Londyńska bitwa dwóch światów

Londyńska bitwa dwóch światów
fot. PAP
Londyńska bitwa dwóch światów

Takiej dysproporcji w finale Ligi Mistrzów jeszcze nie było, biorąc pod uwagę, że spotykają się mistrz Hiszpanii i dopiero piąty zespół Bundesligi. I choć Real Madryt to klub z patentem na puchary, to jednak Borussii Dortmund nie można traktować jak europejskiego nuworysza.

Pozwolicie, Szanowni Czytelnicy, że nie będę katować Was pretensjonalnym stwierdzeniem o bitwie Dawida z Goliatem, bo takie szeroko funkcjonuje już w zapowiedziach tegorocznego finału Ligi Mistrzów i nie jest tak do końca prawdziwe. Real jest etatowym zwycięzcą najważniejszych klubowych rozgrywek w Europie, zmierza po 15. trofeum, ale nie można Borussii Dortmund traktować w roli totalnego outsidera. Stawka w pięciu czołowych ligach kontynentu mocno się wyrównała, różnice są niewielkie, prognozy dotyczące mistrzostwa w danym kraju bardzo często biorą w łeb, czego dowodem jest niespodziewany triumf Bayeru Leverkusen. Nie do przewidzenia były również wysokie lokaty VfB Stuttgart, skoro już jesteśmy przy piłce niemieckiej, czy podium wywalczone przez Gironę, skoro już mówimy o piłce hiszpańskiej, a przecież te dwa klubowe nurty zetrą się ze sobą w sobotę na Wembley.

 

ZOBACZ TAKŻE: Finał Ligi Mistrzów UEFA w Polsacie głównym, Polsacie Sport 1 i Polsacie Sport Premium 1

 

Opierając się jedynie na wskaźnikach, które trudno relatywizować, Real wygra finał, a po Borussii nie będzie czego zbierać. Budżetowa dysproporcja, liczba wysoko opłacanych gwiazd, stojący w kontrze do siebie szkoleniowcy, z których jeden idzie po swoją piątą Ligę Mistrzów, a drugi dopiero wkracza do wielkiego trenerskiego świata, wreszcie historia ostatnich lat w rodzimych oraz europejskich rozgrywkach nie pozwala spojrzeć na BVB inaczej niż na zespół skazany na niepowodzenie. Tu jednak warto się zatrzymać i przypomnieć sobie, że żółto-czarni nie są jakimś nuworyszem w europejskiej elicie, ale zdobywcą Pucharu Mistrzów jeszcze w latach 90., a także uczestnikiem finału na tym samym Wembley przed jedenastoma laty. Trójka Polaków, a więc Robert Lewandowski, Jakub Błaszczykowski i Łukasz Piszczek doskonale pamiętają, jak blisko było sukcesu w starciu z Bayernem Monachium, bo do dogrywki brakowało zaledwie trzech minut.

 

W finałach Ligi Mistrzów Real jest niepokonany od 1981 roku, kiedy przegrał z Liverpoolem. "Królewscy" idą po swój szósty w ostatniej dekadzie Puchar Mistrzów, co czyni ich najlepszą drużyną XXI wieku bez podziału na kategorie. I to dodatkowy argument za faworytem. Jeśli dodamy do tego, że z prawdziwą sensacją w finale ostatni raz mieliśmy do czynienia prawie 30 lat temu, kiedy Ajax Amsterdam wygrał z Juventusem, i jeszcze wcześniej, kiedy Crvena Zvezda Belgrad pokonywała Olympique Marsylia, a Steaua Bukareszt - Barcelonę, trudno żyć myślą, że historia może się powtórzyć. Generalnie nie mieliśmy później aż tak rozwarstwionych sportowo i finansowo zespołów, może jedynie konfrontacja Realu z Bayerem Leverkusen (2002) czy dwukrotny udział w finałach Valencii (2000 i 2001) był takim zaskoczeniem, jak obecność BVB teraz.

 

Czym Borussia może się przeciwstawić? Na pewno doświadczenie poprzednich rund obecnej edycji, kiedy z rąk dortmundczyków kończyły przygodę PSV Eindhoven, Atletico Madryt i PSG. To także kończące się kariery tych, a zarazem poważne doświadczenie tych, którzy znają uczucie gry w finałach. Chodzi o Marco Reusa i Matsa Hummelsa, gdzie ten drugi pokazał w obu półfinałowych starciach, że metryka ma w futbolu coraz mniejsze znaczenie. Może również liczyć na błysk Jadona Sancho, który jest wprost skrojony pod Borussię, to tu wypłynął na szerokie wody, to tu teraz się odbudował. To jakże symptomatyczny przypadek wypożyczonego z Chelsea Iana Maatsena, bo niemieckie kluby już nie raz pokazały, że warto sięgać nawet na krótki termin po zdolnych, niemieszczących się na razie w Premier League piłkarzy.

 

Gdyby jednak przyszło nam teraz wymieniać wszystkie atuty "Królewskich", musielibyśmy opisać szeroko każdego z graczy, który wyjdzie w sobotę w podstawowym składzie. Od Thibaut Courtois, który wrócił po długiej kontuzji do bramki, przez rewelacyjnego Jude Bellighama, który jak opisywany wyżej Sancho praktykował przez trzy lata w Borussii, aż po brazylijski duet napastników Vinicius Jr. – Rodrygo.

 

Być może to ostatni taki finał, gdzie mamy faworyta i underdoga, ponieważ nowa formuła Ligi Mistrzów, która zacznie obowiązywać od kolejnego sezonu, może taką możliwość skutecznie eliminować. Jak napisał jeden z niemieckich publicystów, największą szansą Borussii jest to, że nikt nie daje jej szans. Dlatego podopieczni Edina Terzicia mają niewiele do stracenia, a wszystko do zyskania. To naprawdę może się udać wbrew jakiemukolwiek rozsądkowi.

 

Transmisja finału Ligi Mistrzów Borussia - Real w Polsacie, Polsacie Sport 1, Polsacie Sport Premium 1 i online w Polsat Box Go. Początek meczu o godzinie 21.00. Przedmeczowe studio od godziny 18.00 w Polsacie Sport 1 oraz Polsacie Sport Premium 1.

Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl
ZOBACZ TAKŻE WIDEO: Malta - Andora. Skrót meczu

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie