Wszystko jasne! Real Madryt znowu w finale europejskiego pucharu

Koszykówka
Wszystko jasne! Real Madryt znowu w finale europejskiego pucharu
fot. PAP
Koszykarze Realu Madryt po raz trzeci z rzędu awansowali do finału Euroligi

Koszykarze Realu Madryt po raz trzeci z rzędu awansowali do finału Euroligi. Pokonali w Berlinie w wieczornym półfinale Olympiakos Piresu 87:76 i w niedzielę o trofeum zagrają z Panathinaikosem Aktor Ateny, który był lepszy od Fenerbahce Beko Stambuł 73:57.

Olympiakosowi nie udało się zrewanżować "Królewskim" za porażkę w Kownie w ubiegłorocznym finale 78:79.

 

ZOBACZ TAKŻE: Znamy pierwszego finalistę Orlen Basket Ligi

 

Real, najbardziej utytułowana drużyna Euroligi z 11 tytułami, po raz trzeci zagra o trofeum, ale nigdy jeszcze nie rywalizował w finale z Panathinaikosem. Natomiast obecny szkoleniowiec Greków Turek Ergin Ataman stanął na drodze zespołu z Hiszpanii w 2022 roku, gdy w finale z Anadolu Efesem Stambuł wygrał z Realem w Belgradzie 58:57.

 

Zespół z Madrytu, numer jeden po sezonie zasadniczym, był jedyną ekipą spośród uczestników Final Four, która wygrała ćwierćfinał w trzech spotkaniach (z Baskonią Vitoria Gasteiz).

 

Mecz z Olympiakosem toczył się także pod dyktando zespołu Chusa Mateo, który otrzymał nagrodę dla najlepszego szkoleniowca w sezonie im. słynnego rosyjskiego trenera Aleksandra Gomelskiego.

 

Real prowadził w pierwszej połowie już 38:18, dzięki rzutom z dystansu i przewadze pod koszem. W drugiej połowie rywale z Grecji, prowadzeni przez Georgiosa Bartzokasa (mistrza Euroligi z Olympiakosem z 2013 r.), odrobili nieco straty. W 33. minucie przegrywali 67:76, ale końcówka należała ponownie do "Królewskich".

 

W pierwszym półfinale Panathinaikos także miał przewagę nad Fenerbahce. W zespole z Aten na parkiet nie wyszedł środkowy reprezentacji Polski Aleksander Balcerowski. Mecz rozpoczął się z blisko półgodzinnym opóźnieniem, gdyż doszło do przepychanek przed halą między kilkoma tysiącami kibiców obydwu drużyn.

 

Ateńczycy, którzy  do Final Four powrócili po 12 latach, po tym jak w ćwierćfinale pokonali Maccabi Playtika Tel Awiw 3-2, wygrywali 8:0, 12:0, 16:6 w pierwszej kwarcie. W połowie spotkania mieli już tylko dwa punkty przewagi (38:36), zaś w końcówce trzeciej części klub ze Stambułu, prowadzony przez trenera Sarunasa Jasikeviciusa (m.in. brązowy medalista olimpijski w Sydney 2000 i mistrz Starego Kontynentu 2003), któremu pomaga Tomas Masiulis, pięciokrotny mistrz Polski z Treflem Sopot (2004-2008), zmniejszył straty do jednego punktu 51:50.

 

W ostatniej odsłonie zawodnicy Fenerbahce nie potrafili "przebić" się przez obronę rywali, byli nieskuteczni w rzutach z dystansu i przegrywali walkę o piłkę pod tablicami. Panathinaikos, sześciokrotny mistrz Euroligi, prowadzony przez Atamana, wygrywał różnicą 10 pkt (60:50, 65:55).

 

W końcówce nerwów na wodzy nie powstrzymał rozgrywający Fenerbahce Nick Kalathes, były gracz drużyny z Aten, który popełnił niesportowy faul na rywalu, gdy ten wyprowadzał piłkę spod kosza. Ta sytuacja zupełnie rozbiła mentalnie zespół ze Stambułu.

 

Tym samym Ataman, który trzy razy z Efesem Stambuł dotarł do finału Euroligi i dwa razy triumfował (2021, 2022), będzie miał w niedzielę w Berlinie kolejną szansę zdobycia najcenniejszego trofeum klubowego na Starym Kontynencie.

 

Jasikevicius, który jako koszykarz czterokrotnie zdobywał mistrzostwo Euroligi (w 2003 z Barceloną, w 2004 i 2005 z Maccabi Tel Awiw, w tym drugim roku został wybrany MVP finału i w 2009 z Panathinaikosem), jako trener przegrał po raz trzeci w półfinale - wcześniej w roli szkoleniowca FC Barcelona (2021, 2023).

PAP
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie