Trener Wisły Kraków nie ma wątpliwości przed finałem Pucharu Polski. "Nie możemy się bać"
- Nie możemy się bać, musimy być odważni i zrobić różnicę, kiedy będziemy mieli piłkę - zapowiada trener Wisły, Albert Rude, przed finałem Fortuna Pucharu Polski. W decydującym meczu Biała Gwiazda zmierzy się z Pogonią Szczecin.
Damian Domitrz: Finał Pucharu Polski... Spodziewałeś się tego, kiedy obejmowałeś tę pracę?
Albert Rude: Spodziewałem się wielu rzeczy, ale ten finał nie przeszedł mi przez myśl. Od samego początku miałem świadomość, że game-changerem dla tego klubu jest awans. To na tym byłem skoncentrowany. Do pucharu podchodziliśmy jak do prezentu, który daje nam futbol. Krok po kroku stawialiśmy czoła wyzwaniom i je pokonywaliśmy, i dlatego gramy w finale, więc jesteśmy szczęśliwi.
Co to dla Ciebie oznacza? Czy możemy powiedzieć, że to największy mecz w Twojej karierze?
Rozgrywałem wielkie mecze jako asystent. Brałem udział w trzech finałach. Jako asystent Diego Alonso. Wygraliśmy dwa, jeden przegraliśmy. Jako główny szkoleniowiec rozegrałem dwa finały, ale były to dwumecze. Nigdy nie grałem finału opartego na jednym meczu, 90 minut na neutralnym stadionie. To dla mnie nowe doświadczenie. Podchodzę do tego z wielką odpowiedzialnością, ale również radością.
Waszym rywalem jest jedna z najlepszych drużyn w Polsce. Co musicie zrobić, żeby różnica między wami była mniejsza, bo jesteście tylko zespołem z pierwszej ligi.
Przede wszystkim musimy cierpieć. Będziemy cierpieć, bo to szczególnie dobry zespół w ofensywie. Mają wiele wariantów, wiele jakości i sprawia, że będziemy cierpieć. Musimy trzymać się razem, cierpieć razem, wykorzystać nasze szanse i to, co jest dla mnie najważniejsze, być sobą, kiedy będziemy mieli piłkę przy nodze. Nie możemy się bać, musimy być odważni i zrobić różnicę, kiedy będziemy mieli piłkę.
Porozmawiajmy o presji, bo w lidze jest ona znacznie większa. W finale nie jesteście faworytem. To wam pomoże?
To prawda, zgadzam się z Tobą. W lidze oczekiwania są bardzo wysokie. Jesteśmy Wisłą, zawsze jesteśmy faworytem, musimy zawsze wygrywać i dawać dobre występy. Nie jest łatwo sobie z tym radzić. Szczególnie, kiedy rozgrywasz wiele spotkań z rzędu, tak jak mieliśmy w poprzednim tygodniu. Teraz jesteśmy underdogiem, musimy zrobić z tego atut. Presja spoczywa na nich, więc cieszmy się tym, bądźmy sobą i zobaczmy, co futbol dla nas przygotował.
Zastanawiam się... Praca tutaj jest trudniejsza, niż zakładałeś? Wydaje mi się, że użyłeś podobnych słów na jednej z konferencji prasowych.
Nie. Kiedy dostałem tę szansę, czułem się gotowy. Pracowałem w jednym z najważniejszych klubów w Ameryce Środkowej, w bardzo dużym klubie. W Hiszpanii natomiast trenowałem zespół, który ma ogromną historię - Castellon. Ten kluby pomogły mi nabyć doświadczenie, aby być gotowym na takie wyzwanie jak to. Czuję się gotowy. Oczywiście, radzę sobie tak, jak potrafię najlepiej i sprawia mi to radość.
Co zaskoczyło Cię najbardziej w polskiej piłce, w pierwszej lidze?
