Kołtoń: Rząsa, czyli "uno tituli"
Kiedyś Jose Mourinho powiedział złośliwie pod adresem Claudio Ranierego: „Zero tituli”. To Tomasza Rząsę - dyrektora sportowego Lecha Poznań - śmiało można scharakteryzować hasłem: „Uno tituli”…
Tak naprawdę fraza gramatycznie powinna być inna - „uno titulo”, ale publicystycznie można ją przekształcić a la Mourinho, czyli na „uno tituli”. Tomasz Rząsa od prawie sześciu lat pełni funkcję dyrektora sportowego Lecha Poznań. I w tym czasie „Kolejorz” wywalczył jeden tytuł mistrza Polski. Przy tym całym potencjale, którym dysponuje Lech, to katastrofa.
ZOBACZ TAKŻE: Iwanow: Chaos, bałagan i rozgardiasz. Ekstraklasa bynajmniej nie zarządzania
Gdy Piotr Rutkowski przedstawiał Rząsę latem 2018 roku, powiedział na stronie klubowej:
"Najważniejsze w przypadku Tomasza Rząsy będzie sprawowanie czynnego nadzoru nad sztabem szkoleniowym, trenerami i drużyną w ogóle. To wsparcie będzie dla nas kluczowe".
I to jest właśnie to, z czym kompletnie nie radzi sobie Rząsa.
Skąd Rząsa, który wcześniej urządzał castingi na piłkarzy w Cracovii, znalazł się w Lechu? Znalazł się w sztabie Macieja Skorży w sezonie 2014/15. Później wrócił do klubu, aby w latach 2017-2018 zostać jednym z dyrektorów akademii. Gdy latem Piotr Rutkowski dokonywał zmian w pionie sportowym, to właśnie Rząsa został - z dniem 1 października 2018 - awansowany na dyrektora sportowego, a Jacek Terpiłowski został szefem skautów. Strona klubowa „Kolejorza” cytowała wówczas właściciela klubu, który tak opisywał te ruchy: "To wielka przewaga, że możemy sięgać po ludzi odpowiednich i znakomicie przygotowanych do pracy wewnątrz klubu. Przemawiają za nimi wiedza, umiejętności i znajomość klubu. Co ważne: znamy ich przede wszystkim my, wiemy czego można się po nich spodziewać i zostali sprawdzeni w boju".
Kolejne boje wypadają dla Rząsy negatywnie, ale dyrektor trwa na stanowisku. Zimą znowu marzyło mu się powołanie na stanowisko trenera Macieja Skorżę. Już raz to się udało - w trakcie sezonu 2020/21. Skorża odszedł po mistrzowskim sezonie 2021/22, a teraz remedium na problemy Lecha znowu miałby być Skorża?!? Tyle, że pan Maciej nie chce pracować w Polsce. Ma nazwisko na rynku azjatyckim i tam pewnie będzie jego kolejny pracodawca. Wróćmy jednak do Rząsy. Oto kolejne sezony Lecha, w których odpowiadał za politykę sportową:
2018/19 - 8. miejsce;
2019/20 - 2. miejsce, półfinał Pucharu Polski, bez Europy;
2020/21 - 11. miejsce, ćwierćfinał PP, Liga Europa - faza grupowa;
2021/22 - 1. miejsce, finał Pucharu Polski, bez Europy;
2022/23 - 3. miejsce, 1/16 finału PP, ćwierćfinał Ligi Konferencji;
2023/24 - na razie 5. miejsce, ćwierćfinał PP, odpadnięcie z eliminacji Ligi Konferencji już w sierpniu, po kompromitującej postawie ze Spartakiem Trnawa.
To obraz braku kompetencji Rząsy, jeśli chodzi o narzucanie DNA wygrywania. Skoro tego DNA nie mają prezesi, Rutkowski i Karol Klimczak, to powinien o to dbać właśnie dyrektor sportowy. Możliwości walki o tytuł nie można łączyć tylko i wyłącznie z nazwiskiem Skorża. Bo to właśnie Skorża przyczynił się do mistrzostwa w 2015 i 2022…
Do tego dochodzi polityka kadrowa, którą prowadzi Rząsa, a która pełna jest kosztownych wpadek, ale to temat na inne opowiadanie. Tutaj warto jednak wymienić kilka nazwisk, które kosztowały duże pieniądze. Już letnie okno w 2019 roku było niepokojące, gdy Rząsa postawił na takich graczy, jak Djorje Crnomarković (500 tysięcy euro) czy Karlo Muhar (300 tys.). Inne przepłacone transfery to Jan Sykora (transfermarkt pisze o 700 tys., ale suma transferowa przekroczyła 1 milion euro), Adriel Ba Loua (1,2 miliona), Afonso Souso (1,2 miliona) czy Ali Gholizadeh (1,8 miliona). Nawet jeśli ten ostatni był fanaberią Rutkowskiego, to wypada zapytać, jak sprawdzał wartość Irańczyka dyrektor sportowy?!? Bo że pomylił się z Crnomarkovicem, Sykorą czy Ba Louą, to nie ulega żadnych wątpliwości.
Przejdź na Polsatsport.pl