Giganci są bez pracy, ale Legia wolała Feio! Leczenie kompleksów po polsku

Giganci są bez pracy, ale Legia wolała Feio! Leczenie kompleksów po polsku
Fot. Cyfrasport
W 2021 r. Legia zapowiedziała zatrudnienie Marka Papszuna, ale na razie wzięła Goncala Feio (z lewej)

Zastępując Kostę Runjaicia Goncalem Feio, Legia Warszawa na razie osiągnęła tylko tyle, że w tabeli wyprzedził ją znacznie skromniejszy kadrowo i finansowo Górnik Zabrze, a z obliczeń statystyków wynika, że większe szanse na grę o europejskie puchary ma występująca na zapleczu Ekstraklasy Wisła Kraków, bo awansowała do finału Fortuna Pucharu Polski. Pomyśleć, że bez pracy pozostają Maciej Skorża i Marek Papszun, którego nadejście już raz zapowiedział właściciel Legii Dariusz Mioduski.

Nie należę do partii tych, którzy uznają Feio za najlepszego taktycznie trenera w Polsce, ani do stronnictwa, które przepędziłoby tego szkoleniowca na cztery wiatry. Nie można przecież wykluczyć, że okiełzna swój wybuchowy charakter, a charyzmy mu nie brakuje, potrafi trafić do serc i głów piłkarzy. Natomiast na tym etapie na pewno bym mu nie powierzył największego polskiego klubu.

 

ZOBACZ TAKŻE: Były piłkarz Ekstraklasy w szponach hazardu. Stracił majątek i rodzinę

 

W niedzielę Legia Feio ledwie zremisowała ze Śląskiem Jacka Magiery, którego lekką ręką odprawiła we wrześniu 2017 r. Magiera pokazał swą trenerską klasę we Wrocławiu. Nota bene w niedzielę minęła rocznica, odkąd objął Śląsk i najpierw jakimś cudem obronił go przed degradacją, a teraz bije się o mistrzostwo kraju.

 

– Pierwszy raz się zdarza, że co najmniej przez rok będę szkoleniowcem w jednym klubie. Cieszę się, bo praca długoterminowa jest ważna. Często porównujemy się do Czechów, ich drużyn grających w europejskich pucharach. Widziałem ciekawą statystykę odnośnie tego, ilu było trenerów w ostatnich 10 latach. W Legii - 13, w Rakowie dwóch, w Śląsku - chyba ośmiu, w Lechu - siedmiu, w Slavii Praga – czterech – zwrócił uwagę Magiera.

 

Kibice Legii zwykli powtarzać: „Mamy słabych, co najwyżej przeciętnych piłkarzy”. Ciśnie się na usta pytanie, czy Śląsk, Jagiellonia i Górnik, który właśnie śmignął w tabeli przed Legię, mają lepszych? Pewnie nie, a już na pewno nie lepiej opłacanych.

 

Pewne jest jedno – legionistów różnią od wymienionych drużyn minuty wybiegane w fazie grupowej i 1/16 finału Ligi Konferencji, a zwłaszcza emocje, jakie w nich zostawili. Tego ładunku brakuje teraz w Ekstraklasie. Na dodatek w Europie wypromowali się Ernest Muci i Bartosz Slisz, których klub sprzedał za ponad 13 mln euro. W dwa miesiące po odpadnięciu z Molde Legia rozegrała osiem spotkań, z których wygrała tylko dwa – z Piastem i Górnikiem.

 

Nieprzypadkowo druga nasza eksportowa drużyna – Raków Częstochowa, również nie może się odkręcić o pucharowej przygodzie. Po odpadnięciu w fazie grupowej Ligi Europy wygrał tylko cztery z 13 spotkań na rodzimym podwórku. Po każdym niepowodzeniu „Medaliki” drapią się po głowie, czy już zmieniać trenera, czy wypuścić lakoniczny komunikat o dalszym inwestowaniu w Dawida Szwargę.

 

Tymczasem i Raków, i Legia nie w trenerze miały (mają – w wypadku Rakowa) problem. Organizmy, a szczególnie głowy piłkarzy są zmęczone. Potrzebują resetu, nowego otwarcia, wyznaczenia jasnego celu na końcówkę tego sezonu i na następny.

 

Legia nie wytrzymała. Spakowała Runjaicia i zadzwoniła po Feio. To tyleż obraz desperacji, co leczenia kompleksów. Nie wyobrażam sobie, by młody Polak z CV porównywalnym do tego Feio dostał pilota do największego klubu w Portugalii czy Hiszpanii. Nawet gdyby poślubił tamtejszą dziewczynę, nauczył się perfekcyjnie języka i historii kraju, był niezłym tłumaczem i wideoanalitykiem w mniejszych klubach piłkarskich, czy nawet obiecującym asystentem trenera.    

 

Tymczasem Feio ledwie wprowadził Motor na zaplecze Ekstraklasy, gdzie poprowadził go w 24 meczach, zaledwie 5 marca tego roku uzyskał licencję UEFA Pro, zresztą robił kurs m.in. z Dawidem Szwargą, Kamilem Kuzerą z Korony Kielce i Adrianem Siemieńcem z Jagiellonii Białystok, a już miesiąc później został szefem sztabu szkoleniowego w największym polskim klubie! Czyli wystarczyło popchnąć ochroniarza w Wiśle Kraków, rzucić tacką w prezesa w Motorze Lublin, sponiewierać tam rzeczniczkę klubu, by wyjść na szczyt trenerski w Polsce?!

 

Legia nie tylko leczy kompleksy, ale też wraca do dziwactw z 2017 r., gdy powierzyła zespół w ręce Romeo Jozaka, który wcześniej bywał asystentem, ale pracował głównie jako dyrektor sportowy. Osobliwością było przekazanie sterów do szatni Deanowi Klafuriciowi, który znany był głównie jako trener kobiet. Zarówno Jozak, jak i Klafurić doświadczenie w trenowaniu męskich drużyn mieli znikome, za to dysponowali potężnym paszportem Chorwacji. Eksperymenty skończyły się przegranym finałem Pucharu Polski z Arką Gdynia i odpadnięciem, już na drugim etapie eliminacji do Ligi Mistrzów, z „potężnym” Spartakiem Trnawa.

 

Kompleksy polskiej piłki leczył także prezes PZPN-u Cezary Kulesza, który w styczniu ubiegłego roku znalazł receptę - powiązał reprezentację Polski z Fernando Santosem. Nie bacząc na to, czy sędziwy Portugalczyk nadaje się do tej roli, czy styl jego pracy przyniesie owoce. Skończyło się tak, że do misji ratunkowej trzeba było zatrudnić polskiego trenera Michała Probierza. Ale Santosowi i tak się należy niemała premia za wywalczony przez Probierza awans na ME.

 

W rodzimej piłce nie szanujemy siebie, podobnie jak nie szanujemy polskich trenerów. Ekstraklasę stać na to, by nie pracował w niej Marek Papszun, czy Maciej Skorża, który od lutego jest bez klubu. Pamiętajmy, że prezes Mioduski już raz, w listopadzie 2021 r., zapowiedział zatrudnienie Papszuna. Jak na razie, na zapowiedziach się skończyło.

 

Niewątpliwie z Papszunem, czy Skorzą Legia musiałaby się podzielić kompetencjami. Żaden z nich nie zgodziłby się objąć zespołu na chwilę, na kilka miesięcy. Dlatego łatwiej postawić na Goncala Feio.

Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie