, żeby myśleć o dogrywce. Araujo musiała się zapalić czerwona lampka nawet w jednej setnej sekundy. To był błąd taktyczny.
Zupełnie nie rozumiem pretensji Barcelony, a już mówienie o tym, że sytuacja z Gundoganem powinna być analizowana przez VAR, to nieporozumienie. Sytuacja była prosta: Gundogan tracił piłkę i było widać, że za wszelką cenę szukał kontaktu, żeby wymusić karnego.
I ten kontakt był.
Ale to nie jest żaden karny. Nie zapomnijmy, że piłka jest grą kontaktową, to nie jest koszykówka. W piłce można przepchnąć, można się zastawić, można kogoś dotknąć. To jest zupełnie inna para kaloszy.
Pamiętajmy, że nieprzypadkowo w zeszłym roku Barcelona nie przeszła fazy grupowej Ligi Mistrzów, a po wypadnięciu do Ligi Europy od razu odpadła.
Wydaje się, że Xavi nie miał strategii na grę w osłabieniu. Po stracie Araujo jego drużyna wyglądała jakby zapadł na nią wyrok skazujący.
Takiego wariantu żaden trener nie zakłada. W meczu grają zawodnicy, a nie trenerzy. Xavi oczywiście był nerwowy i tak nerwowość na pewno się udzielała drużynie.
Dostał czerwoną kartkę za kopnięcie reklamy. Na pewno nie pomógł tym drużynie.
Ale też nie zaszkodził. Umówimy się – dzisiaj się tworzy mity, że trenerzy wygrywają ważne mecze. Po przejściu Manchesteru City Carli Ancelotti będzie beatyfikowany i słusznie, ale to nie on, tylko Łunin obronił dwa rzuty karne. Są pewne zasady. Oczywiście, globalnie trener może być oceniany, natomiast zachowania Xaviego w meczu z PSG nie rozumiałem, bo emanowała od niego wielka nerwowość, która brała górę nad strategią prowadzenia meczu. Mógł bardziej o tym myśleć, tymczasem brakowało mu dobrych, poukładanych idei. Natomiast całe nieszczęście Barcelony zaczęło się od nieprzemyślanej interwencji Araujo, który ułatwił zadanie PSG. Co prawda Luis Enrique mówi, że i tak by wygrali, ale po fakcie każdy takie słowa może wypowiedzieć.
Zbigniew Boniek o zamieszaniu po słowach prezesa Cracovii Mateusza Dróżdża
W Polsce powstała niemała burza po słowach prezesa Cracovii Mateusza Dróżdża, który ogłosił, że udostępnianie stadionu Puszczy Niepołomice zostało prolongowane z końca tego sezonu, ale tylko do końca roku. Prezes narzekał też na brak wdzięczności niektórych kibiców Puszczy.
Pana Dróżdża widziałem raz, czy dwa razy w życiu. W tej sytuacji ma rację. Stadion jest przecież Cracovii, a nie Puszczy. Cracovia udostępniła stadion Puszczy najpierw do końca sezonu, a teraz przedłużyła to do końca roku, więc nagonki na Dróżdża nie rozumiem. Kibice Puszczy powinni być wdzięczni za tę gościnność Cracovii. Ja nie widzę tu żadnego problemu. Puszcza musi myśleć o swojej infrastrukturze. Gdybym miał wrzucać kamyczek do ogródka prezesa Dróżdzą, to poruszyłbym tematy takie jak zwolnienie trenera Jacka Zielińskiego, czy dyrektora Stefana Majewskiego, ale nie temat goszczenia na stadionie Puszczy Niepołomice. Lepiej jednak nie wtrącać się w nieswoje sprawy.
Zbigniew Boniek o Warcie, która przenosi się do Grodziska Wielkopolskiego
Warta Poznań nosi się z zamiarem zmiany siedziby z Poznania na Grodzisk Wielkopolski, gdzie występuje, odkąd awansowała do Ekstraklasy w 2020 r. 30 kwietnia walne zgromadzenie akcjonariuszy spółki ma zatwierdzić zmianę, z uwagi na brak widoków na budowę nowego stadionu w Poznaniu.
Warta dostała możliwość gry w Ekstraklasie jeszcze za mojej kadencji. Jeżeli ktoś sportowo robi awans, to trudno go wykluczać przez brak stadionu, dlatego za mojej prezesury zgodziliśmy się na jej występy w Grodzisku Wielkopolskim. Klub przedstawił plany przebudowy stadionu w Poznaniu. Miał przygotowane dokumenty na budowę oświetlenia, instalację ogrzewanej murawy. Dokumenty wyglądały prawidłowo, więc nie chcieliśmy blokować awansu Warty. Natomiast lata płyną, a Warta, choć ma dobry zespół, dobrego trenera i na boisku robi dobre wrażenia, to w ogóle się nie wywiązuje ze swych zobowiązań infrastrukturalnych. Dlatego pewnie PZPN ma dość tej zabawy w ciuciubabkę i konieczna jest zmiana siedziby spółki. Nikt Warcie nie zabroni przenieść się na stałe z Poznania do Grodziska, skoro klub ma taką chęć. Takie rozwiązanie będzie bardziej uczciwe. Mówienie, że korzystamy ze stadionu Groclinu, bo w Poznaniu nam budują stadion, trwa od czterech lat i nie daje żadnych efektów. Umówmy się jednak – w polskiej piłce to nie jest żaden wielki temat.
Przejdź na Polsatsport.pl