Właściciel Rakowa zagra wszystkim na nosie? Zmiana trenera będzie jego pierwszą rysą
W kuluarach mówi się, że niemal przesądzone jest odejście po tym sezonie Dawida Szwargi z Rakowa Częstochowa. Młody szkoleniowiec po nie najgorszym początku sezonu, w ostatnich tygodniach kompletnie sobie nie radzi, czego dowodem nie tylko kiepskie wyniki, ale również kiepska gra. Nazwisk chętnych do wejścia w jego buty nie brakuje. Ale jakie decyzje podejmie właściciel klubu z Limanowskiego, Michał Świerczewski?
Wydaje się, że parasol ochronny jaki spoczywał nad głową Szwargi powoli zaczyna się kurczyć, o ile nie został już złożony całkowicie. Na niewątpliwie utalentowanego trenera spada deszcz krytyki, ale trzeba przyznać otwarcie - słusznej.
Pierwsza część tego sezonu wcale nie zwiastowała takich perturbacji pod Jasną Górą. Oczywiste było, że po odejściu Marka Papszuna ktokolwiek nie przejąłby schedy po nim, będzie miał piekielnie trudne zadanie. Paradoksalnie bowiem łatwiej wchodzi się do szatni zespołu po przejściach, ponieważ tak naprawdę nie ma się zbyt wiele do stracenia - można tylko zyskać.
W przypadku Szwargi było zgoła odmiennie. On wszedł do szatni zwycięzców, dominatorów i najlepiej grającej ekipy w Polsce. Był już w tej szatni jako asystent, ale kto chociaż odrobinę zna się na futbolu, ten wie że to zupełnie inna para kaloszy.
Wielu sympatyków Rakowa wierzyło, że Szwarga będzie kontynuował filozofię Papszuna, że był do tej roli szykowany już od jakiegoś czasu i teraz pokaże wszystkim swój kunszt. Czas pokazał, że wykształcenie trenerskie, umiejętności teoretyczne i olbrzymia wiedza taktyczna nie wystarczą, aby poradzić sobie w szatni dużego jak na polskie warunki klubu. Tutaj potrzeba czegoś więcej - charyzmy, umiejętności podejmowania trudnych, ale trafnych decyzji, psychologicznego podejścia. I nie jest to wcale przytyk w stronę Szwargi. To po prostu coś czego nie da się tak po prostu zyskać lub wyuczyć. To przychodzi z czasem i nabytym doświadczeniem. Tak było również w przypadku Papszuna, który przecież nie od razu stał się topowym szkoleniowcem w kraju.
ZOBACZ TAKŻE: Giganci są bez pracy, ale Legia wolała Feio! Leczenie kompleksów po polsku
Łatwiej jest namalować oryginał niż go skopiować. Łatwiej zacząć coś od zera niż kontynuować narzucaną wcześniej strategię. Szwarga wiedział na co się pisze, ale przecież któż na jego miejscu nie podjąłby się takiego wyzwania? Tym bardziej, że początek miał naprawdę udany. Daj Boże, aby każdy młody, początkujący trener notował takie wyniki, jakie Szwarga miał w pierwszej fazie rozgrywek.
Raków otarł się o fazę grupową Ligi Mistrzów, przegrywając nieznacznie w czwartej rundzie play-off ze znacznie bardziej doświadczoną Kopenhagą. Duńczycy, jak się później okazało, potrafili zameldować się w 1/8 finału Champions League. Częstochowianie dostali się do fazy grupowej Ligi Europy, gdzie - owszem, zbierali frycowe, ale jakby nie patrzeć, do ostatniej kolejki byli w grze o Ligę Konferencji.
Nade wszystko RKS cały czas był w czołówce PKO BP Ekstraklasy, co wcale nie było takie oczywiste patrząc na wcześniejsze występy polskich klubów w pucharach i łączenie ich z ligą. Vide Legia Warszawa i Lech Poznań, które przecież znajdowały się na dole tabeli! Tymczasem Raków długo był w grze o obronę mistrzostwa Polski (teoretycznie nada jest), a trzeba pamiętać, że długo grał na trzech frontach, bo awansował do ćwierćfinału Fortuna Pucharu Polski.
