Iwanow: Dobra praca na wielu polach. Lechia Gdańsk zasłużyła na awans
Lechia Gdańsk wraca do PKO BP Ekstraklasy i robi to już w iście ekstraklasowym stylu. Wygrana na stadionie zdobywcy Pucharu Polski, w meczu pełnym emocji i nieprawdopodobnych wrażeń, pokazała cały kunszt sztabu szkoleniowego i umiejętnie skonstruowanej drużyny, w której wszystkie elementy w krótkim czasie zaczęły funkcjonować jak trzeba.
Brawa dla zarządzających klubem, że po spadku postawili na Szymona Grabowskiego, a nie na żadne "wynalazki". Wymienię tu tylko jego poprzednika Davida Badię. Dwa awanse z Resovią plus baraże o 1. Ligę w Stomilu to oczywiście znaczący mandat, ale Lechia to zupełnie inny format.
ZOBACZ TAKŻE: Znamy pierwszego beniaminka Bundesligi. To będzie jego debiut
Były już prezes klubu Ziemowit Deptuła miał kilka innych nazwisk na liście, z Dariuszem Żurawiem i Jerzym Brzęczkiem na czele. Wyboru dokonał jednak innego i nie był to wcale ruch oczywisty. Okazał się jednak strzałem w dziesiątkę. Do tego na początku sezonu zespół - po degradacji - był w totalnej rozsypce, przed startem rozgrywek został nawet zmuszony odwołać jeden ze sparingów, bo nie było kim grać. Występował w strojach, które dalekie były od standardów piłki nawet na niższym poziomie, a poszczególni piłkarze musieli grać nie na swoich pozycjach.
Potem kontuzji doznała największa gwiazda zespołu Luis Fernandez. Pamiętacie, co stało się z Rakowem Częstochowa, gdy na zgrupowaniu w Arłamowie w test-meczu z Puszczą więzadła zerwał Ivy Lopez? To, co dzieje się dziś pod Jasną Górą, to także kwestia jego absencji. Tylko, że Lechia pozyskała właściwych obcokrajowców, czego o zespole mistrza Polski powiedzieć się nie da. Zresztą dotyczy to także kilku innych miejsc w ekstraklasowych klubów.
Co ważne, nie licząc bramkarza Bogdana Sarnawskiego (29 lat) i Rifeta Kapića (28) większość z reszty zdrowych podopiecznych Grabowskiego ma od 19 do 23 lat. Skrzydłowi Maksym Khlan i Carlos Mena to roczniki 2003 i 2002. Dopasowani zostali idealnie podobnie jak Andrej Chindris (jest trochę starszy, ale nie "stary" - ma 25 lat) czy Ivan Zhelizko. A czy to, że większość jest z Valmiery, komuś naprawdę przeszkadza? Ważne, że dali jakość.
Jest jeszcze jedna istotna sprawa. Młodzi Polacy, po różnych przejściach i nie zawsze udanych występach w poprzednich klubach. Tomasz Neugebauer, Kacper Sezonienko, Łukasz Zjawiński, Dominik Piła, Miłosz Kalahur czy Jan Biegański dostali drugą – albo pierwszą – szansę, by pokazać się szerszej publiczności. Pod okiem Grabowskiego rozwinęli się jako piłkarze. Czy taka właśnie nie jest najważniejsza rola szkoleniowca? Właśnie to, co nie zawsze wiąże się przecież z wynikiem, świadczy o jakości trenera. Trener ma przede wszystkim, jak sama nazwa wskazuje, trenować. A nie chodzić do zarządu i mówić "daj".
Paolo Urfer, który przejął klub od Adama Mandziary, wiedział jak poukładać rozsypane w Gdańsku klocki. A Grabowski wzmocnił sztab. Oleksandrem Szeweluchinem, byłym piłkarzem Górnika Zabrze i młodym trenerem, który perfekcyjnie zajmuje się analizą indywidualną przeciwnika, ale był też łącznikiem i wsparciem dla piłkarzy przybyłych z Ukrainy. Dwa w jednym, jak kiedyś głosiła słynna reklama pewnego szamponu, którego nazwy się nie użyję, by ktoś nie posądził mnie o kryptoreklamę.
Ważną rolę odgrywa też Kevin Blackwell. Anglik na stanowisku dyrektora technicznego, który pracował na Wyspach w Leeds, Crystal Palace czy Middlesbrough. Posiadł więc wiedzę i doświadczenie w Premier League. Jest blisko trenera i go wspiera. W sobotę przy Reymonta było to doskonale widać.
I na koniec jeszcze jedna ciekawostka. Bo być może nie wiecie, że klub ma także rzecznika prasowego, który przez lata był medialną podporą najlepszego klubu ostatnich kilku lat. Michała Szprendałowicza, który w lutym opuścił Raków by przenieść się do Gdańska. To był dobry znak…
Przejdź na Polsatsport.pl