Odsłaniają szokujące kulisy odejścia Kolakovicia. Siatkarska patologia. "Nie wyraził skruchy"
Jak grom z jasnego nieba na kibiców siatkówki w Polsce spadła informacja, że Igor Kolaković jednak nie będzie pełnił funkcji trenera Exact Systems Hemarpol Częstochowa. Pod Jasną Górą nie ukrywają zaskoczenia oraz zdradzają więcej szczegółów na ten temat. Mogą one wydawać się szokujące, ponieważ klub był niejako zmuszony podpisać z Serbem... porozumienie, mimo że to on zerwał kontrakt i wybrał pracę w Halkbank Ankara! Wszystko za sprawą patologii, która dzieje się w strukturach CEV oraz FIVB.
Krystian Natoński (Polsat Sport): Jakie konsekwencje zostaną wyciągnięte wobec Igora Kolakovicia, który mimo ważnego kontraktu z Norwidem, postanowił związać się z Halkbankiem Ankara? W klubowym oświadczeniu o tym nie wspominacie.
Lesław Walaszczyk (członek zarządu Exact Systems Hemarpol Częstochowa): Zostaliśmy tym zaskoczeni i otworzyliśmy rozmowy z byłym trenerem, aby rozwiązać tę sprawę polubownie. Porozumienie zostało podpisane. A jak zostało podpisane, to oznacza, że zadowala obydwie strony. Odstąpiliśmy od umowy, którą mieliśmy. W ten sposób zamknęliśmy sprawę z Igorem Kolakoviciem.
W takim razie potraktowaliście go bardzo łagodnie.
- W jakim sensie?
Że się dogadaliście, bo przecież miał ważny kontrakt, który zerwał.
- To oczywiście nie jest nam na rękę, bo chcieliśmy mieć trenera o takim nazwisku i doświadczeniu. Igor doskonale nam pasował. Był zaangażowany w budowę zespołu i nawiązał relacje z naszymi sponsorami oraz kibicami. Zdecydowanie nie było nam to na rękę. Niestety, ale dzisiaj pójście na "zderzenie" jest o tyle trudne, bo historia pokazuje, że jest z tego więcej strat niż korzyści. To porozumienie, które podpisaliśmy zawiera też pozytywne aspekty dla klubu. Dzisiaj federacje nie ingerują w umowy z zawodnikami czy trenerami. I to powoduje, że rynek nie zamyka się przed osobą, która jest w konflikcie z klubem. Tak naprawdę Igor Kolaković mógłby po prostu nie przyjść do pracy i nie zamknęłaby mu się możliwość pracy z Halkbankiem.
Mógłby mieć zapis w kontrakcie mówiący o karze finansowej w takim przypadku.
- To porozumienie zawiera punkty o gratyfikacji finansowej. Ono jest "zadowalające" dla jednej i drugiej strony, jeżeli w ogóle można użyć tego słowa. Zostały wypracowane warunki, na mocy której klub zdecydował się rozwiązać wcześniej podpisaną umowę.
Czyli można powiedzieć, że dostał jakąś karę?
- Są tam warunki, które gratyfikują klub ze strony finansowej.
ZOBACZ TAKŻE: Reprezentant USA siatkarzem Jurajskiej Armii! Klub ogłosił transfer
A dlaczego nie wspomnieliście o tym w oświadczeniu? Wielu kibiców zastanawia się, czy trener Kolaković tak po prostu sobie odszedł bez konsekwencji.
- Myśleliśmy o tym, ale uznaliśmy, że opiszemy tę sytuację tak, jak ona miała miejsce i że zostawimy lekkie niedomówienie. Na koniec może nie ponieśliśmy klęski, ale nie poszło to po naszej myśli. To, że wycisnęliśmy z tego maksa, to w porządku. Uznaliśmy, że to jest zdecydowanie lepsze rozwiązanie niż biegać po sądach i szukać się w Turcji czy gdziekolwiek indziej.
Tak czy inaczej niesmak pozostaje, zwłaszcza wizerunkowy, bo trener Kolaković to głośne nazwisko. Na pewno czujecie zawód.
