Gmoch: Probierz? Wygrał komunikacją! Santos przegrał, choć...
Trener Jacek Gmoch ciągle i wciąż uwielbia analizować świat futbolu. Dla Polsatsport.pl pokrótce przeanalizował pracę trzech ostatnich selekcjonerów: Czesława Michniewicza, Fernando Santosa i obecnego Michała Probierza.
Roman Kołtoń: Jak legenda ocenia obecnego selekcjonera reprezentacji Polski, Michała Probierza?
Jacek Gmoch: W meczu z Estonią widać było zaczątek czegoś, co można docenić i śmiało nazwać jako początek nowoczesności. Był pressing przez prawie dziewięćdziesiąt minut, była odpowiednia defensywa dzięki temu, ale i sporo ciekawych akcentów w ofensywie. Wiem, wiem, że to Estonia, ale dziś na tym poziomie reprezentacyjnym nie ma już praktycznie żadnych słabych drużyn, jeśli chodzi o destrukcję. Estonii też trzeba było narzucić pewne rzeczy. Rzecz jasna dość szybko musieli grać w osłabieniu…
Maksim Paskotsi dostał żółte kartki w 15 i 27 minucie i musiał opuścić boisko, ale trzeba przyznać, iż na odprawie Probierz zwracał uwagę, że trzeba iść w drybling na rywala, która ma już żółtą kartkę i tak właśnie uczynił Nicola Zalewski…
Była duża świadomość, jak powinniśmy grać. I ważne były w tym pomyśle wahadła. Właśnie Zalewski, czy Przemysław Frankowski. Co jeszcze niesamowicie ważne - nie traciliśmy piłki po pierwszym podaniu. A to zawsze dodaje pewności i pozwala budować atak pozycyjny.
Przełożyło się to na Walię…
Hola, hola, aż tak to nie. Rywal zdawał sobie sprawę, że naszym atutem są wahadłowi piłkarze, w szczególności Zalewski. I już tak łatwo nie było. A czasami nawet była, że tak to ujmę wprost, „dupa sałata”…
Faktem jest, że Zalewski i tak podejmował drybling…
A tak, brał na siebie grę, widać, że nie pęka pod presją, gdy doskakuje do niego rywal, czy nawet dwóch, a Nicola ma piłkę przy nodze. Jednak rywal też był konsekwentny w tym pressingu. Miał aktywnych i szybkich piłkarzy…
Neco Williams grał na Przemka Frankowskiego, a Connor Roberts na Nicolę Zalewskiego…
W dodatku nasi obrońcy już nie mieli takiej swobody budowania akcji. Widać, że pressing, czy agresywność ze strony przeciwnika stwarza dla nich problem. Spotkanie w Cardiff to był taki mecz cierpienia. To też część futbolu. I trzeba mieć szczęście, ale i też o to szczęście zadbać. Bardzo podobała mi się postawa przy rzutach karnych. Ta pewność siebie aż biła od poszczególnych zawodników…
Pewność naszych strzelców - Roberta Lewandowskiego, Sebastiana Szymańskiego, Przemysława Frankowskiego, Nicoli Zalewskiego czy w piątej serii Krzysztofa Piątka…
To było świetne! I widać, że popracowano nad tym. Jakże inaczej prezentowali się piłkarze Pepa Guardioli w niedawnym ćwierćfinale Ligi Mistrzów. Dla mnie stałe fragmenty gry - w tym rzuty karne - to coś niesamowicie istotnego we współczesnym futbolu. I trzeba o to zadbać. Probierz o to zadbał…
A generalnie o co najbardziej?
O komunikację - tu nastąpiła zdecydowana poprawa. Widać, że piłkarzom spadł ogromny ciężar z barków. Wcześniej czuli się przytłoczeni osobą Fernando Santosa. A przecież Santos to miała być odpowiedź na brak alternatyw na polskim rynku trenerskim, gdzie po Czesławie Michniewiczu wymieniano co najwyżej Marka Papszuna, czy - chyba już rzadziej - Jana Urbana. Już za Probierza nastąpiło w jakimś stopniu samoistne odmłodzenie drużyny…
Jak to samoistnie?!? A to nie ręka trenera?
Nie chcę odbierać tego Probierzowi - bez dwóch zdań poszedł w tym kierunku. To widać, choćby na kilku przykładach - Kuba Piotrowski w środku pola to prominentny przykład. Też jednoznaczne postawienie na Zalewskiego. Jednak trener Probierz wręcz był na to skazany, dlatego mówię, że doszło do tego wręcz samoistnie. Już Adam Nawałka nie podjął się tego. Niespecjalnie to wychodziło kolejnym selekcjonerom, Jerzemu Brzęczkowi, Paulo Sousie…
Ten wykazywał się największą odwagą i chęcią…
Ale już Czesław Michniewicz czy Fernando Santos nie szli tą drogą. Dlatego Michał Probierz znalazł się w sytuacji, w której wręcz został zmuszony do tego ruchu. Dlatego mówię, że odbyło się to samoistnie, ale też warto dodać, że Probierz był doskonale przygotowany. Znał polskich piłkarzy, z wieloma pracował…
Jak Frankowski, Piątek czy Karol Świderski…
Wielu na co dzień oglądał przez lata. A jeszcze przez rok był selekcjonerem młodzieżówki, więc miał szczególny przegląd młodych zdolnych. W Cracovii był też wiceprezesem, odpowiadał za transfery. Probierz był przygotowany i zarządził sytuacją na miarę EURO 2024. Mam nadzieję, że teraz będzie czas na dobre granie, a to przyniesie wyniki… Wyniki wynikające z tego, że drużyna będzie miał sposób gry. Będzie miała odwagę, żeby wykonywać pewne działania. Zapewne nie będzie to gra oparta na posiadaniu piłki, ale to nie znaczy, że cały czas mamy oddawać inicjatywę, jak za Michniewicza. Liczę, że pojawią się coraz częstsze momenty, gdy będziemy kontrolowali sytuację. Ile mieliśmy posiadania piłki w marcowych meczach?
Z Estonią to było 85 procent, a rywal tylko 15, wykonaliśmy aż 718 podań, a rywal tylko 133… Przypomnę jednak, że od 27 minuty rywale grali jednak w dziesiątkę... Z Walią mieliśmy 58 procent posiadania, a gospodarze 42 procent. My wykonaliśmy przez 120 minut 668 podań, a rywal 493…
Właśnie i to jest wartość. Jest na czym budować. To nie jest tak, że nie doceniam kontrataku - to też sztuka. Natomiast nie można liczyć tylko na niski pressing i wypady raz na jakiś czas…
„Na lagę na Robercika”, jak to określają kibice…
Futbol to różnorodność. Wiele rzeczy robi się w imię zwycięstwa - vide Carlo Ancelotti i jego Real w starciu z Manchesterem City. Ważne są stałe fragmenty gry, kontrataki, ale i ważne są fragmenty, gdy potrafisz utrzymać się przy piłce. Do tego bezwzględnego utrzymania się przy piłce dąży Pep Guardiola - szczególnie w strefie obrony przeciwnika. I chce odbierać piłkę w tej strefie po stracie. Już w Barcelonie „opatentował” ten sposób, który nawiązywał do pracy Michelsa, czy Cruyffa. Ta gra na utrzymanie pozwalała uzyskać energię.
Michniewicz?
Stawiał jednoznacznie na defensywę i kontry. Chciał tym zmęczyć rywali, abyśmy w poszczególnych akcjach potrafili trafić do siatki. Michniewicz po barażu ze Szwecją pojechał na Mundial. Na Mundialu wyszedł z grupy…
A i tak nie został na stanowisku….
Od początku pracował na stanowisku z negatywnym wizerunkiem. I w jakimś stopniu go to przerosło…
Był negatywny?