Do tego momentu nikt nie mógł narzekać na postawę częstochowian, a często nie najlepszy styl był zamazywany solidnymi wynikami, ale też plagą kontuzji o której trzeba wspomnieć. Wszak mało który klub w Polsce doświadczył takiego pecha z urazami, co Raków. To na pewno w jakimś stopniu usprawiedliwia Szwargę i taką narrację starał się narzucać właściciel klubu, Michał Świerczewski.
Trener Rakowa miał jednak luksus w postaci szerokiej kadry i nawet w przypadku wypadnięcia któregoś z czołowych zawodników, do składu wskakiwał zmiennik, który w wielu innych drużynach byłby graczem podstawowym.
Czarę goryczy przelewają ostatnie rezultaty mistrzów kraju, którzy na ligowe zwycięstwo czekają od 13 marca. W pięciu ostatnich spotkaniach Raków wywalczył raptem trzy punkty, kompletnie nie wykorzystując "wyścigu żółwia", jaki toczył się dotychczas w walce o mistrzostwo Polski. W drugiej części sezonu Raków nie gra już w pucharach - ani europejskich, ani krajowych, więc nie można stosować już wymówek, że brakuje czasu na treningi. O tym często też wspomniał Szwarga na konferencjach prasowych.
Realia są takie, że Raków jest obecnie w środku tabeli, aczkolwiek na pięć kolejek przed końcem sezonu do trzeciej lokaty traci tylko pięć punktów. To zatem wciąż otwiera szansę na grę w pucharach. Kandydatów do tej lokaty jednak nie brakuje, a w tym gronie częstochowianie są na ostatnim miejscu.
Pierwsza rysa Świerczewskiego?
Obecnie w Częstochowie większość nie zastanawia się nad końcową pozycją czerwono-niebieskich w lidze, ale nad tym, kto będzie trenerem Rakowa w nowym sezonie. W kuluarach nie brakuje doniesień, że los Szwargi jest już przesądzony i przestanie on pełnić tę funkcję.
Właściciel Rakowa lubi zaskakiwać i grać na nosie zwłaszcza dziennikarzy, ale czy w tym przypadku będzie chciał zagrać na nosie... samemu sobie? Koniec końców liczy się dobro klubu, w który zainwestował grube miliony. A w takich przypadkach często należy podejmować decyzje wbrew swoim osobistym przekonaniom. Zwolnienie Szwargi byłoby przyznaniem się do błędu, do jakiego Świerczewski nas nie przyzwyczaił, bo dotychczas jego decyzje personalne i nie tylko na ogół były trafne. Byłaby to pierwsza rysa na niemal nieskazitelnym CV sternika klubu.
Być może w Rakowie już są dogadani z nowym trenerem? Biznes lubi ciszę, a w Częstochowie akurat doskonale to potrafią, bo ogłoszenie odejścia Papszuna było utrzymane w niesamowitej tajemnicy. Od jakiegoś czasu trwają spekulacje, kto mógłby zostać potencjalnie nowym szkoleniowcem RKS-u.
Pojawią się mniej lub bardziej abstrakcyjne propozycje. Dajmy się ponieść wodzy fantazji, wszak to tylko spekulacje. Maciej Skorża? Całkiem możliwe. Powrót Papszuna? Praktycznie nierealne. Jerzy Brzęczek? Byłby to romantyczny powrót, ale bardziej w roli dyrektora sportowego aniżeli pierwszego trenera. Kolejny młody i obiecujący szkoleniowiec? Dawid Szulczek z Warty Poznań? A może weteran Adam Nawałka? Pozostaje jeszcze opcja zagraniczna.
Jednego można się spodziewać. Decyzja z pewnością zostanie przeanalizowana na wszystkie możliwe sposoby i w pełni przemyślana. W Rakowie lubią dawać sobie czas, działać rozważnie i bez pośpiechu. Inaczej Szwarga zdążyłby już kilkukrotnie wylecieć z roboty, jakby to miało miejsce w innych klubach naszego podwórka.
Przejdź na Polsatsport.pl