- Dlatego też chcieliśmy, żeby tak to wybrzmiało w tym oświadczeniu. Gdybyśmy dopisali, że jest gratyfikacja finansowa, to każdy by pomyślał, że klub na tym zarobił. A klub generalnie na tym stracił. Dzisiaj nie da się pieniędzmi zastąpić utraty wizerunkowej i sportowej. Rynek jest jaki jest, rozmowy z Igorem prowadziliśmy w marcu. Dzisiaj jesteśmy w zupełnie innym miejscu.
Igor Kolaković przeprosił? Wyraził skruchę czy rozstał się bardziej w stylu korporacyjnym, czyli wysłał notkę, że odchodzi i do widzenia?
- (Dłuższa pauza). Nie wiem, czy wyraził skruchę. Chyba bym tak tego nie nazywał...
Czyli rozstanie było szorstkie?
- Tak. Zdecydowanie to było szorstkie pożegnanie.
Wspomniał pan, że jego decyzja była dla was zaskoczeniem. Widziałem w mediach informacje, że Kolaković może odejść z Norwida. Szykowaliście się na taką decyzję czy to było totalne zaskoczenie?
- Jestem przekonany, że jako pierwsi dowiedzieliśmy się od Igora. Te plotki, które się pojawiły powstały w wyniku działań klubu z Ankary czy być może menedżera. Na pewno one nie wyszły od nas, bo potrzebowaliśmy trochę ciszy, żeby jak najlepiej wykorzystać ten czas na dogadanie się z Igorem i jego menedżerem.
Jak bardzo komplikuje to wam sytuacje ze znalezieniem nowego trenera i kiedy ogłosicie nowe nazwisko?
- Nie odpowiem na to pytanie.
Ale macie już jakieś nazwisko czy dopiero szukacie?
- Nie odpowiem na to pytanie.
Będziecie chcieli się jakoś zabezpieczyć podpisując kontrakt z nowym trenerem, tak aby nie powtórzyła się taka sytuacja? To dla was lekcja, aby być czujnym, bo za chwilę ktoś inny może przecież postąpić tak samo.
- Oczywiście, że tak. To na pewno lekcja, która jest bolesna, natomiast śmiem twierdzić, że dzisiaj bez zmiany stanowiska federacji europejskiej w takich aspektach, tego typu sytuacje będą miały miejsce i będą dotykały kluby - nie tylko polskie, ale wszystkie, które funkcjonują na rynku europejskim. Przychodzi klub, który ma więcej pieniędzy i jeżeli jest skłonny przebić ofertę, to ją przebija. Każdy kontrakt musi mieć punkt mówiący o tym, w jaki sposób można go rozwiązać, wkładając tam wartości, które zniechęcają do rozwiązania tego kontraktu. W sądzie one nie działają. Na co dzień prowadzę duże przedsiębiorstwo i dość często jestem zachęcany, aby w kontraktach w różnych aspektach wpisywać duże kary. Duże kary nie działają, bo później sąd je miarkuje i szuka, jaka była rzeczywista utrata dla firmy czy klubu.
W piłce nożnej niepotrzebne są sądy cywilne, bo UEFA nad wszystkim czuwa i jeżeli ktoś łamie kontrakt, to po prostu zabierana jest mu licencja. W siatkówce CEV czy FIVB powinny czynić to samo.
- Zdecydowanie tak. Pod tym względem obie dyscypliny różnią się. W piłce nożnej jest to ucywilizowane i takie sytuacje się nie zdarzają. Co więcej, my też inaczej podeszlibyśmy do tematu, jakby menedżer trenera zwyczajnie zgłosił się do nas z informacją, że jest oferta innego klubu i czy my jesteśmy otwarci na jakąś rozmowę. I to miałoby ręce i nogi. Natomiast jeżeli to pracownik, trener, zawodnik przychodzi i mówi, że zamyka umowę, to jest to dla mnie niewiarygodnie dziwne. Tym bardziej, że plasujemy się w topowych ligach na świecie - turecka liga również. Trener ze swoim doświadczeniem też jest jednym z lepszych oraz ma menedżera, który swoim doświadczeniem powinien jednak trzymać poziom. Niestety, tego nie ma. Najgorsze jest to, że CEV czy FIVB nie czują się w obowiązku bycia strażnikiem tego typu sytuacji.
Przejdź na Polsatsport.pl