Michał Probierz źle to policzył? To się może zemścić na Euro 2024
Dziś reprezentacja Polski zagra z Turcją sprawdzian generalny przed Euro 2024. Sęk w tym, że konsekwencje potyczki z Ukrainą są takie, że skład na Turków układa nie tylko selekcjoner Michał Probierz, ale też lekarz Jacek Jaroszewski. Dlatego mało prawdopodobne jest, abyśmy na Stadionie Narodowym ujrzeli wyjściową „jedenastkę”, która już w niedzielę wyjdzie na Holandię.
Po meczu Polska – Ukraina nie po raz pierwszy okazało się, że w odbiorze reprezentacji nic się nie zmienia: jak zwykle odbijamy się od ściany do ściany, żadnych stanów pośrednich. Od całkowitego przekreślenia kadry Probierza, gdy ta w listopadzie przegrała bezpośredni awans na ME, po marcowym barażu z Walią i ostatniej towarzyskiej potyczce z Ukrainą znaleźliśmy się na drugim krańcu huśtawki emocjonalnej. Dowiadujemy się teraz, że wszystko się udaje – odmłodzenie kadry, perfekcyjnie stałe fragmenty, pressing, doskok z odbiorem piłki i pozostaje tylko szlif formy przed Euro. No i szkoda straty Arka Milika.
ZOBACZ TAKŻE: Kto zagra z Turcją? Probierz nie podejmie ryzyka
Gdy fajne chłopaki nie zostają w hotelu, czyli „przepraszam, czy tu biją?”
Rzadko, bądź wcale przebija się fakt, że Ukraina wystawiła na nas drugi skład, bo tym pierwszym cztery dni wcześniej zmierzyła się z Niemcami.
Nikt nie zastanawia się, czy powinniśmy się tak zachowywać, jak na początku drugiej połowy. Rywal zagrał agresywniej, jak to piłkarze mawiają – podostrzył. Nasi najgroźniejsi ofensywnie piłkarze – szczególnie Nicola Zalewski, Michał Skóraś i Kacper Urbański – byli poniewierani, deptani, co rusz lądowali na murawie. Nie było na to żadnej reakcji zespołu. Selekcjoner Michał Probierz zgłaszał pretensje do Serhija Rebrowa o ostrą grę jego podopiecznych w meczu towarzyskim, jakby w nim obowiązywały inne przepisy. Piłka to twarda, męska gra. Pozwalasz się poniewierać, to rywal nie będzie okazywać litości.
Efekt jest taki, że Arkadiusz Milik doznał kontuzji, na badaniach w szpitalu wylądowali Taras Romanczuk, Nicola Zalewski i Jakub Kiwior, których urazy na szczęście nie okazały się groźne. Ogólnie, oprócz Milika, po Ukrainie z treningów było wykluczonych siedmiu piłkarzy – poza wymienioną wyżej trójką, byli to Sebastian Walukiewicz, Skóraś, Bartosz Salamon i Jakub Kiwior – wszyscy z urazami mięśniowymi. Nic dziwnego zatem, że skład na starcie z Turkami trener Probierz ustalał po konsultacji z doktorem Jaroszewskim, odnośnie stanu zdrowia poobijanych zawodników.
Już w marcu, przed meczem z Walią, Wojciech Szczęsny apelował do kolegów, by fajne chłopaki zostali w hotelu i wyzwolili z siebie mentalność wojowników, by nie rzec zabijaków. Wtedy podziałało, ale wysoki poziom waleczności powinien być constans, jeśli wychodzisz na murawę w biało-czerwonym trykocie nawet na mecz towarzyski.
To oczywiście miły fakt, że Polska strzeliła Ukrainie dwie bramki po rzutach rożnych, natomiast nie wiem, czy jest sens go mitologizować. Z pewnością musimy zważać na fakt, że wyjściowa jedenastka, jaką na Ukrainę wysłał Michał Probierz zagrała ze sobą po raz pierwszy i zarazem ostatni. Nie ma żadnej gwarancji, że pod względem kornerów i rzutów rożnych grająca na galowo Polska będzie równie groźna i skuteczna.
Sami zagęściliśmy kalendarz meczów. To się może zemścić
Na pewno jedenastkę bardziej zbliżoną do tej wyjściowej na ME Michał Probierz wystawi dzisiaj przeciwko Turcji. Rodzi się jednak pytanie, czy na pewno optymalnie ustawiliśmy sobie terminy sprawdzianów. Z Turkami gramy zaledwie na sześć dni przed starciem z Holendrami na Euro.
Dla porównania, nasi grupowi rywale - Austriacy, którzy niemiecki turniej zainaugurują dzień po nas, 17 czerwca, w starciu z Francją, ostatni sparing rozegrali już 8 czerwca (1:1 ze Szwajcarią). Podopieczni Ralfa Rangnicka dali sobie w ten sposób osiem dni na przygotowania do starcia z „Trójkolorowymi”.
Holendrzy, z którymi zmierzymy się „na dzień dobry” w ME, również dzisiaj zagrają ostatni sparing (z Islandią), ale ten pierwszy, z Kanadą, zaliczyli w czwartek, dając sobie trzy dni przerwy między meczami kontrolnymi. My sami skazaliśmy się na tylko dwa dni na regenerację.
Również Francuzi ułożyli sobie tak plan sparingów z Luksemburgiem (3:0) i Kanadą (0:0), by mieć między nimi trzy dni na regenerację i aż 10 dni spokojnych przygotowań do inauguracji mistrzostw Europy z Austrią (17 czerwca).
Ktoś powie, że to szczegóły, ale w drodze po sukces, gdy organizmy są nadwerężone trudami długiego sezonu również owe detale, jak budowa szczytu formy na godzinę „zero” mają znaczenie.
Adam Nawałka ułożył plan gier inaczej
Gdy Adam Nawałka szykował zespół na Euro 2016, czyli jak dotąd jedyny dobry duży turniej polskiej piłki w tym wieku, ostatni sprawdzian, z Litwą, rozegrał również sześć dni przed bitwą z Irlandią Północną na ME we Francji. Na Litwinów posłał jednak skład eksperymentalny (oszczędził Roberta Lewandowskiego, Łukasza Piszczka, Michała Pazdana i Wojciecha Szczęsnego). Pierwszy garnitur wyszedł na Holandię, 11 dni przed rozpoczęciem występów na francuskim Euro.
Trener Probierz wyimaginował hejt na piłkarzy?
Nie do końca rozumiem Michała Probierza, gdy na siłę próbuje szukać wrogów. Przed meczem z Ukrainą ogłosił, że jego piłkarze poddawani są fali hejtu, „choć jeszcze nic nie przegrali”. Nie wiem, gdzie selekcjoner znalazł przejawy nienawiści, czy choćby niechęci pod adresem jego wybrańców. Wydaje się, że jest wręcz przeciwnie. Zarówno eksperci, jak i kibice mają świeżo w pamięci kompromitacje zespołu z ery Fernando Santosa, na czele z przegraną w Mołdawii, że teraz nikomu nie przyszło na myśl ustawianie poprzeczki oczekiwań zbyt wysoko, ani tym bardziej wylewanie pomyj na kogokolwiek z obecnej kadry. Za kadencji Jerzego Brzęczka kadrowicze lansowali się jako niekochani, teraz selekcjoner Probierz próbuje przykleić im łatkę hejtowanych.
Zdecydowanie bardziej trafia do mnie Adam Buksa, który jako jedyny członek naszej kadry ogłosił, że celem na ME jest zdobycie Pucharu Europy. - Nie ma tu grama ironii. Turnieje rządzą się swoimi prawami, wierzę, że stać nas na bardzo wiele. Nie chodzi o pompowanie kogokolwiek, tylko o pokorne wykonywanie swojej pracy. Stać nas na wygrywanie z drużynami teoretycznie mocniejszymi od nas – zapowiedział całkiem sensownie.
Różne warianty obrony Probierza. Czy to się nie odbije czkawką?
Osobiście żałuję, że Michał Probierz nie pokazał nam choć w jednej połowie gry z Ukrainą wyjściowej jedenastki na Euro. Najpewniej nie zobaczymy jej także dzisiaj, w starciu z Turcją. Sęk w tym, że wizja selekcjonera jest zupełnie odmienna, nie przywiązana do stabilizacji. Zwłaszcza tam, gdzie w teorii ona jest najbardziej potrzebna, czyli w obronie, która winna być oparta na mitycznych wręcz automatyzmach.
- Różnorodność naszych rywali na Euro może być istotna dla tego, w jakim zestawieniu zagramy w grze obronnej - zapowiedział bez ogródek Michał Probierz.
Bezsprzecznie, 51-letni letni szkoleniowiec realizuje swą życiową misję i – w odróżnieniu od swego poprzednika - jest całym sobą na pokładzie. Wprowadzone przez niego porządki zdecydowanie podniosły morale zespołu. Przygody pana Michała w Niemczech mogą zapisać go w historii naszej piłki. Oby mu się udało jeszcze bardziej niż jego przyjacielowi Czesławowi Michniewiczowi, który wyszedł z grupy na MŚ w Katarze.