Iwańczyk: Grecy wchodzą na tron
Po sensacyjnie wywalczonym mistrzostwie Europy dokładnie 20 lat później pierwsze trofeum idzie na konto greckiego futbolu klubowego. Za triumfem reprezentacji stał niemiecki trener Otto Rehhagel, za triumfem Olympiakosu Pireus w Lidze Konferencji stoi marokański napastnik Ayoub El-Kaabi.
Osiągnięcia El-Kaabiego są bezprecedensowe, choć ma już 30 lat i wydawałoby się, że najlepsze lata już za sobą. W tym sezonie w Lidze Europy zdobył aż 11 bramek. Dokonał tego na wiosnę w fazie pucharowej, więc pobił tym samym osiągnięcia Cristiano Ronaldo i Karima Benzemy z Realu Madryt, którzy odpowiednio w latach 2017 i 2022 strzelił na wiosnę po dziesięć goli w Lidze Mistrzów, oraz Radamela Falcao z Atletico Madryt w 2011 roku, który na wiosnę, ale w Lidze Europy również miał dziesięć trafień. Środowe trafienie przeciwko Fiorentinie w finale Ligi Konferencji, smaczniejsze tym bardziej, że zdobyte w 116 minucie meczu, być może było najważniejszym w karierze klubowej. A ta wiodła nietypowymi ścieżkami – m.in. przez Chiny, Turcję i Katar. W tym ostatnim przecież kończy się profesjonalne kariery, a nie szuka odbicia do europejskiego futbolu. Tu jednak kilkumiesięczny, 13-meczowy pobyt okazał się doskonałą trampoliną do harców w Europie. W całym sezonie na wszystkich frontach Marokańczyk zdobył 33 bramki w 50 występach.
Wskażmy teraz atuty El-Kaabiego. Niektórzy mówią, że jest maszyną do zdobywania goli, ma znacznie więcej do zaoferowania poza snajperskim instynktem. Przede wszystkim niezwykle silną psychikę. W trakcie dwuletniego pobytu w tureckim Hataysporze (26 goli w 55 spotkaniach) urodzonemu w nieciekawej dzielnicy Casablanki piłkarzowi wręczono statuetkę dla najlepszego napastnika za rok 2022. Nie brakowało kibiców, którzy mocno naśmiewali się z tego wyboru argumentując, że umiejętności Marokańczyka nijak mają się do potencjału Mario Balotellego, który też zdobył 18 goli. O dwa więcej w sezonie 2021/2022 miał Umut Buzok, a już w drugiej połowie roku błyszczeli Enner Valencia, Mbaye Diagne czy Mauro Icardi. El-Kaabi to także doskonałe warunki fizyczne i jeden podstawowy mankament – ma już 30 lat. Zdaniem ekspertów, których opinie wypełniają szpalty w podsumowaniu rozgrywek Ligi Konferencji, jego zmysł do strzelania goli został odkryty zbyt późno. A nawet jeśli o nim wiedziano, zbyt późno Marokańczyk trafił do tzw. dużego futbolu. Być może sprawy zdecydowanie przyspieszą, ponieważ El-Kaabiemu kończy się właśnie kontrakt i już teraz zarzucają na niego sieć czołowe francuskie kluby. Są i wiadomości, które mówią o zainteresowaniu Marokańczykiem ze strony Borussii Dortmund, ale to wydaje się spekulacją mało prawdopodobną, właśnie ze względu na wiek opisywanego przez nas bohatera.
Kariera El-Kaabiego ma wymiar nie tylko klubowy. W reprezentacji swojego kraju również odgrywa lub odgrywał znaczącą rolę, mając 22 trafienia w 44 występach. Choć nie zagrał w najbardziej udanym dla jego kraju mundialu w Katarze, gdzie Marokańczycy zajęli czwarte miejsce, to ma na koncie mistrzostwa w Rosji cztery lata wcześniej, wygrany w tym samym roku Puchar Narodów Afryki, powtórzony później w 2021 roku. Debiut w kadrze również zaliczył stosunkowo późno, bo w wieku 24 lat.
Sam Olympiakos pokazał, że Liga Konferencji może być piękną przygodą dla klubów z drugiego, a nawet trzeciego szeregu. Drogą, którą chciała iść Legia Warszawa, ale niespodziewanie dostała łomot od norweskiego Molde już w pierwszej rundzie fazy pucharowej. Dość znamienne jest, że Olympiakos w drodze do finału pokonał Aston Villę (4:2 i 2:0), z którą warszawski zespół rozegrał na jesień jeden z najlepszych meczów ostatnich lat.
Sukces Greków ma pewną symbolikę, jest pierwszym takim w greckim futbolu klubowym. Następującym dokładnie dwie dekady po tym, kiedy reprezentacja tego kraju sięgnęła sensacyjnie po mistrzostwo Europy. Wtedy szefem całego przedsięwzięcia był niemiecki trener Otto Rehhagel, dziś za triumfem Eritrolefki stoi marokański napastnik. I kiedy tak zachwycamy się tym, czego dokonał El-Kaabi i cały Olympiakos w ogóle, zauważmy, jak mocno rozczarowujący był finał Ligi Konferencji dla Fiorentiny. W trzeciej edycji tych rozgrywek po raz trzeci grała włoska drużyna. Roma trofeum zgarnęła, ale dwa podejścia z rzędu Violi (przed rokiem przeciwko West Ham United) okazały się daremne. Porażka ta ma zresztą wiele szerszy kontekst, ponieważ wpisuje się w serię innych przegranych finałów – Pucharu Włoch w 2023 i 2014 roku oraz Superpucharu Włoch w 2001.
Przejdź na Polsatsport.pl