Nie, tego nie chciałem powiedzieć. Znalazł się w negatywnej narracji, która wynikała z jego przeszłości. Ta przeszłość ciążyła na nim. Wy, dziennikarze mieliście w rękach młotek. I ten młotek był wykorzystywany. A ja chcę podkreślić jedno - przeszłość korupcyjna w polskim futbolu nie wzięła się od trenerów, a od działaczy. I to działacze byli winni zapaści polskiej piłki. I to działacze wikłali trenerów w korupcję… A wybór Michniewicza przez Kuleszę był od początku wyborem negatywnym… Naprawdę nie jest łatwo zerwać z takim wizerunkiem…
A dlaczego nie wyszło Santosowi?
Znam Santosa i fachowości nie sposób mu odmówić. Jednak po pierwsze źle przeanalizował sytuację. Może zadowolił się obrazem Polski z Mundialu, że jednak była w stanie wyjść z grupy. Że zagrała najlepszy mecz na tle Francji w 1/8 finału? Nota bene gdy nie miała już nic do stracenia… I Santos pomyślał, że ogarnie temat. Aby jednak ogarnąć Polskę u progu 2023 roku potrzebna była komunikacja. I tu była największa słabość Portugalczyka. Komunikacja kompletnie zgubiła tego szkoleniowca, który przecież miał ogromne doświadczenie zarówno jako trener klubowy, jak i reprezentacji. Jako selekcjoner z sukcesami prowadził Grecję, a także Portugalię. Może postępował zbyt arbitralnie? Może ta drużyna potrzebuje kija i marchewki, ale przede wszystkim dotarcia. W Grecji mówił jednak językiem piłkarzy, z którymi przyszło mu pracować. Ktoś powie, że futbol to też mowa ciała. A ja powiem tak - podstawą jest komunikacja. Szczególnie jeśli chodzi o mental. Taktykę też, ale jeśli chodzi o metal, to zupełnie kluczowa kwestia. Już w „Alchemii futbolu” - wydanej w 1978 roku - pisałem, że psychologia to 50 procent sukcesu. Teraz nawet więcej! Metal uratował nas w Cardiff. Drużyna była zmotywowana choćby przez zachowanie gospodarzy, którzy wygwizdali polski hymn. Karne to była esencja nastawienia Polaków. Powtórzę - Santos to nie frajer, ale w Polsce wpadł jak śliwa w kompot. Był zdany na narrację zewnętrzną. I zupełnie to zawiodło. Miałem wrażenie, że jest poza jakimkolwiek układem komunikacyjnym. A przecież dotychczas posługiwał się swoim inżynierskim umysłem…
Jak pan, też inżynier…
Inżynier z reguły myśli bardzo logicznie. Wie, co składa się na sukces. W Polsce Santosa zawiódł zmysł inżyniera, biznesmena i menedżera. Ba, przede wszystkim menedżera, bo najbardziej zawiodła organizacja pracy. Wokół drużyny i w drużynie.
Po Michniewiczu opinia publiczna chciała obcokrajowca, a po Santosie nagle już żadnej opcji zagranicznej nie było…
Jak Polak nie pasował, to zagraniczny, jak obcokrajowiec dostał w dupę, to już tylko Polaka chcieliśmy. Cóż, prezes PZPN powinien czasem iść pod prąd. Mieć swoją wizję tego wszystkiego… Teraz jest Probierz i była mowa o kumoterstwie, bo Kulesza i Probierz znali się z Białegostoku. Jednak Probierz może się bronić swoją pracą…
Może już myśleć długodystansowo - w kontekście eliminacji mundialu 2026…
Zaraz, zaraz - przecież najpierw jest EURO 2024! Każdego trenera weryfikuje wynik. Ba, Michniewiczowi w obliczu wielu rzeczy nawet wynik nie pomógł. Probierzowi samo granie na EURO 2024 też nie pomoże. Potrzebuje coś ugrać, choć za wcześnie mówić, co. Nie sposób na razie analizować naszych szans na tle Holandii, Austrii, czy Francji. Na pewno w żadnym z tych spotkań nie będziemy faworytem, ale to tylko dobrze. Bo polscy piłkarze nie lubią występować w roli faworyta. Nie lubią i nie potrafią…
Przejdź na Polsatsport.pl