Mateusz Gamrot przed UFC 302: To dla mnie zaszczyt, jestem zaangażowany całym sobą
Zawodnik największej organizacji MMA na świecie – UFC - Mateusz Gamrot (MMA 24-2, 1NC, UFC 7-2) stanie w narożniku pretendenta do mistrzowskiego tytułu w kategorii lekkiej – Dustina Poiriera (MMA 30-8, UFC 22-7, 1NC) podczas zbliżającej się gali UFC 302 w New Jersey. Gamrot przez blisko sześć tygodni pomagał Poirierowi w przygotowaniach, które odbywały się na matach American Top Team na Florydzie.
Paweł Wyrobek: Jak oceniłbyś ten obóz przygotowawczy Dustina Poiriera i przede wszystkim – jak on wyglądał z Twojej perspektywy?
Mateusz Gamrot: Cały obóz naprawdę przepracowaliśmy bardzo solidnie. Odkąd przyleciałem na Florydę to ja byłem jego głównym sparingpartnerem. W te sześciu tygodni zrobiliśmy 60 rund sparingowych, co daje 10 rund tygodniowo. Dodatkowo oczywiście pracowaliśmy nad zapasami i grapplingiem. Dałem z siebie maksimum, żeby jak najlepiej go dociążyć i przyznaję, że Dustin jest w wyjątkowej formie. Oczywiście, stanie naprzeciw nie tylko mistrza kategorii lekkiej, ale też najlepszego zawodnika w UFC bez podziału na kategorie wagowe, więc to bardzo duże wyzwanie, ale kto jak nie Dustin. Naprawdę, ma bardzo mocny mental i nie raz już udowodnił, że zasługuje na tę szansę mistrzowską. Nie mogę się doczekać gali.
ZOBACZ TAKŻE: Koniec panowania Łukasza Różańskiego! Polak znokautowany w pierwszej rundzie
Poirier jest zawodnikiem wywodzącym się ze sportów stójkowych, a wiele wskazuje na to, że w pojedynku z Machaczewem będzie musiał być gotowy na niezliczoną ilość prób obaleń. Tych jednostek zapaśniczych w tym okresie przygotowawczym było o wiele więcej niż standardowo?
Dustin wywodzi się z boksu, więc wiadomo, że te treningi zapaśniczo-parterowe dużo bardziej go obciążają niż na przykład mnie, gdzie praktycznie od urodzenia trenowałem zapasy. Trzeba też spojrzeć prawdzie w oczy. Nie ma raczej szans na to, że Dustin wyborni wszystkie próby obaleń Islama. Gameplan skupia się na tym, by przetrwać te trudne momenty w parterze i szukać swojej okazji w stójce. Dustin ma bardzo ciężkie ręce, trafia celnie. Te czynniki będą kluczowe w tym pojedynku.
Przy okazji każdego pojedynku pojawiają się próby dopięcia legendarnej już gilotyny, ale tym razem chyba ryzyko jest zbyt duże?
MG: Wielokrotnie już rozmawialiśmy z Dustinem i z Mikiem Brownem na ten temat, żeby tego nie robił (śmiech). Czasami po prostu szkoda straconej pozycji, tym bardziej, że Islam zapowiadał, że spodziewa się tej gilotyny, więc będzie na nią dobrze przygotowany, ale mnie czy innych zawodników na matach ATT wiele razy udusił tą gilotyną na treningu. Ma ją naprawdę dobrze dopracowaną i ciasną, więc z drugiej strony nie dziwię się, że próbuje. Myślę jednak, że będzie na tyle świadomy planu na tej pojedynek, że nie będzie jej szukał za wszelką cenę.
Wybór narożnika przez Dustina to kolejna kwestia, o którą chcę zapytać. Brał pod uwagę dwie osoby, wybór padł na Ciebie, ale raczej takim obrotem spraw nie byłeś zaskoczony?
Podszedłem do niego na treningu i powiedziałem mu, żeby wziął tego kolegę, byłego menadżera, bo ja i tak będę zaproszony na galę przez UFC. Nie chciałem, żeby się nad tym zastanawiał, bo to niepotrzebny balast dla głowy na kilka dni przed walką. Widziałem, że decyzję ma podjętą i zapytał mnie wtedy czy chcę być w jego narożniku, na co odpowiedziałem, że oczywiście, że tak. Ostatnie sześć tygodni, codziennie, przygotowywaliśmy się razem. Bardzo się cieszę, że podjął taką decyzję, bo to niesamowite uczucie móc pomagać komuś w przygotowaniach do walki mistrzowskiej. To naprawdę zaszczyt, że będę mógł obserwować to wszystko z pierwszego rzędu będąc w narożniku Dustina.
Zawsze reagujesz bardzo emocjonalnie na poczynania swoich kolegów klubowych. Zawodnicy często mówią, że wolą być w klatce niż patrzeć na walkę swoich kolegów, bo nic nie mogą wtedy zrobić – jedynie podpowiadać. Jakie odczucia Tobą kierują przed tym pojedynkiem?
Śmiałem się z Mikiem Brownem i Dustinem, że w tych przygotowaniach czułem się jakbym to ja miał wyjść w sobotę do walki mistrzowskiej. Dużo wyniosłem i dużo się nauczyłem przez te 6 tygodni wspólnej pracy. Emocje muszę trzymać na wodzy, choć nie będzie łatwo. Jadę z nim jako wsparcie mentalne, jako kolega z maty, ale już nie mogę doczekać się tych emocji.