Analizowałem to, zanim tu przybyłem. Analizowałem swoją drużynę, rywali i ligę. Ale trzeba tego doświadczyć, stojąc przy linii bocznej. Sposób, w jaki drużyny bronią swojego pola karnego, wieloma zawodnikami, rzucając się na ziemię, dając z siebie 100% - to coś, co trudno znaleźć np. w Hiszpanii. To mnie bardzo zaskoczyło - sześć, siedem, osiem zablokowanych strzałów na mecz. Wow... To oznacza, że potrzebujemy więcej czasu, więcej przestrzeni przy bramce rywali. Musimy znaleźć nowe rozwiązanie i teraz staramy się to robić.
Gdybyś miał wybrać jedno... Co jest lepsze? Bycie w Ekstraklasie czy wygranie finału Pucharu Polski?
Bycie w Ekstraklasie. Jak już powiedziałem, to dla nas game-changer. To osiągnięcie, które zmieni rzeczywistość tego klubu. Sprawi, że Wisła pójdzie do przodu. Po utrzymaniu się w Ekstraklasie przez kilka lat, będziemy mogli walczyć o puchary, o Ligę Mistrzów, o wiele rzeczy.
Ale granie w Lidze Europy poprzez wygranie finału Pucharu Polski wydaje się smakowite.
Tak, wydaje się smaczne, ale bycie w Ekstraklasie to coś innego. Jeśli w przyszłym sezonie znów będziemy w pierwszej lidze i jednocześnie będziemy grali w Europie, to będziemy musieli zacząć sezon wcześniej. Kwalifikacje zaczynają się w środku pre-sezonu. To wszystko sprawia, że będzie trudno to pogodzić. Najpiękniejszym scenariuszem jest wygranie pucharu i awansowanie do Ekstraklasy. Gdybym miał wybrać, Ekstraklasa jest naszym obowiązkiem i na tym koncentruję się najbardziej.
Gdzie jest obszar do poprawy, bo historycznie Wisła Kraków to jeden z największych klubów w Polsce?
Kiedy ten klub został relegowany, rozpoczęły się trudne czasy. Dotyczy to wszystkich dużych klubów, które tego doświadczyły. Popatrzmy na wiele przykładów z Hiszpanii. Castellon, Deportivo la Coruna... Teraz oba te kluby są gotowe na awans na zaplecze La Liga, ale musiały dużo walczyć. Kiedy doświadczasz czegoś podobnego, to normalne, że cierpisz. W tym momencie to, co możemy zrobić, to trzymać się razem. Razem po awans - ten najlepszy slogan, jaki możemy mieć. Musimy pracować nad sobą wewnątrz klubu. Organizacja, struktura, działy - wszystko musi być połączone ze sobą i gotowe na awans do Ekstraklasy. Jeśli tak się stanie, będziemy gotowi, by poradzić sobie z nowym wyzwaniem.
Jakie są powody waszych problemów w ligowych meczach?
Trudno wskazać jeden powód, bo nakłada się wiele rzeczy. Przede wszystkim rozgrywamy wiele spotkań, a dużo ważnych meczów musimy grać w środku tygodnia. Nie potrafiliśmy właściwie tym zarządzać. Mieliśmy mecz z Widzewem w środku tygodnia i przegraliśmy wcześniejsze starcie. Mieliśmy mecz z Piastem i znów przegraliśmy mecz poprzedzający. To znak, że nie radzimy sobie dobrze z ważnymi meczami w krótkim czasie. Mamy też problemy z koncentracją, z byciem skoncentrowanym przy każdym zagraniu, przy każdej piłce. W tej lidze będziesz za to płacił, jeżeli twoje skupienie nie będzie maksymalne. Dwa razy się odłączysz i stracisz dwie bramki. W Pruszkowie tak było. Graliśmy dobrze, ale dwa razy odrobinę się wyłączyliśmy przy długiej piłce i wrzucie z autu, i do przerwy przegrywaliśmy 0:2. Powiedziałemd zawodnikom, że możemy strzelić 3 gole i tak się stało, ale nie możemy być wyłączeni ani przez chwilę. I mecz z Podbeskidziem taki właśnie był. Od pierwszej do ostatniej minuty byliśmy skoncentrowani i zasłużyliśmy na wygraną.
Podczas twojego treningu słyszałem często jedno słowo. Przestrzeń, przestrzeń, przestrzeń. Jaki jest problem z przestrzenią?
Przestrzeń oznacza czas. To, co jest najważniejsze w tym biznesie, to posiadanie czasu podczas gry. To robi różnicę. Znajdując przestrzeń, trzeba być bardzo precyzyjnym i pracować nad detalami. Nad tym staram się pracować z piłkarzami - by odnajdowali przestrzenie w odpowiednim czasie, by pokazywali swój talent. Jeżeli nie wypracujesz sobie miejsca w odpowiednim czasie, to będzie ci bardzo trudno, szczególnie przeciwko zespołom, które wiesz, że będą nad tobą.
W Pucharze Polski graliście w inny sposób niż w lidze. Czy to dlatego, że twój zespół nie jest jeszcze przygotowany na grę jak równy z równym z największymi klubami w Polsce?
Działo się tak dlatego, że rywal zmuszał nas do innej gry. W lidze mamy około 60-70% posiadania piłki, spychamy przeciwników do defensywy, mamy dużo czasu na połowie rywala. W Pucharze nie mogliśmy tego robić, bo rywale spychali nas nieco bardziej do obrony, więc musieliśmy częściej bazować na kontratakach. O tym wspomniałem na jednej z konferencji prasowych. Nasz model gry mniej polega na kontratakach, ale w Pucharze Polski ze względu na jakość oponentów, musimy kontratakować. To narzędzie, nad którym także musimy pracować.
Czego potrzebujecie, aby być bardziej konsekwentni? Chodzi mi o granie w taki sposób w każdym spotkaniu.
To największe wyzwanie, z jakim mierzą się trenerzy. Podtrzymanie tego samego poziomu, regularności w każdym meczu. To wielkie wyzwanie. W moim życiu widziałem tylko jedną drużynę, której się to udało. To była Barcelona Pepa Guardioli. Grali niesamowicie we wszystkich spotkaniach - zadziwiająco! Nigdy więcej czegoś takiego nie dostrzegłem. To jedno z moich wyzwań, by moja drużyna w każdym spotkaniu grała bardzo dobrze, konkurowała na tym samym poziomie i zasługiwała na zwycięstwo. Nie mowię o wygrywaniu, bo na to składa się wiele czynników, ale właśnie o zasługiwaniu. To jest zależne od procesu. Potrzebuję czasu, trzeba zbudować swój własny projekt. Wiem, że tego czasu nie ma, nie ma cierpliwości, ale taka jest rzeczywistość. Wszyscy tego potrzebują.
Ale wydaje się, że masz zaufanie ze strony prezesa.
Tak [śmiech]. Mam zaufanie ze strony prezesa i bardzo to doceniam. Jest bardzo odważny, że mówi o tym zaufaniu publicznie. Nie każdy posunąłby się do czegoś takiego. Czuję to zaufanie zarówno prywatnie, jak i publicznie. To są jednak słowa, które zależą od rezultatów. Jeśli będę osiągał złe wyniki, wrócę do domu. Jestem tego pewien.
Ostatnie pytanie o kibiców. To wcale nie było takie oczywiste, że pojawią się na finale na Stadionie Narodowym. Czujesz ulgę, że będziecie mogli na nią polegać?
Oczywiście, czekałem na to przez cały sezon. Są dla nas bardzo ważni. Zrobili różnicę w meczu ćwierćfinałowym i półfinałowym - szczególnie przeciwko Widzewowi. Umieraliśmy ze zmęczenia. Umieraliśmy. Potrzebowaliśmy gola, robiliśmy wszystko, choć byliśmy zdewastowani fizycznie. Nie mieliśmy siły, by ruszyć do ataku. Powiedziałem sobie, że jeżeli stadion będzie nas motywował, to stworzymy sobie szanse. Tak się stało. Strzeliliśmy w 17. minucie doliczonego czasu gry dzięki więzi z trybunami. To jeden z największych powodów sukcesu. Cieszę się, że będą mogli celebrować ten finał razem z nami.
Przejdź na Polsatsport.pl